Postautor: Franek D. » poniedziałek 02 lis 2015, 20:36
Naprzeciwko wspaniale prezentującego swoją nową sylwetkę Zespołu Szkół w Gdowie, stoją - opuszczone, zabytkowe chałupy. 1 listopada 44 r. były świadkami akcji oddziału partyzanckiego NOW-AK na posterunek Wehrmachtu.
Poniżej zamieszczam fragmenty wspomnień st. strzelca Jacka Bełtowskiego ps. Stefan, radiooperatora plutonu OP "Szczerbiec", dotyczące akcji na posterunek Wehrmachtu w Gdowie:
(...) W okresie pobytu na melinie w Lubomierzu k. Mierznia, dowództwo oddziału podjęło plan dokonania akcji zbrojnej na posterunek Wehrmachtu w Gdowie, celem zdobycia większej ilości broni. Plan akcji opracował i przeprowadził wywiad kpr. pdch. Kazimierz Szpytman ps. Przemko. Posterunek Niemów mieścił się w budynku przy szosie w kierunku na Bochnię. Z wywiadu wynikało, że stacjonuje tam ok. 10 dobrze uzbrojonych niemieckich żołnierzy, że znajduje się tam ciężki karabin maszynowy oraz radiostacja z agregatem prądotwórczym na przyczepie samochodowej. Plan był następujący: Należało wywołać wartownika, sterroryzować go i wtargnąć do środka budynku. Wartownika mieli załatwić Toni i Jędrek (Włodzimierz Łęgowski), ubrani w niemieckie mundury i znający dobrze język niemiecki. Mieli podjechać pod dom motocyklem. Pierwszoplanową rzeczą było zdobycie motocykla. Informacje wskazywały na urzędnika mleczarni, który jeździ DKW-ką z Łapanowa do Gdowa. Dwa dni przed akcją miedzy Podolanami, a Zagórzanami urządziliśmy zasadzkę na niego. Niestety tego dnia oczekiwany Volksdeutsch nie nadjechał i musieliśmy wypożyczyć inny motor za odpłatnością (...) Był 1 listopada dzień Wszystkich Świętych. W pogodny, księżycowy wieczór oddział wyruszył z meliny. Po dojściu do Raby podzieliliśmy się na dwie grupy. Pierwsza miała zająć pozycje przed budynkiem od strony szosy, druga dojść polami na tyły budynku. Ja byłem w drugiej grupie. Mieliśmy sforsować okna granatami. Po przekroczeniu Raby dotarliśmy łąkami do gościńca, przeszliśmy pod jego mostkiem i dalej polami za zagrody otaczające budynek. Wszędzie panowała cisza, jedynie czasem zaszczekał pies. Szybko stanęliśmy za stodołą pod siatką ogrodzenia. Mieliśmy ubezpieczać pierwszą grupę, która miała sforsować wejście od frontu. Na miejscu wyszły nieprzewidziane trudności. Najpierw wysokie ogrodzenie z siatki drucianej, które trzeba było przeskoczyć, potem założone w oknach okiennice. Od strony ulicy przed gankiem stały kozły hiszpańskie, a w ganku był umieszczony CKM. Obok ganku, w podziemnym bunkrze przebywał wartownik (...) Stoimy i czekamy. Mogła być godz. 20-ta. Wreszcie odezwał się warkot motoru. "Toni" wraz z kolegą podjechali i zatrzymali motor. Nie słyszałem ich rozmowy z wartownikiem, ale z późniejszych relacji wynikało, że Toni spytał, gdzie jest komendatura, bo mają się zgłosić, a motor i nawalił. Wartownik nie wyszedł z bunkra, tylko spławił ich mówiąc by poszli z motorem do Rynku, gdzie znajdą komendę policji, która im na pewno pomoże. Toni i Jędrek nie nawiązali kontaktu z Niemcem i odeszli z motorem w stronę Gdowa, porzucając go po drodze /później Niemcy go zabrali/ (...) Nagle zobaczyliśmy ogień i huk wystrzałów od strony bunkra. Wartownik oddał serię z PM. Wypalił cały magazynek, założył drugi i też go wypalił. Zaalarmowani Niemcy wystrzelili rakiety. Odezwał się też CKM. Później dowiedziałem się, że "Przemko", widząc niepowodzenie przygotowanej przez siebie akcji, próbował przeskoczyć przez szosę w stronę wartownika. Ten go zauważył i zaczął strzelać. Przemko został ranny w nogę. Krzyczał ze złości i z bólu, żeby go dobić. Koledzy przetransportowali go do Podolan do domu naszej sanitariuszki Hanki (Anny Daniel) i sprowadzili do niego lekarza z Gdowa. (...)
Swoje wspomnienia przedstawił również Przemko:
(...)Celem akcji było zdobycie silnie uzbrojonego posterunku Wehrmachtu w Gdowie, przy szosie Gdów-Bochnia. Przebieg akcji zaproponował komendant oddziału ppor. Lech Masłowski ps. Jerzy. Ustalił, że Toni i Jędrek , niby zabłąkani żołnierze niemieccy, o zachodzie słońca mają podjechać motocyklem, podejść do strażnika, nawiązać z nim rozmowę, a następnie rozbroić go i ułatwić pozostałym wejście do budynku (...) My w międzyczasie rozlokowaliśmy się, część od strony południowej budynku, a część od strony północnej. Grupa szturmowa, którą dowodziłem umieściła się po drugiej strony szosy, na wprost budynku. Grupa druga, którą dowodził Maćko (Karol Jakubowski) była grupą ubezpieczającą i została rozlokowana od strony północnej. My czekaliśmy w rowie i mieliśmy wtargnąć w momencie rozbrojenia wartownika. Słyszeliśmy rozmowę z wartownikiem i widzieliśmy, jak potem Toni i Jędrek odchodzą z motorem w stronę Gdowa. Ja w tym momencie dałem sygnał. Wyskoczyłem zza muru stojącej naprzeciwko chałupy w kierunku strażnika, ale ten przywitał mnie potężną serią z PM. Zostałem ranny, ledwo przeczołgałem się z powrotem przez szosę. Potem już strzeliły rakiety w górę i poszedł ogień ze wszystkich stron. Na szczęście poza mną nikt nie został ranny. Koledzy zaciągnęli mnie do jakiejś chałupy, wsadzili na wóz i zawieźli do domu pod lasem, gdzie byłem opatrywany. Na następny dzień Maćko sprowadził z Gdowa lekarza dr Adama Pszona, który przyjechał z żoną - pielęgniarką, dał mi narkozę i usunął mi pocisk z nogi. Niestety, tym razem akcja nam się nie udała (...)
-
Załączniki
-
- Domy naprzeciwko Zespołu Szkół w Gdowie.JPG (45.39 KiB) Przejrzano 16129 razy
-
- Akcja Gdów.JPG (42.69 KiB) Przejrzano 16129 razy