Postautor: Markot Roman » środa 22 lis 2017, 15:18
Rachela Fruchthändler, najmłodsza córka Joachima w listopadzie 1919 r zaręczyła się z Izaakiem Reismanem, ur w 1897 ? w Kielcach. Anons zaręczynowy z życzeniami ukazał się w Nowym Dzienniku 6 grudnia 1919 r. W Krakowie 5 kwietnia 1921 ur Sydonja, w Kielcach 13 marca 1931 ur Güttel, Gusta. Reismanówny miały opinię ładnych i dobrych uczennic, uczęszczały do gdowskiej szkoły gdzie chętnie dzieliły się jedzeniem z polskimi dziećmi.
Izaak Reisman zamieszkał w Gdowie i prowadził po teściach garkuchnię, handlował też zbożem, miał opinię bogatego Żyda. Zginął z rąk gestapowca Kletta 1 maja 1941 r zastrzelony w drodze do Myślenic. Żona Rachela w zbiorczym piśmie z 1 czerwca 1942 r przez Radę Opiekuńczą bezskutecznie zwracała się o pomoc do władz niemieckich. Za niecałe trzy miesiące z młodszą córką Gustą jechały na furmance w strzeżonym konwoju do Wieliczki. Jak twierdzi Agnieszka Bryksy, matka 10-letniej Żydówki namawiała ją na ucieczkę w drodze. Dziewczynka w Łazanach próbowała wyskoczyć z wozu ale zrobiła to nieudolnie i cała połamana zmarła. Ponoć ktoś z miejscowych pochował ją na łazańskim cmentarzu.
Starsza córka Izaaka, Sydonja Reisman nazywana zdrobniale Sydzią, z wzajemnością zakochała się w przystojnym ale starszym o 17 lat ułanie Władysławie Bednarskim. Po wojsku często przebywał u Reismanów ponieważ łączyły go wspólne interesy z szynkarzem. Para w obawie przed sprzeciwem rodziców, postanowiła ukrywać swoje uczucie i wziąć ślub po kryjomu. W wielkiej tajemnicy Bednara wywiózł Sydę z Gdowa i umieścił u znajomej zakonnicy. Wieść niosła że zabrała z sobą część złota ojca, w Krakowie przygotowywała się do przyjęcia katolickiej wiary. Rodzice bardzo rozpaczali za córką ale nie wiedzieli gdzie ukrywa się. Obiecywali sowitą nagrodę za informację o miejscu pobytu lecz kiedy okazało się że zmieniła wiarę, wyrzekli się jej. Syda przyjęła na chrzcie imię Marii, Teresy i młodzi wrócili w okolice Gdowa ukrywając się w Zręczycach, w zabudowaniach braci Mieczysława i Bolesława Bzdylów. Władysław Bednarski odwiedzał nocami dom rodzinny nad Rudą i siostrę Marię przy myślenickiej drodze. Zaskoczony ratował się ucieczką w zarośla nad potokiem, a poszukiwany krył się zanurzając nieraz pod wodę, co odbiło się na jego zdrowiu.
1 lipca 1942 r w Brzeziu Sydzia i Władek zawarli ślub, gdowski proboszcz ks. Smółka potwierdził legalność związku. Bednarscy zamieszkali u matki Władysława pod nr 21, Syda z powodu wyrzeczenia się rodziców bardzo cierpiała, nawet na krótko wróciła do swojej matki na Wisielówkę. Ale miłość do męża wzięła górę i z powrotem zamieszkała u Bednarskich. Wywózka gdowskich Żydów do Wieliczki w sierpniu 1942 r i dalsze prześladowania, spotęgowały lęk Sydy o życie. Ukrywała się w piwnicy spichlerza, ogólnie wszyscy wiedzieli o niej i nikt nie myślał o zdradzie ani czyhał na życie. Po kilku miesiącach w maju 1943 r kiedy była już w dziewiątym miesiącu ciąży, dom Bednarskich najechało gestapo i zabrało ją na gdowski posterunek. Nie wiadomo czy przypadek, „życzliwy” donos, czy ktoś z bliskiej rodziny przyczynił się do tego. Agnieszka Bryksy wspomina tak: ... „w tym dniu Władek Bednarski pojechał na Dąbrowy porobić w polu końmi u Ćwikliny. Ona razem z mamą niosąc niebieskie manierki szły rano do gminnej mleczarni po serwatkę. Po drodze spotkały Karola Kapałę i dowiedziały się że wzięli Sydę na posterunek. Wówczas Bryksina pobiegła do domu Bednarskich, wzięła zielony pled oraz bochenek chleba i zaniosła na policję. Po godzinie przerażoną i zapłakaną Sydę, otuloną w pled, gdowscy policjanci wsadzili na furmankę powożoną przez Wojciecha Kucia z Wygonu i ruszyli w stronę Dobczyc. Wiadomo było co ją czeka,ale rodzina Bryksych nie mogła nic pomóc, stali bezsilni przy swoim domu na myślenickiej i patrzyli jak furmanka zniknęła za zakrętem. W drodze Syda płakała i błagała policjantów by darowali jej życie gdyż była katoliczką w wysokiej ciąży. W końcu bezsilna rzuciła się z gołymi pięściami na nich, i wystarczył jeden strzał w pobliżu dobczyckiej krzyżówki, by zakończyła żywot. Ciało zrzucono do przydrożnego rowu, gdzieś obok starego drzewa. Potem ktoś zakopał zwłoki w pobliskiej wiklinie nad Rabą, wcześniej ściągnął jej nawet stanik".
