Będzin - Cafe Jerozolima
: poniedziałek 12 paź 2015, 22:25
Po ponad siedemdziesięciu latach w Będzinie znów zawisł szyld w języku jidisz. W dniu 5 września 2015 roku, na parterze kamienicy pod numerem 44, przy ulicy Modrzejowskiej, otwarto wyjątkową kawiarenkę.
Powstała według pomysłu pana Adama Szydłowskiego, osoby, która od wielu lat stara się zgłębić tajemnice przedwojennego Będzina.
Cafe Jerozolima pachnie zapachem Sklepów Cynamonowych oraz brzmi kojącą, przedwojenną muzyką żydowską.
Źródło
Słowa te znajdziemy w kolejnym, ciekawym artykule o będzińskiej restauracji
Miejsce to jest niezwykłe. Przekonaliśmy się o tym podczas nieprzyjemnego, zimnego, październikowego wieczoru. W tym momencie pragnę zauważyć, iż miejsca parkingowe przy kawiarence zakrzywiają czasoprzestrzeń. Parkowałam tam równolegle moim Archimedesem na siedem razy, budząc tym samym bardzo żywe zainteresowanie okolicznych mieszkańców. Pewnie robili zakłady, czy coś przy okazji skasuję. Ale nic podobnego!
Udało mi się bezkolizyjnie ustawić archeolot w miarę prosto. Z mocno bijącym sercem, zmarznięci i zmęczeni, zajrzeliśmy do środka. W głowie mieliśmy sieczkę spowodowaną odkrytymi kilkadziesiąt minut wcześniej reliktami, smutnymi pamiątkami po Żydach, zamieszkujących sąsiedni Sosnowiec. Na tapecie były mezuzy i kuczki.
Nic dziwnego, że wnętrze malutkiej, przytulnej kawiarenki zrobiło na nas ogromne wrażenie. Wszędzie roztaczał się zapach cynamonu, z głośników płynęła żydowska muzyka, którą osobiście bardzo lubię. Stonowany wystrój przybytku wzbogacono o wiele niezwykle ciekawych eksponatów, od których trudno mi było oderwać oczy. Przy drzwiach zamieszczono mezuzę, a ladę rozświetlała światłem świec menora.
Zamówiłam herbatę purimową - na szczęście alkoholu w niej prawie nie było (dopytaliśmy), co stanowiło dość istotny fakt w kwestii dalszego prowadzenia Archimedesa.
Fala delektował się sokiem z porzeczek oraz świetnym ciastkiem Hamantaszen, czyli "uszami Hamana".
W niedzielny wieczór kawiarenka była pełna ludzi - brakowało miejsc!
A ja wypatrzyłam na jednej z półek Pamiętnik Rutki Laskier, który - rzecz jasna - zakupiłam natychmiast.
Chyba znaleźliśmy miejsce, do którego będziemy wracać na zakończenie eskapad w nieznane. Cafe Jerozolima jest bardziej autentyczna, niż wiele podobnych przybytków na krakowskim Kazimierzu.
Warto tu zajrzeć - to takie małe muzeum.
Lokalizacja
Zdjęcia wykonałam w niedzielę, 11 października 2015 roku.
Powstała według pomysłu pana Adama Szydłowskiego, osoby, która od wielu lat stara się zgłębić tajemnice przedwojennego Będzina.
Cafe Jerozolima pachnie zapachem Sklepów Cynamonowych oraz brzmi kojącą, przedwojenną muzyką żydowską.
Niezwykła kawiarnia powstała w kamienicy należącej do rodziny Lemel. Mieszkający w Izraelu właściciel budynku, ponad 70-letni Bernard Lemel, ze wzruszeniem przyjął propozycję Szydłowskiego, aby w jego rodzinnym domu podjąć próbę ożywienia historii miasta. Swoimi refleksjami podzielił się nawet na facebooku Cafe Jerozolima. Na centralnej ścianie lokalu zawisł obraz jego dziadka, przedwojennego właściciela kamienicy.
- Wszystkie pamiątki, zdjęcia, przedmioty i dokumenty, które obejrzeć można na kredensach, półkach czy ścianach Cafe Jerozlima, to oryginalne, będzińskie ślady żydowskiej historii. Gromadziłem je przez trzydzieści lat. Część podarowali mi znajomi, część wyszperałem na targach staroci, inne przywieźli ze sobą dawni mieszkańcy Będzina lub ich potomkowie. Co roku, w okolicach września, zjeżdżają w swoje rodzinne strony, by brać udział w obchodach upamiętniających tragiczne wydarzenia - opowiada Adam Szydłowski.
Źródło
Dorota Bergman, rocznik 1929, dawna mieszkanka Będzina, dzięki Cafe Jerozolima przeniosła się do szczęśliwego świata dzieciństwa. - "Panie Adam, czy pan wie, co pan zrobił? Ja ostatni raz w takiej kawiarni byłam, jak miałam dziesięć lat i jadłam tam piernik polany czekoladą". Tak mi powiedziała - mówi Adam Szydłowski, pomysłodawca, projektant i menedżer Cafe Jerozolima w Będzinie. - Te słowa to dla mnie największa satysfakcja - podkreśla.
Słowa te znajdziemy w kolejnym, ciekawym artykule o będzińskiej restauracji
Miejsce to jest niezwykłe. Przekonaliśmy się o tym podczas nieprzyjemnego, zimnego, październikowego wieczoru. W tym momencie pragnę zauważyć, iż miejsca parkingowe przy kawiarence zakrzywiają czasoprzestrzeń. Parkowałam tam równolegle moim Archimedesem na siedem razy, budząc tym samym bardzo żywe zainteresowanie okolicznych mieszkańców. Pewnie robili zakłady, czy coś przy okazji skasuję. Ale nic podobnego!
Udało mi się bezkolizyjnie ustawić archeolot w miarę prosto. Z mocno bijącym sercem, zmarznięci i zmęczeni, zajrzeliśmy do środka. W głowie mieliśmy sieczkę spowodowaną odkrytymi kilkadziesiąt minut wcześniej reliktami, smutnymi pamiątkami po Żydach, zamieszkujących sąsiedni Sosnowiec. Na tapecie były mezuzy i kuczki.
Nic dziwnego, że wnętrze malutkiej, przytulnej kawiarenki zrobiło na nas ogromne wrażenie. Wszędzie roztaczał się zapach cynamonu, z głośników płynęła żydowska muzyka, którą osobiście bardzo lubię. Stonowany wystrój przybytku wzbogacono o wiele niezwykle ciekawych eksponatów, od których trudno mi było oderwać oczy. Przy drzwiach zamieszczono mezuzę, a ladę rozświetlała światłem świec menora.
Zamówiłam herbatę purimową - na szczęście alkoholu w niej prawie nie było (dopytaliśmy), co stanowiło dość istotny fakt w kwestii dalszego prowadzenia Archimedesa.
Fala delektował się sokiem z porzeczek oraz świetnym ciastkiem Hamantaszen, czyli "uszami Hamana".
W niedzielny wieczór kawiarenka była pełna ludzi - brakowało miejsc!
A ja wypatrzyłam na jednej z półek Pamiętnik Rutki Laskier, który - rzecz jasna - zakupiłam natychmiast.
Chyba znaleźliśmy miejsce, do którego będziemy wracać na zakończenie eskapad w nieznane. Cafe Jerozolima jest bardziej autentyczna, niż wiele podobnych przybytków na krakowskim Kazimierzu.
Warto tu zajrzeć - to takie małe muzeum.
Lokalizacja
Zdjęcia wykonałam w niedzielę, 11 października 2015 roku.