Na informację o tym miejscu natrafiłam przeglądając książkę autorstwa pani Eweliny Łągiewki "Kapliczki i krzyże przydrożne gminy Sułoszowa".
Autorka nie zamieściła co prawda zdjęcia obiektu, jednak w opisie podała kilka cennych informacji, uzyskanych od mieszkańców wsi. Według wywiadu terenowego porośnięty sosnowym lasem, piaszczysty pagórek miał stać się zbiorowym grobem dla około stu niemieckich żołnierzy, poległych w czasie ciężkich walk o Sułoszową, toczących się w dniach 18 - 20 stycznia 1945 roku.
Niewdzięcznym i trudnym zadaniem pochowania zabitych w mocno zamarzniętej ziemi zajęło się czterech mężczyzn. Z ich relacji, przekazanych dalszym pokoleniom wynikało, iż żołnierze Wehrmachtu zostali pogrzebani bez mundurów i butów. Niektórym zwłokom brakowało serdecznego palca u ręki, odciętego zapewne celem skradzenia ślubnej obrączki.
Jednak moim zdaniem najważniejszą informacją było zeznanie wspominające o metalowych blaszkach, zawieszonych na piersiach poległych. Prawdopodobnie Niemcy z Sułoszowej zostali pochowani z nieśmiertelnikami na szyjach.
Zapytani o grób mieszkańcy twierdzili zgodnie, iż nikt nie dokonywał ekshumacji tych ludzi, jedynie przy wybieraniu piasku trafiano czasem na ludzkie kości, jednak ze stuprocentową pewnością nie potrafię wykluczyć, czy szczątki te nie trafiły w latach powojennych na cmentarz do Olkusza.
A jeśli nikt ich nie ruszał nadal są w Sułoszowej?
Kto wie, może ktoś tam nadal na nich czeka i szuka grobu tych ludzi? Szuka miejsca spoczynku ojca, albo dziadka?
Chociaż Sułoszowa jest jedną z najdłuższych wsi w Polsce i wydawało się, że szanse na odszukanie grobu są znikome, okazało się jednak, że jakimś przedziwnym zrządzeniem losu udało mi się odszukać właściwe miejsce. Niewiele miałam na ten temat danych. Wiedziałam, że grób znajduje się w sosnowym lasku, na pagórku, z którego wydobywano piasek. I że mieścił się tam "koński cmentarz" czyli mogilnik dla padłych zwierząt.
Z pomocą przyszedł LIDAR, dzięki niemu wytypowałam podejrzane miejsce i w najbliższej wolnej chwili popędziłam sprawdzić to wszystko w terenie. Rzeczywiście, znajdowała się tam odkrywka w której pozyskiwano piasek. Na dodatek ze skarpy spojrzała na mnie pustymi oczodołami czaszka krowy lub konia.
Serce zaczęło mi bić mocniej, czułam, że jestem bardzo blisko.
- Panowie, być może macie ostatnią szansę na odnalezienie, być może nikt inny już się nad wami nie pochyli. Dajcie mi jakiś znak, gdzie was szukać!
I wtedy usłyszałam gwizdanie.
Gwizdał Fala.
- Hej, tu jest jakiś stary krzyż!
Znaleźliśmy.
Zdjęcia pochodzą z listopada i grudnia 2017 roku.
Lokalizacja