Pewien czas temu wrzuciłem tu ośrodek kolonijny z tej samej miejscowości - czas na drugi, o wiele lepszy i ciekawszy.
Marzec, początek wiosny. Śnieg już stopniał, przyroda powoli się odradza a my z każdym promykiem słońca zrzucamy kolejną warstwę ubrania. W ośrodku znaleźliśmy się z samego rańca więc w każdym budynku umieraliśmy z zimna. Ośrodek jest pełen kontrastów, gdzie rzeczy pozostawione jakby dzień wcześniej przenikają się z kompletną destrukcją. Z jednej strony na stołówce wygina się ściana, sufit w paru miejscach jest zapadnięty a kuchnia ogarnia powódź z wiosennych roztopów dziurawego dachu. Z drugiej strony mamy ładnie poukładane i przygotowane krzesła, magazyny zastawy stołowej z poukładanymi w stosy talerzami czy świetnie wyposażoną kuchnię. W świetlicy na ścianie dumni wisi godło a sufit mieni się na przemian białymi i pomarańczowymi kwadratami. Za to całe pomieszczenie jest zapchane destruktami krzeseł w ostrej, czerwonej tapicerce. Magazyny skrywają telefony, kosiarkę, łóżka polowe, czystą pościel, zdjęcia ośrodka. Tuż obok stoi kompletnie pordzewiały plac zabaw. Blaszane pawilony w liczbie 6 z bajkowymi nazwami - Czerwony Kapturek, Zielone Żabki, Jaś i Małgosia straszą okropną blachą falistą z wyblakłymi kolorami i paskudnymi zaciekami. W środku witają nas nowymi podłogami i czystymi ścianami. Kontrasty...
Ośrodek został wybudowany dla Huty Częstochowa. Przez wiele lat działał jako ośrodek kolonijny dla dzieci tego zakładu. Następnie prawdopodobnie został sprzedany i jeszcze przez kilka lat działał w tym samym kierunku. W końcu dosięgł go los taki jak większości tego typu ośrodków. W momencie naszej wizyty było już widać że ktoś regularnie opróżnia budynki z wyposażenia i zapewne przygotowuje się do remontu. Brak bliższych informacji.