Burze, bagna i wodne ruiny czyli Pribałtika 2019

W dziale tym znajdują się opisy, zdjęcia oraz reportaże z wypraw i wycieczek
Posty: 2965
Rejestracja: czwartek 19 lut 2015, 23:08

Re: Burze, bagna i wodne ruiny czyli Pribałtika 2019

Postautor: buba » czwartek 24 paź 2019, 10:39

Wiele razy, włócząc sie po zaułkach Estonii, napotykaliśmy opuszczone domy. Może lekko zakręcony chłopak, napotkany pod chatką Saeveski, miał jednak troche racji - w kwestii tego, że tutejsza prowincja drastycznie pustoszeje? Puste zagrody zwykle występują pojedynczo, otoczone bezmiarem lasu i pól, położone gdzieś na totalnym wygwizdowie. Ponuro musiało się mieszkać w takich miejscach w tutejsze długie i ciemne zimowe dni.

Do relacji trafiły jedynie te domy, które z jakiś przyczyn wydały mi się ciekawe, nietypowe i po prostu jakoś zapadły w pamięć. Aby nie pisać po prostu: "kolejny opuszczony domek, nr 49, przy którym zdarzyło sie nic..."

Oruste

Ogromniasty, drewniany dom. Nie wiem jakie funkcje pełnił w czasach swej świetności. Wygląda raczej jak jakaś szkoła czy inny dom kultury.

Obrazek

Obrazek

Gdy podeszłam do budynku (z zamiarem zajrzenia do okna parteru), z górnego parapetu zeskoczył (albo zleciał?) kot. I był to przypadek nieprzysłowiowy - kot nie spadł (jak na kota przystało) na 4 łapy - tylko wyrżnął na kręgosłup. Musiało to być fest niemiłe bo miauknął przeraźliwie, przeciągle, spojrzał na mnie z wyrzutem i dał drapaka w najbliższe krzaki. Czy ja go przestraszyłam swoim nagłym najściem? Czy może czekał specjalnie ze swoich akrobatycznym skokiem na zagranicznego turyste - coby się nie zmarnowało? ;)

Obrazek

Obrazek

Obecnie chyba ktoś ów budynek wykorzystuje - na magazyn. W środku jest kilka pryzm ze starych desek - jakby połamanych dawnych mebli. Jest też dużo gałęzi. Nie wiem czy to opał czy inne zastosowanie? Tylko kto by to stąd woził. I gdzie? Nigdzie wokół nie ma innych domów.

Pewnie niedługo runie dach.. Opału będzie więcej...

Obrazek

Obrazek


Na przejściu granicznym między Rujiena a Lilli

Po łotewskiej stronie stoi domek zabity dechami. Po estońskiej malutki domek jest malowniczo zarośniety bluszczami i kwiatami. Paprocie, łubin, winorośl, puszyste sosenki, jakieś drzewka owocowe, które nadal kwitną, mimo że czerwiec już mamy. Rajski ogród!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

We wnętrzach zachowało się sporo sprzętów i eksponatów. Sądząc po ubraniach i zasłonkach (i ogródku) - ktoś tu gustował w kwiatach!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Popularny w okolicach (Estonia, Łotwa) rodzaj pieca. Taka wielka, blaszana rura. Nigdzie indziej takowych nie widziałam.

Obrazek


Sakurgi

Dom przy przystanku autobusowym. Autobusy chyba wciąż odjezdzaja. Bo rozkład wisi... z datą całkiem niedawną.. Tylko dla kogo? Jakiś autobus widmo??

Obrazek

Na ścianie domu skrzynki na listy - dawno chyba nieużywane.. Zwykle pocztowe skrzynki wieszają tu wewnątrz wiat przystankowych, ale ta chyba była za mała ;) Już by się podróżni nie zmieścili jakby skrzynki wsadzic! ;)

Obrazek

W domostwie chyba trzymali dużo królików i dzieci. Na jedne mieli klatki...

Obrazek

A dla pozostałych szafeczki. Kojarzą mi się z wyposażeniem przedszkoli - zbiorcza szafka, gdzie każdy maluch ma swój kawałek. Opatrzony osobnym, kolorowym znaczkiem, aby dzieciak pamiętał, które drzwiczki jego i nie podbierał cudzych czapek i czekoladek z kieszeni. Może tu takowy przybytek kiedyś istniał??

Obrazek

Szopa otoczona bagnem i chabaziami nad głowe. Próbowałam dojść do owego budyneczku, ale się poddałam. Nie tylko kabaka mogłam zgubić po drodze, ale i sama utracić wizje na okolice i mieć problem ze zidentyfikowaniem kierunku powrotu ;)

Obrazek


Okolice Pahni

Dziwny dom. Jedyny w swoim rodzaju. Generator wiatrów. Zwykle w wietrzny dzień człowiek szuka schronienia w budynkach. Budynek, gdy ma wygrzmocone okna na oścież, może być przewiewny i słabo chronić przed czynnikami atmosferycznymi. We wnętrzach może być przeciąg... Ale gdy na zewnątrz powietrze jest raczej stojące, podchodzisz do domu, zaglądasz do okna - a pęd powietrza zdmuchuje ci czapke?? Jakbyś siadła właśnie na motocykl i ruszyła z kopyta? Próbuje wejść drzwiami. Tu dla odmiany zasysa, a nie dmucha. Mam wręcz problem otworzyć niezamknięte drzwi - bo "wiatr" je przyciska do wewnątrz. "Wiatr" napisałam w cudzysłowiu, bo ja jestem na zewnątrz - a tu wiatru nie ma. Siłując sie z drzwiami w końcu wchodze.. A w środku to już hula istny huragan. I strasznie kręca te podmuchy! Trąba powietrzna tu wlazła i wyjść nie może, miotając sie jak durna po pokojach?

Obrazek

Obrazek

Duje tak, że niektóre cegły z pieca spadają! Jakiś pył i paprochy wwiewa mi do oka! Żesz to szlag! Nie moge tego potem wypłukać przez kilka godzin.. Stwierdzenie "ten dom wpadł mi w oko" nabiera nowego wymiaru...

Obrazek

Wiatr w twarz przynosi też zapach świeżego popiołu i niedogaszonego paleniska. Dotykam pieca.. Jest zimny. Wręcz lodowaty. I mam wrażenie, że skóra sie lekko klei do jego powierzchni. Tak jak czasem na mrozie do metalowej poręczy... A! I znowu ten walcowaty piec!

Obrazek

Opuszczam dom spowity nietypową cyrkulacją powietrza. Wychodze na pochmurny świat.. Świat stojącego powietrza i ciepłego metalu.. Przeszło mi wcześniej przez głowe, że może by spać w tym domu? Może wykorzystać go jako wiate? Myśl ta jednak dość szybko odchodzi.. Można wręcz powiedzieć, że "przeminęła z wiatrem", wywiało mi ją ze łba szybciutko i na dobre... Skupiając się jedynie na racjonalnych kwestiach - na takim noclegu można by się przeziębić! ;)

Szopa kryty ażurowym gontem, którego braki szybko zapełniają liście samosiejek..

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Posty: 2965
Rejestracja: czwartek 19 lut 2015, 23:08

Re: Burze, bagna i wodne ruiny czyli Pribałtika 2019

Postautor: buba » niedziela 27 paź 2019, 13:53

Klooga

Jedziemy nad jezioro Klooga. Jezioro jest duże, ale strasznie młakowate. Ale to nie woda nas tu sprowadza. Nas tu sprowadza beton. A raczej to co z niego zostało i wystaje spomiędzy traw. Na rozległych nadjeziornych łąkach siedzą resztki poradzieckiej bazy. Nigdy nic o niej nie słyszałam. Wypatrzyłam ją na satelitarnych zdjęciach - tzn. gapiąc sie na nie - nie wiedziałam co to jest.

To też w pewnym sensie odpowiedź na wiele zadawanych mi pytań - “buba skąd ty bierzesz te miejscówki??” Ano stąd.

Obrazek

Jak coś wygląda na tyle intrygująco i rokująco - to po prostu jade i sprawdzam. Czasem odbijam sie od płotu, ale czasem trafi sie perełka. Tutaj było po prostu średnio.

Spora łąka jest usiana ruinami.

Obrazek

Obrazek

Najciekawsze sa dwa hangary - długaśne rury, acz o architekturze zupełnie innej niz te spotykane przez nas dotychczas. Po pierwsze są dużo dłuższe. Po drugie są dziurawe! Każde półkole dachu jest zbudowane z dwóch cząstek. A między nimi dziura! Między żebrowaniami też są szczeliny - widać światło. Nie wiem czy bardziej niż gdzie indziej odwalili tu fuszerke - czy się rozlazło? A może one są niedokończone? Może był plan przysypać je ziemią i posadzić trawe jak to zwykle bywało? Tylko czasu zabrakło? Jedno jest pewne - w czasie nawałnic takich, jak przeczekiwaliśmy w bazie pod Vepriai (Litwa) - to tu byśmy mieli niezły prysznic!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Acz widać, że i tutejsze ażurowe rury służą lokalnym celom biwakowo - wypoczynkowym. Ba! Na kanapach można się wyłożyc bardzo wygodnie!