Władysław Bednarski powiadomiony o aresztowaniu żony, podążał za oprawcami i obserwował z ukrycia. Wieczorem z Józkiem Bednarskim, pojechali furmanką pod młyn w Niezdowie i dalej pieszo, przez ispiny przy Rabie dotarli na miejsce pochówku Sydy. Odkopali grób i wydobyli ciało, Władysław niósł je na rękach i czuł jak dziecko w łonie ruszało się, ale w drodze do Gdowa ucichły odznaki życia. W obawie przed niemieckimi represjami, nie urządzono oficjalnego pogrzebu. W porozumieniu z proboszczem Smółką, wyczekiwano na najbliższy pochówek na cmentarzu. Taka okazja nadarzyła się dopiero po kilku dniach, przez ten czas zwłoki głęboko zakopane w słomie, ukrywano w stodole Bednarskich. Władysław zwrócił się też do ówczesnego komendanta gdowskiego posterunku Franciszka Ciulemby, z prośbą o pomóc w sprawieniu żonie dyskretnego pochówku. Franciszek, człowiek głęboko wierzący, współpracujący z polskim podziemiem nie odmówił. W wielkiej tajemnicy, w kolejną gwieździstą noc po jakimś oficjalnym pogrzebie, pod osłoną komendanta i zaufanego gestapowca, Stefan Kąkol, Józek i Władek Bednarscy przenieśli przez pola trumnę z Sydzią na cmentarz. Odkopali świeżą mogiłę i złożyli ciało, rodzina zna miejsce tego pochówku i opiekuje się grobem. Tragiczna historia neofitki Sydy do dziś budzi prawdziwe współczucie.
Za niedługo w opuszczonych zabudowaniach Reismanów okupant ulokował Rosjan i Ukraińców ze zbrojnej formacji kolaboracyjnej. Pilnowali baraków, warsztatów naprawczych, składu maszyn i materiałów budowlanych na placu targowym gdzie dzisiaj jest boisko piłkarskie. Ochraniali też stojący naprzeciwko magazyn zbożowy, obecnie Centrum Kultury. Do końca wojny nadzorowali także okoliczne roboty i budowę okopów, mieszkali tu także tłumacze. Z okresu wojny pozostała niesprawdzona pogłoska, jakoby ktoś z rodziny Reismanów, chcąc ratować w obozie życie, ujawnił Niemcom iż na Wisielówce zostało ukryte złoto. Pokłosiem tej plotki jest informacja o daremnym przeszukaniu starej wozowni i stajni.
Z chwilą wejścia do Gdowa Rosjan pomieszczenia Reismanów zajęły rodziny Henryka Kozdronia i Teofila Kubickiego. Ale w połowie 1945 r roszczenia do nieruchomości zgłosiły dwie ocalone z holokaustu siostry Eisen, Helena Küchlerowa i Antonina Zellnerowa. W listopadzie 1945 r sąd grodzki w Krakowie przyznał im połowę Wisielówki, drugą zaś Stanisławowi Wnękowi. W kolejnym roku zawarli umowę i całość przejął Stanisław Wnęk, jego potomkowie mieszkają tu do dziś. Niektórych nadal męczy dlaczego sąd w spadku po Fruchthändlerze-Reismanie przyznał połowę Wnękowi. Z pełnym przekonaniem twierdzą, że był owocem bliskich stosunków biznesowo-towarzyskich jego przedsiębiorczej matki Mari z Joachimem Fruchthändlerem. Należy to jednak włożyć między bajki, po prostu wykupił legalnie od spadkobierczyń.
-
Załączniki
-
- Kilkunastoletnia Sydonja Reisman.jpg (31.92 KiB) Przejrzano 9020 razy
-
- Sydonia i Wł.Bednarski.jpg (34.68 KiB) Przejrzano 9020 razy
-
- Sydonja Reisman - zdjęcie z 1942 r.jpg (12.24 KiB) Przejrzano 9020 razy