Wymarzyłem sobie żeby w zeszłym już roku znaleźć w opuszczonych miejscach trzy rzeczy-rower, samochód i maszynę do pisania. I to pierwsze się udało!
Nic nie zapowiadało tego jak będzie wyglądać wnętrze chatki. Kilka domów dalej znajdował się dom który sprawiał wrażenie posiadania dzikiego lokatora-dlatego spodziewałem się że przeniósł już co cenniejsze rzeczy do siebie.
Gdy tylko pojawiła się dziura w przejeżdżających wojewódzką drogą samochodach zniknąłem w zaroślach.
Drzwi były zamknięte na masywną kłódkę ale okno stało otworem-zajrzałem i stanąłem jak wryty-od razu w pierwszym pomieszczeniu znalazłem rower!
Byłem święcie przekonany iż ktoś zamieszkuje ten domek gdyż był on w zbyt dobrym stanie żeby tak sobie tam stał.
Jednak nie jestem człowiekiem który tak sobie odpuszcza. Możliwe jak najciszej wślizgnąłem się do środka i podszedłem do roweru w celu dalszej analizy. Będąc blisko okazało się że rower jedynie z tyłu wygląda idealnie-przód miał całkowicie zardzewiały i niezdatny do jazdy. Zanim zacząłem robić zdjęcia poszedłem sprawdzić wszystkie pomieszczenia czy aby na pewno nikogo nie ma w środku. I od razu w przedpokoju czekał na mnie drugi rower, w takim samym dobrym stanie!
Uspokajając emocje sprawdziłem kolejne pomieszczenia. Relację zaczynam od sypialni. W środku zastałem taki porzadek jaki zawsze chciałbym spotykać w opuszczonych domach. Okna były szczelnie zasłonięte przez prawie biało śnieżne firanki,na podłodze leżała metalowa misa, na krześle spodnie od garnituru. Kąt był zajęty przez piękny piec kaflowy z pierwszymi jak do tamtej pory zachowanymi drzwiczkami. W szafie na wieszakach nadal wisiały koszule p. Henryka, a na drzwiach prowadzących do kuchni jego marynarka. Gdyby nie zapadjący się sufit z którego spróchniałe drewno pokryło już połowę pokoju powiedziałbym że był w idealnym stanie
Kuchnia była dość skromna-przy oknie stał malutki stolik, obok kredensik a obok szafka kuchenna. największe wrażenie zrobił na mnie piecyk-stary kaflowy, wogóle nie rozkradziony. Na haczyku oczywiście wisiała nieśmiertelna tarka kuchenna . W szafkach znalazłem kilka dokumentów z których poznałem dawnego mieszkańca=pana Henryka(nazwisko zamazane). Wśród nich było kilka blankietów lotto-czyżby właściciel wygrał 6-tkę i wyprowadził się po zdobyciu milionów? Później po rozmowie z sąsiadem okazało się że dawni mieszkańcy, starsi państwo nadal żyją i przenieśli się do bloku. Sąsiedzi mieli doglądać dom, ale chyba nie do końca im to wyszło.
Przyszedł czas na pierwszy rower. Znajdował się on w przedpokoju,w całkiem niezłym stanie. Na szczęście rozmiary okna skutecznie uniemożliwiają jego wyniesienie. Odwiedziłem też strych, ale nie zapuszczałem się dalej gdyż pamiętałem stan stropu w sypialni. W przeciwległym rogu majaczył stary wózeczek dziecięcy...Pod schodami piwniczka na węgiel
W salonie strop był w jeszcze gorszym stanie. Ale nadal było czuc dawny klimat i wyobrażałem sobie jak kilka lat temu pan Henryk siadał sobie z żoną z herbatką w ręce. Trzymając jedną ręką delikatną filiżankę drugą trzymał na kolanach małżonki i razem oglądali w telewizorze Rubin wiadomości...
Przyszedł czas na czerwony rower-po wrażeniach z poprzednich pokoi nie wydawał się już tak wspaniały ale nadla był to miły element dość rzadko spotykany w opuszczonych domach. Ze śmieci wygrzebałem jeszcze jakieś domowe urządzenie-chyba przenośną prasowalnicę.