Jak dotąd brakuje kompleksowego opracowania historii gdowskich Żydów. Przedstawiciele semickiego narodu, rozproszonego do dzisiaj po całym świecie, co najmniej od trzech stuleci przebywali na gdowskiej ziemi i tu zostawili swój trwały ślad. Od początku XIX wieku aż do czasu hitlerowskiej eksterminacji w 1942 r, wywierali znaczący wpływ na lokalną społeczność i miejscowe życie gospodarcze. Nie zlali się z żadnym narodem, także z gdowskim, mieszkając całymi wiekami pośród obcych, wszędzie pielęgnowali swoją kulturę, tradycję, religię i język. Opisanie dziejów tej osobliwej społeczności jest dla nas pasjonatów, badaczy lokalnych dziejów sporym wyzwaniem. Znam kilka osób skrzętnie gromadzących informacje na ten temat i pewnie też skorzystają z moich. Osobiście w poszukiwaniu materiałów staram się bazować na zachowanych i ujawnionych dokumentach, takich jak: izraelickie księgi metrykalne, niektóre akta sądowe i notarialne, stare mapy katastralne, manualia geodezyjne, dane z rejestrów i wykazów gruntowych oraz gdowskich arkuszy szkolnych. Badając i analizując te materiały można wydobyć z nich wiele nieznanych dotąd treści z przeszłości. Jednak nie wszystkie źródła dostępne są dla amatorów i pełne opracowania tematyczne nie są możliwe z tej czysto formalnej przyczyny, a wielka szkoda. Swoje dociekania konfrontuję z wydanymi choć nielicznymi publikacjami na temat gdowskich Żydów, np. Kroniką Gdowa - Piotra Gumułki. Autor w bardzo przystępnej i ciekawej formie opisał fabułę miejsca swego pochodzenia, opierając się przede wszystkim na własnych doświadczeniach i opowiadaniach naocznych świadków tamtych czasów. Mało jednak korzystał z dokumentów i myślę, że moje opracowanie będzie uszeregowaniem a zarazem dopełnieniem dla współczesnych w temacie - Żydzi z Gdowa.
Prezentując na portalu społecznościowym miejscowe rodziny izraelickie liczę po cichu, że zostaną zauważone przez ich potomków, uratowanych z holokaustu i odezwą się gdziekolwiek obecnie żyją. Dzisiaj jest spora presja na odkrywanie swoich korzeni, tą drogą wspólnie moglibyśmy lepiej poznać losy ich przodków i odległą genealogię rodzinną. Przy okazji dla potomnych dołożyć cegiełkę w rozwikłaniu dawnych dziejów. Jak dotąd jedynie potomkowie rodziny Kemplerów od kilku lat odwiedzają rodzinne miejsce.
Izraelici zamieszkiwali w Małopolsce już w średniowieczu. Polscy królowie i magnaci niezmiennie otaczali ich wtedy szczególną protekcją. Kazimierz Wielki był im szczególnie przyjazny co sprawiło, że uzyskał przydomek „króla chłopów i Żydów”. Potwierdził i rozszerzył dla nich postanowienia statutu kaliskiego na całe Królestwo Polskie. Najbardziej uprzywilejowani bogacili się zarządzając królewskimi żupami w Wieliczce i Bochni. Saliny wielickie dzierżawili: Lewko, Leszko Trukla, Henzel, Buta, Leszko Judeus, Bartko Monetarius, Arnoldus Welkier. Od początku trwała ostra konkurencja w intratnym handlu solą, pomiędzy Żydami a wielickimi mieszczanami, którzy domagali się od królów wydalenia ich z miasta. Także Kraków w XIV wieku zarzucał im ruinę mieszczaństwa i skargi stawały się coraz to wymowniejsze na działalność handlową i rzemieślniczą. Rozszerzali swoje zajęcia, coraz bardziej rosła ich dominacja nad katolickimi kupcami. Z czasem skupili w swoich rękach prawie wszystkie cła i myta, sprawowali coraz więcej funkcji urzędniczych nad chrześcijanami. Przejęli karczmy i młyny bo dobrze i punktualnie płacili. To spowodowało, iż kolejni królowie wydawali pewne ograniczenia, na co w odpowiedzi, społeczność żydowska zakładała swoje kahały w pobliżu granic miast. Zasobni i wpływowi nadal żyli zupełnie odrębnym życiem, zamknięci w pewnych ulicach lub osobnej osadzie, np. na Kazimierzu pod Krakowem, w Klaśnie k/Wieliczki. Kultywowali swoją kulturę, niełączną zupełnie z miejscowymi. Byli niewyczerpanym przedmiotem drwin i konceptów, ulegli i tchórzliwi z natury, okupywali spokój przed różnego rodzaju napastnikami. Antysemityzm potęgował się, zazdroszczono im rosnącego dobrobytu i wpływu bankierów. Powstawały coraz liczniejsze konflikty z miejscowymi, np. z tego powodu w lutym 1605 roku zostali zmuszeni do opuszczenia miasta bocheńscy Żydzi. Na prośbę mieszczan król Zygmunt III nakazał im w ciągu trzech miesięcy wyjechać i zabronił osiedlania się w promieniu 12 mil. Większość rodzin udała się wtedy do pobliskiego Nowego Wiśnicza, gdzie zostali przyjęci przez Stanisława Lubomirskiego. Część powędrowała do Kazimierza pod Kraków. Rozjuszone narastającym antagonizmem chłopstwo polskie w 1648 r, wymordowało tysiące Żydów, wielu z nich uciekło z Polski, część przeszła na katolicyzm a pozostali cierpieli materialną i moralną nędzę. Natomiast szlachta polska skwapliwie korzystała z ich rad i zasobów pieniężnych. Zezwalała osiedlać się na swoich dobrach przy intratnym interesie jakim było wytwarzanie i handel napojami alkoholowymi. Żydzi ponownie objęli arendy wiejskich austerii, mieszkali w nich z rodzinami, płacili podatki i z czasem zajęli prawie wszystkie karczmy i zajazdy. Ponieważ byli pilniejsi i oszczędniejsi od chrześcijańskich kupców, trudno było z nimi rywalizować.