Obrazek

Obrazek

Są też resztki innych budynków. Napisów “z epoki” brak, jedynie popisy współczesnych graficiarzy.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Wgniata nas w ziemie duchota. Kolor nieba i odgłosy z niego dochodzące sugerują, że jakaś burza nam dzisiaj dopucka!

Obrazek


między Hummuli a Oruste

Kolejnej bazy szukamy między Hummuli a Oruste. Miała siedzieć w lesie.. Miejsce odnajdujemy, ale troche za późno. Bazy już nie ma… Pozostały tylko nienaturalne dla kompleksów leśnych szerokie płytowe drogi i troche gruzu. Nie zachował sie ani jeden hangar czy inny zadaszony budynek. Wszystko zrównane z ziemią. Może gdzieś jest jakiś bunkier czy inne podziemie, do którego trzeba wleźć lisią jamą, jak niegdyś udało sie w polskim BARSie? Nie mamy jednak namiaru na nic takiego, więc pozostaje obejść się smakiem i pojeżdzić w kółko leśnym betonem..

Obrazek


między Nursi a Somerpalu
W tutejszych lasach również szukamy bazy... Na satelicie wyglądała fajnie, zbyt fajnie…

Obrazek

Już kawałek przed ostrzega nas znak - 5.5 km “Uwaga na sodurid…”. Co to kurde jest?

Obrazek

Translator mówi, że “wojsko”.. No ale to wiemy juz w domu, już po powrocie.. Nie używamy internetu na wyjazdach.. Ale translator nam nie potrzebny - wiemy, że nie jest dobrze… Potem jest już tylko gorzej…

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Szlabany, tabliczki, opisy sugerujące, że buby tu zdecydowanie nie trzeba… Baza jest chyba bardziej czynna niż przypuszczaliśmy ;) “Ćwiczenia”, “zachować ostrożność” , “teren zamknięty”, “wstęp wzbroniony”. No żesz to szlag! Znowu się wrąbaliśmy na poligon! Taaaaa… słowo “keelatud” jest nam już bardzo dobrze znane…;) Ciągle je spotykamy! Wręcz się śmiejemy, że nim właśnie jest oznaczony nasz szlak! ;)

Skądinąd ciekawe, że lokalne oznakowanie poligonu jest wyłacznie w języku estońskim. Podoba mi się to! Nie rozumiesz to twój problem. Bo np. w Polsce to każde takie wojskowe miejsce opisane jest chyba w co najmniej 4 językach!


Wszystkie estonskie bazy, te i zeszloroczne, są zebrane tutaj:
https://jabolowaballada.blogspot.com/20 ... z-cz8.html

Posty: 2965
Rejestracja: czwartek 19 lut 2015, 23:08

Re: Burze, bagna i wodne ruiny czyli Pribałtika 2019

Postautor: buba » poniedziałek 28 paź 2019, 16:36

Przed nami Łotwa.. Kawałek do przejechania przez ten kraj mamy. Bo z Valki do Lipawy. Zwłaszcza droge wydłuża kilka naszych założeń. Chcemy oczywiście ominąc Ryge. Chcemy jak najrzadziej wjeżdżać na asfalt. Zaczyna się więc nasza kręta, zygzakowata trasa, w poszukiwaniu największego zadupia :) A jak wiadomo - takie miejsca obfitują w miejsca opuszczone i spotkania z dziwnymi ludźmi - więc i tym razem nie było inaczej!

Okolice Valki. Od miasteczka już kawałek. Gdzieś w lesie. Drewiany, parterowy dom. Niegdys zawierający kilka mieszkań dla robotników leśnych wraz z rodzinami. Dom solidny, ale ma coś w sobie z baraku. Nie wiem czy robotniczy klimat czy że taki podługaśny?

Obrazek

Obrazek

Obrazek

We wnętrzach zachowało się jeszcze troche starych mebli. W zależności od mieszkania - w różnym stopniu zdemolowania.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Sporo książeczek dla dzieci wala się tu i tam.

Obrazek

Obrazek

W szopie, pod grubą warstwą pajęczyn, leżą stare narty.

Obrazek

Narty zapewne jeszcze z radzieckich czasów, o czym świadczą różne napisy. Narty są zdecydowanie nie do pary. Ale może na tym polega ich urok? Ciekawe jaki los spotkał dwie pozostałe?

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Na szutrowej drodze przy chatce spotykam trzech kolesi. Twierdzą, że są myśliwymi, ale tak na pierwszy rzut oka (strój, zachowanie, sposób trzymania broni) wyglądają raczej na jakiś partyzantów ;) Są z Kraslavy, ale polować przyjeżdzają w te rejony - bo ponoć więcej tu jest zwierzyny, która przychodzi przez granice z przepastnych, estońskich lasów. Pobliski opuszczony dom służy im jako chatka na wypady i imprezy. W tym celu wysprzątali sobie jedno pomieszczenie. Piec ponoć wciąż na chodzie. Przyjeżdżają tu średnio raz w miesiącu. Za piecem mają gdzieś skrytke na wódke.

Obrazek

Nie wiem czemu, ale chłopaki bardzo nie lubią autostopowiczów. Ba! wręcz ich podejście do tej grupy jest jakieś obsesyjne! Od razu zadają mi to pytanie. Jakieś to jest takie śmieszne - poznajesz nowych ludzi, a oni nie pytaja cie z jakiego jesteś kraju, ani jak masz na imie, - tylko “ jakim środkiem transportu tu przyjechałaś”. Jakaś abstrakcja - o co tu chodzi?? Niektórzy to naprawde mają jakieś manie prześladowcze! Mówie wiec prawde, ze przyjechaliśmy busem - i o tam! stoi. Kolesie są dla mnie mili, wypytuja o szczegóły wycieczki, doradzają co zwiedzić. Do rany przyłóż ekipa! Ale jest w powietrzu jakiś niepokój.. Nie umiem powiedzieć w czym rzecz... Na autostopowiczach ciągle wieszają psy, ten temat powraca jak bumerang - mimo że ja próbuje poruszać inne.. Opowiadają nawet pewną historie, zanosząc się od śmiechu. Trzech chłopaków (chyba z Belgii albo Holandii) stopowało do Estonii. I właśnie w tej chatce postanowili zanocować. Zajęli posprzątany pokój i z niewiadomych mi przyczyn wyjątkowo naszym myśliwym do gustu nie przypadli. Więc najpierw myśliweczki postanowiły ich postraszyć - udając duchy. Gdy to nie przynosiło pożądanego efektu, objęli inną taktykę - zabawa w napad. Drzwi wywalili z kopa, zaczęli strzelać w powietrze, machać maczetami i biegać w kółko wznosząc okrzyki. Straszyć poćwiartowaniem i zakopaniem w lesie. “Ale spinkalali szosą biegiem w stronę Estonii, ha ha ha! Gacie chyba mieli pełne! ha ha ha!”

Jakoś ich poczucie humoru nie do końca do mnie trafia, więc grzecznie odmawiam na propozycje wspólnej imprezy w chatce dziś wieczorem i oddalam sie w stronę busia. Domek w lesie uznaję bowiem za zwiedzony, a wspólne tematy z nowo poznaną ekipą za wyczerpane...


Jedziemy dalej...

Prawdziwym zagłębiem opuszczonych domów są pyliste drogi w okolicach Nigrande, Vainode. To tereny naszego pierwszego spotkania z Łotwą w 2013 roku. Miejsce, gdzie zakochaliśmy się w tym kraju do obłędu - w jego pustce i klimacie bezkresnych przestrzeni, drewnianych domów, poradzieckich baz i sympatycznych ludzi. Terenów z nutką nostalgii i zawieszenia w niebycie... Uwielbiam tą przygraniczna droge! Mogłabym nią jeździć tam i spowrotem... i długo, długo by mi się nie znudziło!

Dom, niedaleko Vibini, przy którym wtedy spaliśmy, wciąż stoi - choć zniknęła nasza szopka :( Ta szopka, w której miała miejsce niezapomniana impreza pewnego chłodnego majowego wieczora...

Obrazek

Obrazek

Szopa nr 2

Obrazek

Garaż, w którym postawiliśmy wtedy namiot, wciąż stoi, ale z nieco zawalonym dachem..

Obrazek

Obrazek

Sam opuszczony dom zmienił sie niewiele. Nietypowy budynek dla tej okolicy. Bardzo duży i murowany.

