Na rynku w Pilźnie (powiat dębicki) stoi kolumna z figurą Matki Bożej ufundowana w roku 1885 przez Mikołaja Reya z Przyborowia. Dotyczy pewnego incydentu z czasów Rabacji Galicyjskiej.
Właściwie to tę historię mógłbym zamieścić w innym wątku, gdyż jest arcyciekawa.
Ksiądz Franciszek Gałecki (Golecki) był wikarym w pobliskim Dobrkowie. Gdy 20 lutego dostrzegł zbliżającą się watahę chłopstwa uzbrojonych w cepy i siekiery rzucił się w las do ucieczki. Schwytano go jednak, obito, wrzucono na wóz i zawieziono do pilźnieńskiego aresztu. Na rynku wyrwał się jednak oprawcom i jął bronić się wręcz. Został tak pobity, że chłopi - pewni jego zgonu - odwieźli ciało do Dobrkowa i wrzucili do zbiorowej mogiły. I tam wikary ożył, po czym znów rzucił się na swoich katów. Chłopi uciekli. Przez dwa dni nikt nie miał odwagi zbliżyć się do cmentarza. Po tym czasie obok dołu z innymi - zamordowanymi wcześniej - pięcioma ofiarami znaleziono zmasakrowane zwłoki PRZYPOMINAJĄCE księdza.
Dlaczego zatem nie ma jego ciała w zbiorowym grobie? Dlaczego nie wiadomo gdzie został pochowany? I dlaczego - jak pisze Michał Rauszer w "Bękartach Pańszczyzny" chłopi z Dobrkowa jako jedyni w Galicji dali po wszystkim na mszę za "odprawioną rabację"?