Od początku XVIII wieku mieszkańcy gdowskiej ziemi nie stanowili już jednolitej, aryjskiego pochodzenia grupy etnicznej. Z biegiem lat zwiększała się liczba osiadłych tu wyznawców religii mojżeszowej. Wspólna egzystencja obcych kulturowo sobie ludzi, o różnej przynależności narodowej i wyznaniowej (chrześcijanie-Żydzi), trwała do 1942 r. Każda z grup ludnościowych kultywowała własne zwyczaje i obyczaje, zdominowane odmiennością zasad. Każda uprawiała odpowiadające jej zawody i zajęcia, oddawała się swoim przyzwyczajeniom i nawykom. Ten stan nie doprowadzał jednak do poważniejszych zadrażnień. Przeciwnie, małomiasteczkowe współżycie układało się zupełnie poprawnie. Niejednokrotnie dochodziło nawet do zacieśnienia więzi pomiędzy sąsiadującymi rodzinami.
Kto pierwszy z Żydów osiadł na stałe w Gdowie dokładnie nie wiadomo, można tylko przypuszczać że nastąpiło to na przełomie XVII i XVIII wieku, kiedy gdowskie dobra przejęli Lubomirscy. Postępowa rodzina magnatów, jawnie popierała izraelitów, doceniała ich kupiecko-rzemieślnicze umiejętności. W licznych swoich majątkach, np. w Klaśnie koło Wieliczki czy Nowym Wiśniczu, zezwalała na osiedlanie takich rodzin. Widziała w tym koło napędowe gospodarczego rozwoju oraz dodatkowe źródło dochodu z podatków od jatek. W aktach wizytacji gdowskiego kościoła z 1748 r znajduje się wpis o braku synagogi i jednocześnie informacja, iż na terenie parafii mieszkało 5 rodzin żydowskich prowadzących karczmy i sklep. Nie podano ich nazwisk a jedynie ogólny zapis o dwóch rodzinach w Gdowie, po jednej w Bilczycach, Zagórzanach i Zręczycach. W Zalesianach mieszkał wtedy luteranin Mendel Jenutaris, urzędnik wielickiej żupy. W Bilczycach karczma stała po wschodniej stronie dworu, przy skrzyżowaniu starych dróg Jawczyce - Gdów i Sławkowice - Liplas. W Zagórzanach na tzw. Krzyszowej, skąd odchodziła droga w kierunku Zalesian, natomiast w Zręczycach w środku wsi koło dworu. W pozostałych gminach parafialnych jak: Fałkowice, Grzybowa i Stadniki, szynki prowadzili jeszcze polscy kaczmarze. Coraz bardziej liberalne przepisy ustawodawstwa austriackiego, powodowały zwiększoną emigrację ludności żydowskiej. Przypuszczam że z Klasna przybyli do Gdowa pierwsi izraelici. Przemawiałaby za tym od początku stała przynależność gdowskich Żydów do klaśnieńskiego kahału. Tu zachowały się metryki zaślubin od 1790, urodzeń od 1804 i zgonów od 1825 roku, w Klaśnie prowadzono też gminne sprawy gdowskiej filii samorządowej. Jednak w początkowej fazie rejestracji metryki posiadają spore luki czasowe i osobowe, brakuje miejsca zamieszkania. Dodatkowo zaginęły akta urodzeń z lat 1877-87, a z uwagi na ochronę danych osobowych, (dla mnie niezrozumiałej), po 1909 r w ogóle są niedostępne dla zwykłego śmiertelnika.