Obrazek

Obrazek

Wnetrza... Lampy, wersalki... i grube rury - piecowe, przykiblowe.. I szklanki musztardówki. Naliczyliśmy ich tu chyba ze 30. I jako wazony na kwiatki, i w kuchni w kredensie, i rozbite na podłodze - widać używane przez jakąś żulerska ekipe całkiem niedawno.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek


Takimi lekturami się tu niegdyś delektowano.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Tym razem zwiedzamy też taki domek.

Obrazek

Obrazek

W środku oczywiście znów ten rurowaty piec!

Obrazek

Chyba jakaś sławna postać tu kiedyś mieszkała!

Obrazek

Tu jakieś domostwo pokołchozowego pochodzenia.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

I inne domy wydmuszki wyłaniające się tu i ówdzie zza zakrętów lokalnych, pylistych dróg...

Obrazek

Obrazek

Kronauce. Zatrzymujemy sie pod kolejnym opuszczonym domem - a może to była jakaś dawna knajpa przydrożna?

Obrazek

Obrazek

Ale to nie ów dom jest główna atrakcją tego miejsca.. Jest tu też opuszczona wieża na skrzyżowaniu. Ciekawy obiekt!!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Nie wiem czym było to miejsce w czasach swej świetności. Może jakaś policyjną budką? Kojarzy się też z wieżą ciśnień. Obecnie nada sie na awaryjny nocleg, najlepiej dla jakiegoś rowerzysty czy autostopowicza konesera (moze tu myśliwi z maczetami nie przyjdą?? ;) ) Myśle, że jak ktoś przyjdzie tam wieczorem, wylezie po drabince i sie kimnie - to żadnego problemu nie będzie. A na na trase blisko ;) Miejsca w środku na pięterku dla dwóch osób. Na parterze tez zadaszone miejsce, ale na górze jakoś chyba fajniej!

A czasem próby eksploracji opuszczonych domów kończą sie...hmmm... zaskakująco! ;) Tak jak np. w Upmalas...

A przez łotewskie zaułki prowadzą nas takie miłe drogi!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Posty: 2965
Rejestracja: czwartek 19 lut 2015, 23:08

Re: Burze, bagna i wodne ruiny czyli Pribałtika 2019

Postautor: buba » wtorek 29 paź 2019, 18:00

Do Lipawy jedziemy po raz drugi. Byliśmy juz tutaj w 2013 roku. Spaliśmy przy nadmorskiej twierdzy, szukaliśmy tuneli w bagnistych bobrowiskach, kupowaliśmy stare odznaki na miejscowym bazarze. Część ekipy poszło hen! w morze po długaśnym molo i poznakomiło sie z rybakami.. Jeden dzień w Lipawie… Pozostał niedosyt, zachwyt tym miejscem (zdecydowanie spełniającym moje oczekiwania wedle ilości ruin wokoło ;) i jakiś rodzaj tęsknoty za utopionym w lesie blokowiskiem, jakby przeniesionym z dawnych lat, za tym piachem wymieszanym z betonem i zapachem żywicznego, sosnowego lasu.. I usilna chęć, aby znów tam wrócić, więcej się powłoczyc zaułkami, zobaczyc to dziwne “głazowisko”, które majaczyło gdzieś we mgle na brzegu morza jeszcze dalej na północ niz rozłożyliśmy się wtedy biwakiem.. Chcieliśmy juz tu zawitać rok temu, ale awaria busia to uniemożliwiła. Ale teraz sie udało! W pewien szary i mokry czerwcowy dzien suniemy więc w strone jednego z moich ulubionych miast!

Mówienie, że “lubie Lipawe” czy “Lipawa jest jednym z moich ulubionych miast” jest jednak nieco naciągane. Bo tak naprawde wszystkie moje zainteresowania, ulubienia i fascynacje kręcą się wokół Karosty - północnej, silnie zmilitaryzowanej dzielnicy tego miasta, oddzielonej od reszty terenu symbolicznym kanałem. No a między Lipawą a Karostą nie można stawiać znaku równości… Dopiero w tym roku dowiedzieliśmy się różnych lokalnych niuansów i animozji. Poprzednio żyliśmy w błogiej nieświadomości ;) Dowiadujemy się między innymi tego, że ponoć Lipawa Karosty bardzo nie lubi. I z wzajemnością. Że ponoć nie ma na Łotwie tak łotewskiego miasta jak Lipawa. I tak rosyjskiego (a raczej poradzieckiego) jak Karosta. Procentowo w statystykach wygląda to ponoć podobnie jak w innych miastach. Tylko, ze tam ludność jest wymieszana, a tu granica biegnie kanałem...

Problem na linii Lipawa - Karosta jest tez taki - że z jednej strony Lipawa Karosty się wstydzi i nia pogardza. Że to takie slumsy, getto i miejsce niebezpieczne z politycznego punktu widzenia.. Że lepiej by się od tej Karosty odżegnać, odłączyć i nie mieć z nią nic wspólnego. A najlepiej jakby ona przestała w ogóle istnieć... Że to miasto alkoholików, ćpunów i bezrobotnych sierot po Sajuzie. Że to teren ruin i odrapanych blokowisk, gdzie czas jakby się zatrzymał w poprzednim tysiącleciu. Ale z drugiej strony Lipawa stawia na turystyke. A jak przyjeżdżają zagraniczni turyści - to gdzie walą? Ano do Karosty. Bo tam więzienie przerobione na lunapark, bo tam forty, bo tam stary beton w morzu leży i mozna sobie lansiarską fotke na instagrama walnąć... Bo to Karosta odróżnia Lipawe od innych łotewskich miast i w dużej części stanowi o jej inności i atrakcyjności. Wiec nie jedno solidnie tu zgrzyta oraz wiele wątpliwości i dylematów tli sie na linii kanału dzielącego te dwa światy...

Nazwa dzielnicy Karosta pochodzi od slowa “port wojenny” - po łotewsku “kara osta” (ech... jak niektórzy lokalni Rosjanie się zabawnie wkurzają jak sie im przypomina, że "ich miasteczko" nazywa sie po łotewsku! ;)

Miejsce to nie ma historii jako osada, wieś czy cywilne miasto. W XIX wieku powstala na pustym brzegu morza jako wojenny port. Czyli już za carskich czasow rozpoczął sie czas rycia podziemi, bunkrów i stopniowego zalewania terenu betonem. Z budową (i późniejszymi próbami rozbiórki) tych fortów jakoś się strasznie miotano. Już jakoś na poczatku XX wieku, (a więc bardzo niedługo po rozpoczęciu budowy) uznano pomysł na ową twierdze za chybiony, za pomyłke i sporo świeżo postawionych obiektów próbowano wysadzić w powietrze. Jedno jest pewne - że lipawskie forty nie wypełniły swojej pierwotnej misji. Budowa została przerwana, a i wysadzanie nie było zbyt konsekwentne. Budowle pozostały więc na miejscu w pewnej formie zawieszenia, co patrząc na nie - nie zawsze jest tylko przenośnią ;)

Tyle ze strony ludzi z dawnych lat - jeśli chodzi o ich wkład w uatrakcyjnienie lokalnego brzegu i dostosowanie go do bubowych potrzeb estetyczno - wypoczynkowych ;) Resztę zrobiła juz przyroda - fale i morska bryza. Stary skorodowany beton wtopił się w krajobraz.. Miejscami przypomina wręcz skały, tylko wystajace tu i ówdzie druty i inne kawałki metalu sugerują tworzącą je niegdyś ręke człowieka.

Przez 50 lat za czasow ZSRR Karosta była zamknietym miastem, bazą Floty Bałtyckiej. Nawet mieszkańcy Lipawy nie mieli tam wstępu. W latach 90-tych ponoc zasłynęła jako miejsce o bardzo wysokim wskaźniku przestępczości. Teraz sie ponoć poprawiło. Choć póki co nie włóczyliśmy sie wieczorami zaułkami blokowisk i nie siedzieliśmy po lokalnych spelunach gawędząc z lokalsami o życiu... Acz kiedyś i z tą stroną Karosty mielibysmy chęć się zaznajomić! Póki co jednak padło na bunkry i ruiny. Te nadwodne. Szukać betonu bardziej w głębi lądu też kiedyś będziemy, ale to na jakimś kolejnym wyjeździe.


Dziś trafiamy do najbardziej północnej części lipawskiej twierdzy na brzegu morza. Miejsce to jest zwane “Bateria nr 1”. Jedno jest pewne - tu nas jeszcze nie było! To miejsce wtedy, w 2013 roku, omineliśmy - spiesząc sie na podbój różnych okolicznych poradzieckich baz. Tutaj bunkry też leżą w morzu i na plaży. A nad głowami huczy nam wiatrak potwór. Jak ja nienawidze tych konstrukcji! A ostatnimi czasy wszędzie tymi paskudztwami muszą upstrzyć krajobraz...

