Archimedes i trzy gryfne dziołchy zwiedzają Śląsk
: wtorek 28 maja 2019, 00:05
Proszę Państwa, sprawa wygląda naprawdę bardzo poważnie.
Trzy dziołchy, prywatnie będące internetowymi przyjaciółkami, z których każda wyróżnia się niepowtarzalną osobowością, postanowiły się wreszcie po latach rozłąki znowu spotkać na żywo i ruszyć w teren.
W dodatku nie zabierając przy tym ze sobą swoich Facetów.
Jedynym męskim członkiem wyprawy został stary Archimedes, czyli już od dawna pełnoletni Opel Corsa B, starannie wyremontowany po katastrofalnym w skutkach (na szczęście tylko dla auta) spotkaniu z dzikiem.
Zaczęło się typowo jak dla mnie: pomyliłam godziny, w których miałam pozabierać moje towarzyszki. Beata (czyli Klamerka z forum eksploratorzy.com.pl) jest absolutnie niesamowita. Zebrała się z głębokiego snu na wycieczkę w niecałe 20 minut. Ja po tak krótkim czasie w najlepszym wypadku zostałabym zastana w szlafroku i bez różu oraz podmalowanych rzęs, z nadal nieprzytomną miną, włączonym odkurzaczem (przeklęta, kocia sierść contra moje natręctwa) i saszetką drogiego, kociego żarcia w ręce, którym mój Frajer i tak gardzi, ale czasem jednak zje
Buba wróciła się po latarkę (słusznie, ustrojstwo się bardzo przydało).
Łączne nasze opóźnienie wyniosło w sumie 20 minut w porównaniu do wstępnego planu wyprawy, czyli wyszło całkiem nieźle, jak na kobiety.
Przywitanie wyglądało klasycznie. Kobiety, nawet te najbardziej zaprzyjaźnione i najbardziej gryfne, zawsze będą się mierzyły ze sobą pod względem wyglądu.
W naszym przypadku wyglądało to dość specyficznie:
Dziurę w drzwiach Archimedesa zakleiłam nalepką z Mapy Kultury. Naklejka jest świetna, przetrwała gradobicie oraz dwie ulewy.
Trzy dziołchy, prywatnie będące internetowymi przyjaciółkami, z których każda wyróżnia się niepowtarzalną osobowością, postanowiły się wreszcie po latach rozłąki znowu spotkać na żywo i ruszyć w teren.
W dodatku nie zabierając przy tym ze sobą swoich Facetów.
Jedynym męskim członkiem wyprawy został stary Archimedes, czyli już od dawna pełnoletni Opel Corsa B, starannie wyremontowany po katastrofalnym w skutkach (na szczęście tylko dla auta) spotkaniu z dzikiem.
Zaczęło się typowo jak dla mnie: pomyliłam godziny, w których miałam pozabierać moje towarzyszki. Beata (czyli Klamerka z forum eksploratorzy.com.pl) jest absolutnie niesamowita. Zebrała się z głębokiego snu na wycieczkę w niecałe 20 minut. Ja po tak krótkim czasie w najlepszym wypadku zostałabym zastana w szlafroku i bez różu oraz podmalowanych rzęs, z nadal nieprzytomną miną, włączonym odkurzaczem (przeklęta, kocia sierść contra moje natręctwa) i saszetką drogiego, kociego żarcia w ręce, którym mój Frajer i tak gardzi, ale czasem jednak zje
Buba wróciła się po latarkę (słusznie, ustrojstwo się bardzo przydało).
Łączne nasze opóźnienie wyniosło w sumie 20 minut w porównaniu do wstępnego planu wyprawy, czyli wyszło całkiem nieźle, jak na kobiety.
Przywitanie wyglądało klasycznie. Kobiety, nawet te najbardziej zaprzyjaźnione i najbardziej gryfne, zawsze będą się mierzyły ze sobą pod względem wyglądu.
W naszym przypadku wyglądało to dość specyficznie:
- Ale masz czaderskie buty!
- Są z ciucharni.
- Ale fajna kurtka!
- Wiem! Ja też kupuję ubrania w ciucholandzie.
- Super spodnie!
- No one też są z ciuchów.
- Łooo, jaka piękna, czarna maska!
- Ze szrotu.
Dziurę w drzwiach Archimedesa zakleiłam nalepką z Mapy Kultury. Naklejka jest świetna, przetrwała gradobicie oraz dwie ulewy.