Początkowo gdowscy Żydzi stanowili niewielką grupkę, bogatsi prowadzili dwa szynki i mieszkali w nich, zajazd w rynku blisko kościoła i karczmę pod nr 69 na Zagaju przy moście. Prawdopodobnie mieli też sklep w dużej chałupie Wajdów pod nr 6 przy Starej Drodze, dziś ul. Wiedeńska. Biedniejsi wynajmowali izby w chłopskich chałupach i handlowali drobnym towarem. W pierwszej połowie XIX wieku było już kilkanaście rodzin, ich nazwiska można ustalić na podstawie izraelickich metryk. Büchsbaumowie i Liebenheimerowie prowadzili w rynku oba zajazdy pod nr 24 i 33. Inni jak: Eisenowie, Zimmerspitzowie, Sonnenscheinowie, Borgenühtowie, Bronbergerowie, Morgenbesserowie, Wallachowie, Damaskowie, Rottersmanowie, Klagsbürmowie, Lehrfeldowie, Seelenfreündowie wynajmowali izby pod nr 2, 4, 6, 12, 16 i zajmowali się handlem.
Numery gdowskich chałup, w których mieszkali wtedy Żydzi pochodzą z metryk zgonów gdzie najwcześniej je zapisano. Zajmowali dworską zagrodę Fihauserów pod nr 2 gdzie 6 maja 1846 - w wieku 40 lat zmarł Hendel Heimer, s Abrahama, 28 lipca 1847, w wieku 14 lat zmarła Golda Sonnenschein, c Jeruchem, 5 września 1847, w wieku 60 lat zmarł na tyfus Abraham Wallach, 27 marca 1849 umarła Beile Liebenheimer, żona szynkarza Szymona, przeżyła 66 lat.
W chałupie na Wygonie pod nr 4 – 9 kwietnia 1847 zmarł dziewięcioletni Abraham Lehrfeld, 19 czerwca 1847 zmarł roczny Abraham Schöngul.
W dużej chałupie Wajdów pod nr 6 przy tzw. Starej Drodze prawdopodobnie był żydowski sklep, 25 maja 1847 r w wieku 25 lat zmarł Baruch Bronberger, 26 czerwca 1847 zmarł roczny Jakub Büchsbaum, 6 sierpnia 1847, w wieku 5 lat zmarł Moses Reh, 26 lutego 1848 w wieku 70 lat zmarła Chana Damask, 17 sierpnia 1849 w wieku 36 lat na cholerę zmarł Koppel Bronberger.
U Zastawniaków pod nr 12 także przez wiele lat mieszkali Żydzi. 15 lutego 1839 zmarł jednoroczny Sany Nüftenheimer, 26 lutego 1846 r, w wieku 32 lat zmarł Koppel Liebenheimer, 12 kwietnia 1846 w wieku 24 lat zmarł Iseusz Bronberger, 1 lutego 1847 w wieku 4 lat zmarł Beile Wallach, 4 lutego 1847 w wieku 9 lat zmarł Aron Wallach.
U Koperów pod nr 16 przy krakowskiej drodze, 9 listopada 1849, w wieku 70 lat zmarł Eisig Damask.
W I połowie XIX wieku w Galicji zakładano kluby szerzące oświatę wśród Żydów, będące równocześnie ośrodkami politycznymi. Zarówno postępowcy jak i ortodoksyjni zaangażowali się w walkę wyzwoleńczą, chętnie przyjęli odezwę rządową w 1846 r, część zasiliła szeregi powstańców. Kilkuosobowa delegacja izraelickich rodzin w Gdowie, z radością powitała zbliżających się od Bilczyc krakowskich powstańców, gwałtem wpadli do kościoła, chwycili za chorągwie i wybiegli na drogę krzycząc, „Wiwat, wiwat, niech żyją Polacy !, niech żyje Polska !”. Widząc to, ówczesny proboszcz ks. Kusionowicz, stary organista Piechowicz, mandatariusz Węgrzynowski i sędziwy gospodarz plebański Makowski skoczyli za nimi, odebrali im chorągwie i zanieśli z powrotem do kościoła. Nieliczni Żydzi wzięli nawet udział w zrywie niepodległościowym. Zajazd w rynku pod nr 24 arendował wtedy Żyd Szymon Liebenheimer. Jego syn Koppel przyłączył się do powstańców, na patrolu konnym w Nieznanowicach został raniony a potem poległ w potyczce przed karczmą mając 32 lata. W izraelickiej metryce zgonów zapisano, że został pochowany w Klaśnie 28 lutego 1846 r, co obala zachowaną do dziś informację, jakoby leżał pod gdowskim kopcem, razem z poległymi powstańcami.