Dziś jest chyba najbrzydsza pogoda z całego wyjazdu - zimno, szaro i na przemian siąpi i solidnie leje...

Obrazek

Ale i tak idziemy pozwiedzać ten nietypowy brzeg, rosochatym betonem opadający do morza. Zwykle, gdy po powrocie do domu wgrywam zdjęcia na komputer - to je prostuje, bo nie wiedzieć czemu większość zjeżdża mi na jedną strone. Przy zdjęciach z tej twierdzy proces ten był niezmiernie trudny - czasem wręcz niewykonalny! ;) Bo tu nie ma pionów i poziomów, tu wszystko faluje i łamie sie losowo we wszystkich perspektywach. Linia morza zdaje się być jedyną trzymającą fason - acz momentami mam wrażenie, że też nie do końca. Tu wszystko jest krzywe, popękane i zastygłe w najbardziej fantazyjnych pozycjach, które na oko wydają sie być totalnie nietrwałe - ale jednak siedzą w większości mocno swoim ciężarem w piachu klif lub zaryte w morskim dnie. I chyba nic prócz sztormu gigantu nie jest w stanie ich ruszyć... Bunkry porastają różyczki, mech, porosty, glony i wszelakie inne oślizgłe i aromatyczne stworzenia nadmorsko - naskalne.

Skaczemy więc po ogromnych blokach betonu, wspinamy sie po zbrojeniach, chowamy przed nagłymi ulewami pod mniej lub bardziej cieknącymi okapami lub wpełzamy w ciemne czeluście powykrzywianych korytarzy. Czasem zalewa nas fala deszczu, a czasem fala morskiej grzywy. Nigdy nie wiadomo skąd woda uderzy - czy z góry, czy z boku czy wytryśnie ze spękanej podłogi! Czasem zjeżdzamy na kuprach po mokrym piachu i błocie, których nawisy akurat postanowiły ujechać nam masowo spod nóg, wiedzione jakąś przyspieszoną grawitacją albo nagłą tęsknotą za spotkaniem z morzem.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Kabak oświadcza “Jakie to jest fajne miejsce na zabawe w chowanego!!!” Niestety... paskudni rodzice się nie zgadzają. Zabawa mogłaby sie okazać zbyt pasjonująca ;) Ciekawe czy nam to wypomni z wyrzutem za ileś lat...

Szarość betonu, zlewającego sie z szarym niebem i szarą wodą, ożywia dzisiaj jedynie kabacza kurtka i czasem jakieś graffiti.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

My z toperzem maskujemy sie tu całkiem dobrze ;) Zdjęcia pt. "znajdź turyste" ;)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Okno pełne morza...

Obrazek

Obrazek

Niektórzy przywitali sie z morzem jak trzeba! Ja się nie zmusiłam dzisiaj.. Zzzimno!

Obrazek

Spacer w kapturze to jedno, ale troche słaba taka pogoda na biwak na brzegu morza, na dłuższą nasiadówke, gotowanie żarcia, cieszenie się plażą, falami i morskim widokiem. Ale okolica oferuje atrakcje i na taką pogode! Znajdujemy sobie rure! Taką wielką, żebrowaną, jakby hangar na rakiete albo co :) Rura jest zadaszona, więc jest w niej sucho. Wieje też nieco mniej niż na zewnątrz, ale przewiew jest wystarcający aby dym ogniska nie wygryzł nam oczu. Rozpalamy jeden z brzozowych pieńków - tych "pochodni drwala", które zakupiliśmy na łotewskiej stacji benzynowej. Taki biwak to ja rozumiem! :)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Wjechać pod dach się niestety nie da (tak jak uczyniliśmy rok temu w hangarach litewskiej bazy koło Vepriai) - wiec biedny busio moknie nieopodal..

Obrazek

Obrazek

Mimo nieciekawej pogody troche ludzi się przewija po tutejszym wybrzeżu. Można by ich podzielić na dwie główne grupy - "lokalny dres" i "zagraniczny turysta". Pierwszy typ zdaje sie bunkrów nie zauważać, zwykle jest wpatrzony w puszke z piwem lub cycki swojej dziewczyny. Drugi typ również na patrzy na morze czy stary beton - gapi sie tylko w ekran swojego smartfona. Jeden i drugi typ więc bardzo często sie potyka i klnie w różnych językach, w zależności od typu. Kilku prawie wlatuje przez dziurę przydachową do naszej rury, acz ostatecznie zwykle wpada tylko noga, a reszta się klinuje.

Szarość wieczorna zostaje na chwile przerwana. O dziwo mamy okazje dziś oglądać zachód słonca! Najbardziej niesamowity i upiorny (ale i w swojej inności zachwycający) zachód słonca jaki miałam okazje oglądać w swoim życiu. I idealnie pasujący do postapokaliptycznego klimatu tego miejsca…

Obrazek

Obrazek

Do snu nie grają nam morskie fale… wszystko zagłusza swoim ponurym szumem wiatrak gigant.. Czy śpisz czy idziesz siku - cały czas tło wypełnia “uuuuuuu”” i machanie skrzydeł potwora, który zasłania pół nieba.. Niezły koszmar mieć coś takiego przy domu… A niektórzy mają i nikt ich o zdanie nie pyta... Ja po jednej nocy dostaje szału od tego ciągłego “uuuuuu””, które jakoś wgryza się do głowy a nawet pulsuje gdzieś na wysokości kręgosłupa. W nocy sobie też wkręcam, że będzie wesoło jak przyjdzie burza.. Albo jak np. akurat dziś jedno z tych skrzydeł postanowi odpaść… ;) Na szczęście jednak wiatrak się nie rozpada i rano robi takie samo obrzydliwe “uuuuuu” jak wieczorem. No ale na drugi nocleg to się raczej rozłożymy gdzieś już dalej od niego!

Nie wiem czemu, ale z wieczora wiatraczysko nie załapało sie na żadną fotke. Więc są tylko poranne... Jaki ten busio przy nim malutki, jak mróweczka!

Obrazek

Poranek wstaje cudownie pogodny! Zatem cały dzień będziemy się włoczyć po tutajszych plażach, lasach i ruinach! Wygrzewać sie na ciepłych piachach i betonach wystawiając pyski do słońca!

Jedyne pozostałości wczorajszego deszczu!

Obrazek

Obrazek



cdn

Posty: 2965
Rejestracja: czwartek 19 lut 2015, 23:08

Re: Burze, bagna i wodne ruiny czyli Pribałtika 2019

Postautor: buba » środa 30 paź 2019, 18:43

Po deszczowym i szarym wczorajszym dniu chyba jeszcze bardziej doceniamy potoki słonca i błękity dzisiejszego nieba!

W takich miłych okolicznościach spożywamy sobie śniadano na lipawskiej “Baterii nr 1”.

Obrazek

I mimo że tutejsze bunkry już wczoraj zwiedzaliśmy - dziś robimy obchód okolicy po raz kolejny. W słońcu wygląda to wszystko totalnie inaczej!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek


Napewno dzisiaj jest przyjemniej łazić wybrzeżem, acz taki dzień jak wczoraj też miał swój niezaprzeczalny urok!

Wyruszamy też plażą na południe - w stronę “Baterii nr 3”.

Jest też tu niedaleko “Bateria nr 2”, ale jest raczej niedostępna do zwiedzania, bo chyba jakieś wojsko nadal ją użytkuje.

To miejsce chyba wczoraj przegapiliśmy!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Klimaty niespiesznego przemierzania pustych plaż, smagającego gęby wiatru i zapachu igliwia...

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek


Idziemy tak sobie, fale szumią, słoneczko przygrzewa, a nas wypełnia jakieś poczucie bezgranicznego szczęścia. Czasem przychodzą takie momenty, gdy na człowieka spływa radość - ale taka wielka, że aż jakaś wydaje się irracjonalna! No bo nic takiego się nie dzieje, żeby aż tak cieszyć jape. Jakieś takie poczucie spokoju, sielanki i zachwytu nad otaczającym cie krajobrazem - jakby cały świat się do ciebie uśmiechał. I tu właśnie jest jakieś takie dobre miejsce. Ide więc sobie, coś podśpiewując, podskakując (jakbym miała ogon to bym nim zapewne merdała ;) ), zastanawiając sie nad pięknem tego miejsca i tej ulotnej chwili o zapachu morskiej bryzy i sosnowego lasu i… nagle widze napis wysprejowany na bunkrze.. “Wiedz, że te chwile są bezcenne”.

Obrazek

No żesz … Jakie dziwne zjawisko! O co tu chodzi? Nagle twoje myśli pojawiają wymalowane na betonie.. Dlaczego akurat tu i teraz??? Niesamowite.. Widać wyraźnie ktoś czuł to samo co ja - i dał temu swój artystyczny i trwały wyraz! Może tu rzeczywiście jest jakieś “dobre miejsce”? I dokładnie tu, a nie gdzie indziej coś emanuje z ziemi, powietrza czy morza? Nigdzie indziej już podobnego napisu nie napotkaliśmy. Może dlatego, że juz w żadnym innym miejscu takiego “skoncentrowanego szczęścia” nie było?

