Strona 1 z 1

Kęty - zapomniane cmentarzysko i miejsce pochówku Wojciecha Miera

: piątek 13 mar 2015, 20:56
autor: Karolina Kot
"Miejscem grzebania zmarłych na zarazę oraz skazańców po wykonanych wyrokach śmierci były pagórki znajdujące się na przedłużeniu ulicy Wszystkich Świętych w Kęckich Górach Południowych."

"Ale przecież tam nic nie ma!" - słyszeliśmy od wszystkich, z którymi rozmawialiśmy na ten temat.

Tak, to prawda. Ruszając na poszukiwania wiedzieliśmy, że u celu nie zastaniemy żadnego materialnego śladu, poza niewielką kępką dzikich żonkili. I że w ziemi, wokół tych żonkili, do dziś spoczywają setki ludzkich kości. "Nic" jest pojęciem bardzo względnym dla Strażnika Czasu.
Dla nas to zapomniane miejsce było odwiecznym cmentarzyskiem dawnych mieszkańców Kęt.

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Wszystko zaczęło się od książki Władysława Droździka "Cmentarze i Groby w Kętach", którą Fala kupił na Allegro w jakichś niecnych celach, sobie tylko wiadomych. Nieborak nieopatrznie pochwalił się jednak swym nabytkiem - w efekcie pozycja bardzo szybko i niepostrzeżenie zmieniła miejsce przechowywania i tajemniczym zbiegiem okoliczności znalazła się w podręcznej biblioteczce szkieletka.

Przejrzałam to niezwykle interesujące wydawnictwo od dechy do dechy. Uwagę moją przykuło zacytowane na wstępie zdanie oraz zdjęcie przedstawiające masywny, przekrzywiony, żeliwny nagrobek, pod którym spoczywały niegdyś doczesne szczątki Wojciecha Miera, nieco zapomnianego (zapewne z powodu poglądów dotyczących Targowicy?) polskiego pisarza doby oświecenia, który zmarł w Kętach na cholerę podczas kwarantanny w 1831 roku i został pochowany na morowym cmentarzysku w Kęckich Górach Południowych, wśród innych ofiar epidemii. Jego zwłoki miały być po latach ekshumowane przez rodzinę i wywiezione do Wiednia, nagrobek jednak pozostawiono na miejscu jako mogiłę symboliczną, będącą jednocześnie jedynym widocznym śladem pochówków cholerycznych.
Mocno nadwyrężony zębem czasu metalowy pomnik przetrwał wiele dziesiątków lat, na stałe utrwalając się w pamięci mieszkańców Kęt. Symbol krzyża w miejscu grobu pisarza można dostrzec na wielu mapach, zarówno archiwalnych, jak i współczesnych. Nagrobek Wojciecha Alberta Miera posiadał niegdyś żelazne ogrodzenie. Napis na żeliwnej płycie głosił:
"D.O.M. Divinam salwatoris misericordiam implorato viator. Super animam Adalbertii Comitis de Mier Obit A.D. MDCCCXXXI Die XXII Augusti Dam ad probandam propter contagios amluem valetudinem seclusus Kenty urbe Regini Galiziae moraretur"
Szczególnie przykrym w tej opowieści jest fakt, iż kres istnienia tego specyficznego obiektu nastąpił całkiem niedawno - w jednym z pobliskich skupów złomu...

Ale co myśmy się naszukali w terenie!!!
Podczas podchodów popełniłam kilka podstawowych błędów. Niestety, jako osoba będąca w Kętach drugi raz w życiu nie mogłam wiedzieć, że trakt do Bulowic biegł niegdyś zupełnie inaczej, nie w rejonie dzisiejszej ulicy Krakowskiej, a doliną Bulówki.
I że ulica Wszystkich Świętych stanowi wskazówkę.
Na szczęście pewnego wieczoru, kiedy zawzięcie studiowałam zakupioną w kęckim muzeum literaturę, pojaśniało mi w mózgoczaszce.

Kilka dni później ruszyliśmy na poszukiwania w Kęcich Górach Południowych.
Okoliczni mieszkańcy udzielili nam dokładnych wskazówek, a pewna przemiła pani udała się nawet razem z nami w zarośla i wskazała dokładne miejsce usytuowania dawnego grobu Wojciecha Miera.
Rzeczywiście - została po nim jedynie kępka więdnących, dzikich żonkili.

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Opisuję to miejsce, chociaż doskonale zdaję sobie sprawę z tego, ze dla przeciętnego człowieka "nic tam nie ma".
Chcę jednak, żeby ludzie pamiętali, iż te zarośnięte, dzikie górki i parowy kryją ludzkie kości.
Lokalizacja