Kolejny schron znajduje się też przy dworcu i zaraz obok torów kolejowych.
Śmieci jest nieco mniej niż w poprzednim. Zachowały się też fragmenty betonowo - zbrojonych drzwi wejściowych.
Bunkrowa ekipa w komplecie.
Są tu jakby dwa "kominki" prowadzące w górę. Jeden kończy się otworem, przez który możemy sobie obserwować płynące obłoki, drugi, ten z drabinką, jest zatkany u góry jakąś dyktą czy inną blachą.
W tym schronie spędzamy dużo więcej czasu niż w poprzednim. Raz, że nie śmierdzi i nie trzeba tak szybko uciekać, a dwa że mamy misję - ratujemy motyla. Zaplątał się biedaczek w pajęczynę. Staramy się go wyplątywać ostrożnie, aby mu nie uszkodzić skrzydełek.
A tu pająki. Ale takie hmmm... niezbyt żywe?
Motylek po uwolnieniu łopocze skrzydełkami i jest chyba dosyć zadowolony z życia. Sadzamy go na drzwiach. Na dworze jest jeszcze stanowczo dla niego za zimno. Tu w środku za to jest spora szansa, że znów wpadnie w pajęczynę. Co będzie dla niego lepsze? Tego już nie wiemy. Niech sam podejmie tą decyzję, myśmy zrobili co w naszej mocy.