Jesteśmy gdzieś w połowie drogi między skupiskami zwalonych do morza budynków. Tu też leży bunkier, ale taki pojedynczy. “Leży” bo częściowo wleciał do morza - odpadł od swojej nasady na klifie i zarył sie nosem w piachu.

Obrazek

Obrazek

Można bez problemu wleźć do jego wnętrza. W środku jest piach. No i duży przechył całego budyneczku. W kolejnym pomieszczeniu, częściowo wypełnionym wodą ten “przechył” dokładnie widać.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Co chwile budynkiem wstrząsają mocne wibracje i głuchy łoskot rozlega się echem po wszystkich pomieszczeniach. To kolejna fala rozbiła swe grzywy o beton, który napotkała na swej drodze.. Ciekawie byłoby spać w tym miejscu!

Miejsce to zasysło nas na dobre.. Skaczemy po betonie i korzeniach, obserwujemy fale, leżymy na piasku.. Nie wiem ile czasu tu spędzamy.. Kilka godzin? To miejsce ma jakąś niesamowitą magie i jakoś nie możemy się stąd ruszyć.. Jakbyśmy podświadomie chcieli, aby te “bezcenne momenty” trwały jak najdłużej…

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Takie “wakacje na Bałtykiem” to ja rozumiem! :)

Obrazek

Niedaleko brzegu, na wydmie, są też jakieś umocnienia okrągłego kształtu. Betonowe korytarzyki okalają trawiaste dziedzińce - obecnie najczęściej wykorzystywane jako miejsce ogniskowe.

Obrazek

Napis nie zadziałał, śmieci troche jest... Różowe ognicho płonie dzień i noc :)

Obrazek

Stare napisy we wnętrzach trudne są do odszyfrowania.

Obrazek

Widać wyraźnie podpisy jakiś całych grup żołnierzy, widac stacjonujacych tu w latach 70tych.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Całe lasy sa tu faszerowane betonem... Gdzie nie pójdziesz możesz sobie wleźć pod ziemie (co ochoczo raz po raz czynimy!)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Są też betonowe wieże ukryte na pagórkach wśród sosen. W odróżnieniu od tych np. w Suurpei, tu trzeba się już troche nagimnastykować i nawspinać, żeby wciągnąć sie na góre. Acz widać, że nie przekracza to umiejętności lokalnej młodzieży. Fajnie tu mają.. Impreza tam na górze musi być ciekawa - merdając nogami z balkonika i z wysokości patrząc na morze i las...

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek


cdn

Posty: 2965
Rejestracja: czwartek 19 lut 2015, 23:08

Re: Burze, bagna i wodne ruiny czyli Pribałtika 2019

Postautor: buba » środa 06 lis 2019, 23:49

“Pojechać nad Bałtyk i iść na spacer po molo” - nie brzmi to jak ciekawy plan dnia. Ale można się mocno pomylić! Bo wszystko zależy od definicji. Od definicji tego “co to jest molo”. Jeśli uznać, że molo to “pomost, nasyp lub grobla wysunieta w morze, przeznaczona dla pieszych, pojazdów lub obsługi statków” - to lipawski obiekt zdecydowanie nim jest. Ale statystyki (przynajmniej te internetowe) się nim nie zachwycają i raczej przemilczają jego istnienie - mimo że jest chyba najdłuższym molo na Bałtyku. ( w ogole dłuższe jest chyba tylko w Anglii, w Southend-on-Sea...) Lipawskie molo ma prawie 2 km! Ale nie w długości jego moc - a w klimacie. W Polsce by się zapewne takie nie uchowało, a napewno by sie nie uchował swobodny dostęp do takiego miejsca - bez barierek i o malowniczo nierównej powierzchni. Pewnie by okratowali, otoczyli polem minowym i ochroniarzami z kałachami - żeby turysta sobie przypadkiem nóżki nie skręcił i żeby go chronić przed nim samym (bo system lepiej od ciebie wie co jest dla ciebie dobre..). Ale widać na Łotwie jest jeszcze troche wolności - i dlatego tak bardzo polubiliśmy ten kierunek na nasze wyjazdy! Po molo więc spacerują zakochane pary, żuliki obalają flachy, a wędkarze mogą suchą stopa łowić prawie na pełnym morzu.

Więc i my w pewne słoneczne popołudnie tam wycieczke zapodaliśmy! Suniemy - ot tam! hen! gdzie pas betonu prawie znika na horyzoncie! Lipawskie molo pierwotnie nie było zbudowane aby turyści pokroju buby mogli sie nim cieszyć - było falochronem. Jego funkcją miała być ochrona bazy łodzi podwodnych.

Początek trasy jest mało pasjonujący - ot szeroki wał betonu, jak ulica albo most.. Acz każda betonowa płyta ma to coś w sobie, że miło się po niej idzie. Zwłaszcza jak nadgryzł ją już ząb czasu. A i dobrze wiemy, że bedzie coraz lepiej! :)

Obrazek

Obrazek

Z każdym krokiem bardziej czuć morze, ląd się oddala, wzmaga sie wiatr i zapach jak ze starego kutra! Prawdziwy klimat zaczyna się jednak nagle - wyraźnie można wskazać miejsce gdzie on wyskakuje i pokazuje swoje prawdziwe oblicze! Tam - gdzie się kończy falochron z betonowych bloków! Tam zaczyna się to miejsce, dla którego tu przyszliśmy. To już jakby nie beton - to jakby wyżarta erozją skała, to miejsce walki wody i wichrów z jakimś kawałkiem ludzkiej cywilizacji.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Być tu podczas troche większej fali musi być… hmmmm… mocno ekscytujace! Szukałam po necie zdjęć w stylu “sztorm na molo w Lipawie” - próbowałam to wpisywac nawet po łotewsku, ale nic szczególnie ciekawego mi nie wypluło. Nie wiem czy śmiałków nie było? Czy tym, mającym najlepsze kadry - jednak nie było dane wrócić i podzielić sie swoimi emocjami ze światem? ;)

My pogode mamy ładną, więc emocji nie ma. Jest sielankowy spacerek i cieszenie gęby do słonca, betonu i niewielkich falek chlupiących ze wszystkich stron.

Obrazek

Wśród odwiedzających molo dominują wędkarze..

Obrazek

Obrazek

A tak się prezentuje samiuśki cypelek lipawskiego molo! Dalej już tylko fale i morskie głębiny!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

A nie - jeszcze ciut dalej ten budyneczek leży w wodzie!

Obrazek

Po bokach są też małe, betonowe “wysepki”, ale tam dociera tylko ptactwo!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Czy to dobrze jak falochron na ciebie patrzy? ;)

Obrazek

A horyzont zamykają klimaty portowe. Tłuste statki, dźwigi, przeładunki, zsypy..

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Czasem jakaś pomniejsza łajba też się pojawi - tu i ówdzie kolebiąc sie na falach.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Z zarośli wyłaniają się też lśniące kopuły cerkwi.

Obrazek

cdn

Posty: 2965
Rejestracja: czwartek 19 lut 2015, 23:08

Re: Burze, bagna i wodne ruiny czyli Pribałtika 2019

Postautor: buba » czwartek 07 lis 2019, 18:13

“Bateria nr 3” widziana z oddali, od strony wody - a dokładnie gdzieś z molo. Kolejne skupisko bezładnie rozrzuconych bunkrów na lipawskim brzegu! Tu będziemy dziś spać! :)

Obrazek

Obrazek

Tu też wszystko malowniczo zjechało z klifu.

Obrazek

Obrazek

Dziś nie zrobilismy tutaj wielu zdjęć. Miejsce obfociliśmy dokładnie 6 lat temu, spędzając tu pewne słoneczne acz chłodne majowe popołudnie, lodowatą noc i mglisty poranek.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

A dziś namierzamy bardzo przyjemne miejsce biwakowe! Acz wietrzne nieco - więc nie palimy ogniska.

Obrazek

Wędkarskie klimaty wieczorne.

