Postautor: Franek D. » środa 05 sie 2015, 22:51
Od kilku lat, w kolejną rocznicę tragicznych wydarzeń 1846 r., prezes Stowarzyszenia „Klub Przyjaciół Wieliczki” p. Jadwiga Duda, razem z młodzieżą wielickich szkół średnich oraz członkami Klubu, w formie wycieczki autokarowej odwiedza Grodkowice.
Pod krzyżem zapalony zostaje znicz oraz odmawiana jest modlitwa "Wieczne odpoczywanie", przed pałacem zaś przypominany jest przebieg wydarzeń, które miały miejsce w majątku Żeleńskich, w dniach 22 i 23 lutego 1846 r.
Odczytywane zapiski naocznego świadka Franciszka Procnera, nauczyciela dzieci Państwa Żeleńskich, pozwalają zrozumieć sens słynnych słów z Wesela Wyspiańskiego - Mego dziadka piłą rżnęli.
Miejscowe podanie mówi, że na dziedzińcu dworskim, związanego powrozem Marcjana Żeleńskiego wsadzono do beczki i cięto piłą, wołając przy tym - Tnij wolno, bo to był dobry Pan!
Oto fragmenty relacji Procnera:
"W niedzielę rano 22 lutego 1846 r. przed kościołem w Brzeziu widziałem gromadę chłopów, wśród których prym wiedli urlopnicy z wojska, podburzający do rabacji.
Goszczona po mszy na obiedzie hrabianka Dębicka, opowiadała Żeleńskim o rzezi tarnowskiej z przed kilku dni.
Pod wieczór wrócił z Bochni mandatariusz z przestrogą od starosty, by pan Marcjan natychmiast wyjechał do Krakowa. Pan jednak stwierdzić, że nie wyjedzie, że nie posiada żadnej broni, a bezbronnego na pewno nie będą zabijać.
W nocy dwór otoczyło uzbrojone chłopstwo wołając przeraźliwie - Otwieraj!
Siekierami rozbili drewnianą bramę i z zajadłością rzucili się na stróża, zabijając go na miejscu. Widząc to pan Żeleński pobiegł do pokoju i wyniósł duży pakiet banknotów, który oddał żonie. Pijani chłopi otoczyli dwór, a wybijając okna krzyczeli - Wychodźcie rebelianty!
Próbując przekonać wzburzone masy, że we dworze nie ma żadnych rebeliantów, Żeleńscy wyszli na ganek i zaczęli przemawiać. Zaledwie wypowiedzieli kilka zdań, gdy rozjuszeni chłopi rzucili się ku nim krzycząc - Hej Polaki! Oddajcie proch i noże, którymi nas macie zarzynać!
Szybko znaleźli ukrytego we dworze kuzyna Żeleńskich, pana Stańskiego, którego bili kijami i ostrymi narzędziami, zadając mu śmierć.
Mnie potwornie zranili w głowę i wlekąc, porzucili pod bramą obok ciała stróża".
Sam moment śmierci Żeleńskiego Procner nie opisał. Kiedy zakrwawiony ocknął się pod bramą, przy gorejącym świetle wschodzącego słońca 23 lutego, usłyszał jak ktoś krzyknął - Dziedzic już nie żyje, już się nie rusza!
Ale jeden z chłopów uwziął się na leżące ciało i nadal bił je bez przerwy.
Przed południem, po splądrowaniu dworu, ciała trzech zabitych oraz rannego nauczyciela wrzucono na wozy i odwieziono do cyrkułu w Bochni, gdzie Austriacy wypłacali chłopom za przywożonych panów. W drodze jeden z oprawców chciał dobić rannego Procnera, ale inny stanął w jego obronie, mówiąc że nauczyciel jest cesarskim żołnierzem, którego ukarze władza wojskowa.
W następnym roku, podczas szalejącego pomoru, umierał chłop, który tak pastwił się nad leżącym ciałem Żeleńskiego. Przed śmiercią wzywał dziedziczkę, Kamilę Żeleńską, by mu przebaczyła.
Stawiając żeliwny krzyż w miejscu zakatowania męża, p. Żeleńska poleciła umieścić na nim wybaczające słowa...
-
Załączniki
-
- Grodkowice - fot. 1.JPG (93.59 KiB) Przejrzano 15173 razy
-
- Grodkowice - fot. 2.JPG (115.39 KiB) Przejrzano 15173 razy
-
- Grodkowice - fot. 3.JPG (81.78 KiB) Przejrzano 15173 razy
-
- Grodkowice - fot. 4.JPG (82.2 KiB) Przejrzano 15173 razy
-
- Grodkowice - fot. 5.JPG (88.15 KiB) Przejrzano 15173 razy
-
- Grodkowice - fot. 6.JPG (49.1 KiB) Przejrzano 15173 razy
-
- Grodkowice - fot. 7.JPG (105.88 KiB) Przejrzano 15173 razy