Obrazek

Obrazek

Trafia sie tylko jeden incydent, który wręcz nie wiadomo jak skomentować. Wybrzeżem idzie niemiecka wycieczka - trzech dorosłych (więc chyba opiekunów) i około 10 sztuk dzieciaków, na oko 10-13 letnich. Wycieczka bardzo poprawna politycznie, bo posiadająca na stanie trzech ciemnoskórych i jednego skośnookiego. Dzieciarnia zachowuje sie jak wypuszczona właśnie z cyrku (albo oddziału zamkniętego). Drą japy aż klify drżą, biegają na oślep mało nie tratując kabaka, zdają się w ogole nie widzieć (albo totalnie ignorować) otaczający ich świat. Idąc rzucają do siebie piłkę do rugby, która za którymś kolejnym rzutem wali w busia - na szczęście nie w szybe, ale w metal, więc obywa się bez większych strat. Sytuacja powoduje jedynie salwy śmiechu i radości. Opiekunowie nie reagują. Zdają się nie zauważac i dyskutują ze sobą na jakiś wciągający temat, żywo gestykulując i wznosząc się na takie poziomy uduchowienia, że chyba niedługo anieli ich uniosą ku niebu.. Ekipa na szczęście sie oddala - i już nigdy nie wraca.. Nie wiem co to było, ale z całego serca im życze, aby tą rugbową piłką upolowali auto jakiś miejscowych dresów, których jak było widać wczoraj pod wiatrakiem - w Lipawie, a zwłaszcza w Karoście, nie brakuje...

W nocy zostajemy prawie sami na naszym plażowym biwaku. W sąsiedniej zatoczce tylko stoi czerwony bus na lokalnych (tzn. łotewskich) blachach. Niestety nie umiem ocenić czy jest stąd czy z przeciwległego konca kraju. Zasiedla go ciekawa ekipa. 1 facet, 3 kobity i 1 gdzieś dwuletni dzieciaczek. Wszystkie babeczki bardzo dbają o faceta, co chwile donosząc mu jakieś smakołyki lub kolejne piwo. Toperz zazdrości - cytat: “ten to się ustawił w życiu” :) Wszystkie dziewczęta na zmianę opiekują się dzieckiem, wiec ciężko wysnuwać jakieś domysły, która jest matką. Ekipa nosi długie dredy i powłóczyste szaty. Na plaży tańczą i zapodają różne ćwiczenia, które nieco przypominają joge, ale są bardziej dynamiczne.

Do snu kołysze nas szum fal.. Jak to miło jak nie ryczy wiatrak!

Obrazek

Obrazek

Rano ekipa z czerwonego busa zbiera się dosyć szybko. Robią przepierke w dużych miednicach, dobranych kolorystycznie do barw karoserii auta i odjeżdżają w siną dal, powiewając świeżo upranymi kolorowymi ciuszkami.

Poranek jest tutaj dosyć pusty.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

W ogóle miejsce jest mniej odwiedzane niż rejon podwiatrakowy. Zawijają dwie starsze babki z leżaczkami. Chodzi też koleś w pomarańczowej kamizelce, który zbiera śmieci i wyjątkowo taksującym wzrokiem mierzy nasze rejestracje. Chwile nawet stoi i im się przygląda, a jego twarz staje się buraczkowa. Może był kiedyś w Oławie i zebrał tam wpierdziel? Albo mu autobus uciekł lub kupił nieświeżą kiełbasę? Nic jednak nie mówi tylko się oddala szybkim krokiem w strone lasu... Nie spodobał nam się ten koleś…

W czasie porannej przekąpki w morzu słyszymy gwizdek. Na brzegu stoi dwóch policjantów i do nas macha. No cóż.. Trzeba podejść.. Mam nadzieje, że nie chodzi o tą "zupę" z łopianów, którą wczoraj “ugotował” kabak.. Że to nie było jakieś chronione albo co.. Bo łopiany leżą rozwłóczone koło busia.. Mieliśmy plan to posprzątać przed odjazdem.. Co zatem sprowadza przedstawicieli lokalnej władzy? Ponoć źle zaparkowany busio - za blisko klifu. Mamy go przestawić 20 metrów w strone lasu - bo tu ponoć niszczy trawe (matko, żeby oni nie skierowali wzroku na tą “zupe”...) a! i jeszcze obciążamy klif. Tłumaczę im, że wczoraj na zachód słońca to tu na klifie stało chyba z 20 aut (w tym jedna prawie ciężarówka) i oni nie obciążali? Ponoć tak jest codziennie - ciężko, żeby oni o tym nie wiedzieli. No ale teraz jesteśmy tylko my - więc my musimy się przestawić. Widać auta bardziej obciążają klify o poranku. Cóż, dobrze że nie zwlekli się z wieczora, bo stojąc te 20 metrów dalej nie byłoby z okna widoku na morze! Padają też dziwne słowa, wplecione gdzieś między wierszami. Że jest tu jakieś niepisane prawo (które miejscowi znają), że auta ustawia się tak, aby ich nie było widać z molo... (a bliskość do skraju klifu czy jakaś tam trawa mają znaczenie zdecydowanie poboczne). I coś w tym jest.. Tylko busio stał jak na patelni. Wszystkie inne auta, które pojawiły się tu wieczorem, stały tak, że zasłaniał je klif, pagórki albo bunkry! I faktycznie jak wczoraj byliśmy na molo - to nie było widać żadnych aut w zatoczkach "Baterii nr 3".. Policaje ogólnie są przyjazne i chyba też czas działa na naszą korzyść... Gawędzimy dłuższą chwile o atrakcjach okolicy, miejscach biwakowych. Opowiadają nam też o jakimś leśnym bunkrze, gdzie lepiej nie wchodzić bo już 5 osób przepadło tam bez śladu. Ponoć łatwo go rozpoznać bo drzewa przy nim są pomalowane w paski. Lokalizacji nie chcą zdradzić, ale pokazują fotki na telefonie. Cóż... Pozostaje mieć nadzieje, że jak jeszcze kiedyś zawiniemy do Lipawy i będziemy się włóczyć po lasach - to najpierw zobaczymy pasiastość drzew, a potem żarłoczny bunkier - a nie na odwrót ;) Mam też wrażenie, że ci policaje przyjechali tutaj, aby się do nas przyczepić, ale w międzyczasie porzucają ten plan. Mam też pewne przypuszczenia, że nie trafili tu z przypadku - tylko ten śliski zbieracz śmieci maczał w tym swoje brudne łapska..



Na dziś mamy jeszcze w planie obejrzeć pas bunkrów w lesie, niedaleko wiatraka, zwanych Fortem Północnym....

cdn

Posty: 2965
Rejestracja: czwartek 19 lut 2015, 23:08

Re: Burze, bagna i wodne ruiny czyli Pribałtika 2019

Postautor: buba » sobota 09 lis 2019, 21:09

Ruszamy też obadać kolejne skupisko lipawskich bunkrów. Miejsce nazywane jest różnie - Fort Ziemelu, Fort Północny, północne umocnienia... Chodzi o ten pas betonu zaczynający się przy "Baterii nr 1" i wzdłuż drogi Jatnieku iela ciągnący się wgłab lądu. Zawiera dwupoziomowe budynki. W niektórych korytarze rozłażą sie dodatkowo na boki, w innych nie.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Czasem górne i dolne poziomy są od siebie zdecydowanie oddzielone...

Obrazek

A innym razem zaczynają sie ze sobą zlewać...

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Wiele korytarzy posiada ciekawą i kolorową szatę naciekową.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Na ścianach bunkrów można znaleźć też sporo napisów. Część z nich zostawili stacjonujący tu niegdyś żołnierze - są wpisy z lat 70 tych, z 90 tych.. Z 80 tych jakos nie bylo! Ani tu, ani tam w lesie na wydmie!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Czernihów zaznaczył swą obecność z przytupem!

Obrazek

Obrazek

A tu Białorusini - pozdrowienia z witebskiej oblasti.

Obrazek

A tu chyba coś po gruzińsku?

Obrazek

Obrazek

Są i współcześniejsze napisy - będące potwierdzeniem sympatii politycznych tej dosyć mało łotewskiej dzielnicy…

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Są motywy roślinne wskazujące wejścia na wyższe poziomy uduchowienia ;)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

A tu to ja sama nie wiem! Idziesz sobie wilgotnym, ciemnym korytarzem i nagle bum! Spotykasz pięciu panów w czerni ;) Wygląda jakby jakaś impreza tu była?

Obrazek

Roślinność malowniczo porasta stare ściany..

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Wszystko utopione jest w zieleni - w wysokich trawach i bujnym, malowniczym chaszczu!

Obrazek

Obrazek

Czasem prowadzą nas gdzieś strzałki...

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Wąskie korytarzyki...

Obrazek

Obrazek

Obrazek

I przestronniejsze sale..

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

A czasem trzeba pokombinować jak ominąć kłąb kolczastego drutu.

Obrazek

Obrazek

Jadąc pierwszego dnia obrzeżami miasta, w zacinajacym deszczu i chlapie, rzuca się nam w oczy pomnik z dawnych lat. Ciekawy pomnik, dosyć nietypowy - zarysy postaci z drutu.. A wstążke to tu chyba sprzedawali na metry ;) Bardziej już sie obwiązać chyba nie dało! Cóż... wygląda to bardziej na współczesną manifestacje sympatii politycznych niz na upamiętnienie poległych sprzed lat...

Obrazek

Obrazek

Obrazek

A ta kobita z pomnika to jakoś dziwnie na mnie patrzy!

Poźniej, po powroce do domu, czytając w necie o Lipawie, dowiaduje sie, że kawałek za pomnikiem był kolejny fort - zwany "Średnie Umocnienia" albo "Fort Średni". Szkoda, że o nim nie wiedzielismy... Choć w taki deszcz pewnie by nam się i tak nie chciało brodzić w trawie po pas i go szukać... Cóż.. wrócimy tu jeszcze! Karosta rzuciła na nas jakiś urok.. Coś nam zadała... Wrócimy tu na bank...


cdn

Posty: 2965
Rejestracja: czwartek 19 lut 2015, 23:08

Re: Burze, bagna i wodne ruiny czyli Pribałtika 2019

Postautor: buba » niedziela 10 lis 2019, 20:04

Jedziemy w strone litewskiej granicy. Zawijamy jeszcze do Pape, jednej z wiosek nad morzem. Różni ludzie mi tą miejscowość polecali - ktoś w internecie, a i lipawscy policjanci rozpływali się jak tam dziko i pusto... Sama wioska niezbyt przypada nam do gustu - jedno wielkie daczowisko, wszędzie “teren prywatny” i “zakaz wjazdu”. Nad samym morzem faktycznie jest parking i miejsce biwakowe. Jednak w porównaniu z estońskimi RMK jest urządzone mało sympatycznie i totalnie niepraktyczne, a widać kasy wydali dużo więcej. Placyk to totalna patelnia - wygląda na to, że celowo wyrżneli wszystkie drzewa i krzaki. No bo obok na wydmach zarośla są… Jest niby jedna wiata, ale ani w niej nie ma ławki, ani nie wygląda aby miała ochronić przed deszczem.

Obrazek

Obrazek

Ścieżka do wiaty wyłożona jakimś gumolitem..

Obrazek

Miejsce na ognisko wprawdzie jest, i obok jakaś jakby wędzarnia - chociaż jeden plus...

Obrazek

Ale są też latarnie na słoneczne panele i wiatraczki (te wiatraki to nas ostatnio coś prześladują) i błyskający wyświetlacz dato - godzino - temperatury. W najporządniejszej wiacie osiedliły się śmietniki. Ludzie mogą im pozazdrościć solidności schronienia. Jest też kibel - na monety półeurowe. Chyba ich porąbało! Z moją częstotliwością odwiedzania takich przybytków to chyba najdroższy hotel w rejonie wyszedłby korzystniej cenowo.. Nigdy nie zrozumiem takich kibli.. Widać lubią mieć obsrane krzaki....

Próbujemy znaleźć inne miejsce biwakowe w okolicy - ale śmiejemy się, że najbliższe fajne to wiemy gdzie jest - przy bunkrach w Karoście ;) Bo tu, w tej "wsi", to jakoś słabo - wszystko wykupione, opłotowane, zaszlabanowane..

Jest jeszcze jeden oznakowany “parking” i już już prawie się na nim osiedlamy. Położony kawałek od morza, jakby na obrzeżu miejscowości. Przy ruinach jakby szkoły czy kołchozu. Dziwne miejsce. Placyk, ruiny, znak parkingu i… tojtoj! Jakaś abstrakcja totalna!

Obrazek

Obrazek

Ciężko powiedzieć co było na tym muralu, nie zachowały sie żadne napisy. Jedyne co widać to zarys kształtu Łotwy - więc musiała to być jakaś mapa!

Obrazek

Na tyłach budynek jest bardzo zarośnięty, wręcz ciężko jest przebić sie do wnętrz.

Obrazek

Obrazek

Z najciekawszych rzeczy - to namierzyliśmy w środku stare sanki. A raczej sanie.. Bo to chyba nie takie, żeby zjeżdzać na nich z górki, tylko chyba prędzej, żeby zaprzęgać do konia ;)

Obrazek

Obok stoi jeszcze mały blok. Już podążam ku niemu pewnym krokiem - bo wygląda na opuszczony.

Obrazek

Ale z drugiej strony niespodzianka! Kwiaty, czachy zwierzaków, łódka, wiszą kapoty - wyraźne atrybuty zasiedlenia. No i radio, które gra z uchylonego okna, rozwiewa wszelakie wątpliwości.. No nie będziemy komuś biwakować pod oknem… no bez jaj..

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Zaglądamy z rozpędu też na dwa płatne kempingi - ale też obrzydliwe patelnie, oferujące klimat jak parking pod Biedronką... Taaaaa.. nowoczesny kemping nie może zawierać drzew.. Masakra jakaś…

Wracamy na plażowy parking.. Miejsce dość słabe, ale wracać do Lipawy troche z drogi, a raczej dokładnie w przeciwną stronę niż jedziemy.. A tu nic lepszego (z legalnym ogniskiem) nie namierzylismy. Tam zaraz już Litwa, a litewskie wybrzeże nie ma zbyt dobrej opinii jesli chodzi o puste przestrzenie i wolność biwakową. Jakoś tu jedną noc przetrwamy.. Taaaaa... a jutro, już w Polsce, wśród suwalskich tłumów, będziemy to miejsce wspominać jako raj utracony.. ;) Jak to wszystko zależy od punktu odniesienia i porówniania... ;)

Brzeg morza robi na nas jednak na tyle pozytywne wrażenie, ze postanowilismy tu zostać. Jest latarnia morska, więc jest nadzieja, że wieczorem będzie błyskać i kabaczę bedzie się cieszyć.

Obrazek

Jakieś umocnienia brzegu? Albo raczej zwałowane na pryzme betonowe kostki.. Kiedyś podobne były i na wałach w Oławie, (ponoć barki do tego cumowali, żeby nie uciekły..) Ale z Oławy kosteczki niestety zniknęły..

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Plaża pusta nie jest, kręci sie więcej ludzi niż w Karoście.

Obrazek

Im jednak dalej od parkingu tym proporcje ludzi do mew się zmieniają ;)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Mini molo drewniano - kamieniowe. Raczej juz tylko dla ptactwa.

Obrazek

Obrazek

Kormorany?? One raczej zawsze bardziej z klimatami jeziornymi mi się kojarzyły!

Obrazek

Obrazek

W oddali majaczy jakieś miasto - chyba to wieże Kłajpedy?

Obrazek

Czas upływa leniwie….

Obrazek

Obrazek

Bezludna wyspa sezonowa ;)

Obrazek

Obrazek

I desenie morskiego dna… Te "falki" sa niesamowicie twarde - jakby się łaziło po betonie!

Obrazek

Klimaty wieczornych brzegów...

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Dopiero teraz namierzyłam, że do bunkra przy latarni da się wejść!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

I udało się spełnić kabacze marzenie! Podejść wieczorem (choć w oryginale miało być “podpłynąć ;) ) do błyskającej latarni morskiej! Wiszący kabel sugeruje jednak, że w środku nie ma latarnika, a dźwiek jakiejś maszyny w domku, (w którym niknie drugi koniec kabla) - zdaje sie ten fakt potwierdzać.

Obrazek

Obrazek

Ostatecznie na biwaku nie jest tak bardzo źle. Czas oczywiście mija przy ognichu! :)

Obrazek

Obrazek

Ponoć najlepsza zjeżdżalnia na świecie! :)

Obrazek

Wieczorem miejsce pustoszeje, zostają dwie ekipy. Latarnie nie świecą (może dlatego, że nie ma wiatru i te całe wiatraczki sobie odpoczywają?) Wydmy oświetla jedynie blask płomieni..

Obrazek

Obrazek

A sprytni Czesi (którzy również tu zatrzymali się na noc) wymyślili jak chodzić do kibla. Wstyd mi troche, że to nie ja na to wpadłam! Ale to cieszy, że duch w ludziach nie ginie!

Obrazek

cdn

Posty: 2965
Rejestracja: czwartek 19 lut 2015, 23:08

Re: Burze, bagna i wodne ruiny czyli Pribałtika 2019

Postautor: buba » poniedziałek 11 lis 2019, 18:32

Wjeżdzamy na Litwe. Przypomina mi się, że mieliśmy szukać naklejek na busia i skodusie “dziecko w samochodzie” w różnych językach. Mamy juz po polsku, angielsku, bułgarsku, rosyjsku i ukraińsku. Taka litewska to by było coś (szkoda, że na Łotwie i w Estonii żeśmy sobie o tym zapomnieli… :(

W jednym z mijanych miasteczek ide zajrzeć do sklepu z częściami samochodowymi. Wchodze. Sklep jest dosyć duży. Sporo półek z olejami i wszelakim żelastwem. Jest część samoobsługowa gdzie można wybierać oleje oraz płyny, a części zamienne to już podaje sprzedawca. Naklejek nie widze - ale przeważnie trzymają je w pudłach pod ladą. No ale póki co obsługi brak. Pewnie siedzi na zapleczu. Układam sobie w głowie co powiem. Nawet na tą okazję sprawdziłam w słowniku jak jest po litewsku “naklejka”. Nieśmiało wołam: “labadiena”. Nikt nie wychodzi. Wołam głośniej i stukam w lade, a potem walę już pięścią. Chyba jak ktoś teraz wyjdzie to zbiore opierdziel.. Ale nikt sie nie pojawia. Martwa cisza… Hmmm.. “Jest tu kto?? Halo? Moge coś kupić?” - juz sie nie przejmuje, wołam po polsku. Nie pomaga. Zaglądam na zaplecze. Na prawo jakiś magazyn butli i karnistrów. Na lewo pomieszczenie biurowe, otwarty komputer z jakimś programem, chyba do wprowadzania towaru. Na stole leży telefon, kawa w szklance wypita do połowy. Ja pierdziuuuu, jak w jakimś horrorze! Wołam dalej, z podobną skutecznością jak poprzednio.. Przedziwne miejsce.. Jakbym miała dusze złodzieja to dzisiaj byłby mój dzień! A może to jakaś pułapka? I zaraz mnie coś zeżre? Zamierzam już zapodać ewakuacje i nie pakować się w kolejne korytarzyki sklepowego zaplecza, gdy pierwszy raz od pół godziny słysze głos.. Nieco zduszony i jakby z oddali. Nie agresywny, brzmi raczej tęsknie… żeby nie powiedzieć - błagalnie. Zaglądam więc w ten ciemny kręty korytarzyk, którego widok chwile wcześniej skłonił mnie prawie do podjęcia kroków pt. "akcja- ewakuacja". Korytarz jest wąski, dobrze, że sporo schudłam w tym roku bo inaczej bym miała problem nim przejść ;) Po bokach są regały zawalone różnymi rzeczami i się zastanawiam czy zaraz na mnie nie runą, bo jakoś nie stoja zbyt pewnie.. Korytarz kończy się kiblem. Są zamknięte drzwi, a za drzwiami ktoś siedzi i z tonu głosu można wywnioskować, że nie jest z tego faktu zadowolony i że pragnie odmienić swój los. Chłopak, sprzedawca, zatrzasnął sie w kiblu. Siedzi tam już chyba z godzine. Pytam więc w końcu czy są te moje naklejki z dzidziusiem. Nie ma. Mówie “aha” i wychodze. Pół godziny psu w dupe…
Nie no dobra - to był żart ;) Buby tak nie robią! Szkoda by chłopaka - a i ciekawej przygody! :)

Dawid, bo tak na imie sprzedawcy, prosi mnie abym wzięła leżący na stole telefon i zadzwoniła do jakiegoś jego kumpla, który ma narzędzia potrzebne do sforsowania drzwi. Udaje mi sie odblokować telefon, ale ni chu chu nie mogę znaleźć spisu telefonów. Dawid w tym czasie rozważa, który z jego znajomych będzie w stanie mnie zrozumieć przez telefon.. Ja natomiast rozważam czy raczej nie uda mi sie wsunąć telefonu pod drzwi. Po chwili w przyćmionym świetle zauważam zwalone półki regału. Puścił jeden zawias i metalowa decha zjechała blokując drzwi od zewnątrz. Próbuje ją wyjąć - może obejdzie się bez mojego dzwonienia? Bardzo nie lubie rozmawiać za granicą przez telefon. Bo tak twarz w twarz to człowieka rozumiem, a głosik ze słuchawki to jakoś nie zawsze… Udaje mi sie odgruzować zwalisko. Z drzwiami wszystko w porządku. Sprzedawca uwolniony!

Gadamy chwile i śmiejemy się, że gdyby to nie regał a zamek - to mogłoby być zabawnie. Raz, że trzeba by dzwonić do tych kumpli, a dwa, że póki on by siedział zamknięty - to ja bym musiała iść sprzedawać! Kurde! Już mi żal, że znalazłam te zwalone dechy! Trza było dzwonić, czekać a w między czasie stanąć za ladą! Bo czy jeszcze kiedykolwiek w życiu będe miała okazje sprzedawać części samochodowe w litewskim sklepie?? Może (a raczej napewno) to była szansa jedyna w życiu! Koleś się też śmieje, że jak przy wódce opowie kumplom, to nikt mu nie uwierzy. “Słuchaj stary co mi sie dziś przytrafiło. Zatrzasnąłem się w kiblu w robocie, siedziałem ponad godzine i uratowała mnie turystka z Polski. No powaga! Wiesz, wracała z wakacji w Estonii i akurat wstąpiła do mnie kupić naklejki. Wiesz, takie z dzidziusiem chciała, żeby napis był po litewsku. Mojego wołania wprawdzie nie było słychać z przodu sklepu, ale ona miała przeczucie i lada jej nie zatrzymała”. - Jaka będzie reakcja tych moich kumpli?? Zapewne jedna.. “Ech Dawid! W robocie sie nie pije” , “Któraś partia butelek z płynem hamulcowym chyba była niedokręcona” albo “I co? Uwolniła cie i odjechała na różowym jednorożcu?”

Dawid pyta gdzie byliśmy. Opowiadam mu, że w Estonii szukaliśmy poradzieckie bazy, że na Łotwie zwalone do morza bunkry, że było dużo opuszczonych domów pod Nigrande.. Ale opuszczone sklepy to tylko na Litwie! :D

Wracam. Toperz jest na mnie troche zły. “Poszłas po naklejki a nie było cie godzine! Ciebie to zawsze coś wetnie i szukaj wiatru w polu!”. Toperz uwierzył. Widać mnie zna nie od dziś ;).. Nie to co potencjalni słuchacze opowieści Dawida ;)

Poszukiwanie naklejek odsłona nr 2. Stacja benzynowa. Taka połączona ze sklepem samochodowym. Ide zwiedzać. Chce kupić kawe dla toperza, piwo dla siebie, mape Litwy i te nieszczęsne naklejki… Mój stacjowy pobyt rozpoczyna się poszukiwaniem drugiej sprzedawczyni, takiej z innego działu, z którą bede się mogła dogadać. Pytam o naklejki. Są. Babka ściąga pudło z szafy. Grzebie. Inwalidzi, zielone listki, nauka jazdy, pies mój przyjaciel, unijne gwiazdki. Jest dzidziuś. Babka z dumą wyciąga naklejke.. “Baby in car”. Ale to miało być po litewsku! Przepraszam! Moja wina.. Zapomniałam powiedzieć… Pytam o mape.. Tak Litwy. Drugie pudło zjeżdża z szafy. Map do wyboru do koloru. Polska w trzech odsłonach. Tallin, Helsinki, Kłajpeda. Portugalia!!!!!! Litwy nie ma.. Zeszło.. Dobra… To poprosze piwo… Taaaaaa… na litewskich stacjach benzynowych alkoholu się nie sprzedaje… Zapomniałam.. Przecież cała historia z Symeną z Lazdijai tak się właśnie rozpoczęła.. Może choć z kawą się uda? Stojący za mną ukraiński tirowiec nie wytrzymuje - “Ale może sobie pani kupić opone!” Tak… Cały sklep jest zawalony oponami od takich do taczek po chyba Biełazy. Wszyscy się śmieją. Wracam z kawą. Toperz pyta czy tym razem sprzedawca był w lodówce czy wpadł do studzienki ściekowej ;)

Odsłona nr 3. Sklep z częściami w Jurbaskas. Myle prawo z lewo. Toperz skręca więc w drugą strone. Sklepu tam nie ma, ale jest pomnik gierojów. Dobre i to. Chcemy zawrócić. Ciągła linia, ruch dość spory. Jedziemy inaczej, naokoło przy takim ryneczku. Zajeżdżamy pod sklep. Pani właśnie przekręca kluczyk w kracie… Zabrakło tych 10 minut…

Cóż… Moge zdecydowanie powiedzieć, że dzis nie było fazy na naklejki. Ale naklejka, mimo że jej nie było, w pewnym sensie jak to sie teraz mówi “zrobiła nam dzień”. :D

A co jeszcze wpadło w oczy w czasie naszego przejazdu przez Litwe? Ano kolorowy domek przy drodze! I elewacja pomalowana, i okienniczki! Wszystko w kwiatki jak czerwcowa łąka, w paseczki! Zalipie i jego malowane domy mogą się schować! Acz tu jest tylko jeden taki domek...

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Kompleksowo podeszli do sprawy. Psia buda, studnia, furtka - wszystko kolorowe!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Mijamy też leśną wiate w ciekawe rzeźbienia i z huśtawką na stanie.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

A to pomnik w Jurbaskas, o którym wspominałam wcześniej.

Obrazek

Obrazek

Obrazek


phpbb 3.1 styles demo

Wróć do „Pamiętnik Włóczykija”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 6 gości