Została znaleziona... na śmietniku.
Momentalnie wypatrzyliśmy jednak w pozbawionej okładki, pożółkłej i niekompletnej książce (trafił się nam jedynie drugi tom) prawdziwego Białego Kruka.
Tym sposobem książka została "ocalona od zapomnienia".
W środku, w rozdziale dotyczącym Sosnowca, przytoczone jest sprawozdanie F. K. Martynowskiego, pochodzące z 1880 roku.
Zamieszczę tu jego fragment, by i w ten sposób ocalić tę cenną relację od zapomnienia.
Nasze cmentarzysko przedstawia wzgórze piaszczyste, pełne wydm i pagórków. Jedna jego strona, północna, oparła się o Przemszę, trzy inne dobiegły pól ornych, bądź skryły się pod górami żużli fabryki cynkowej (fabryka Emma - przyp). Z gościńca, wiodącego do Będzina, tuż za Sosnowcem, widać doskonale piaszczyste wzgórze, którym właśnie jest owo cmentarzysko.
Zaraz na wstępie na one piaski, zobaczysz wiele skorup, kawałków łupanych kamieni i mnóstwo węgli, którymi wiatr miota od lat tysiąca, niby zabawką dziecinną i sypie z nich i z piasku coraz nowsze pagórki...
Węgle i warstwy zwęglonej ziemi, znajdujące się w niewielkim zagłębieniu, opowiadają o zwyczaju palenia zwłok nieboszczyka...
Nie znaleźliśmy wprawdzie całej popielnicy, choć niezawodnie przy głębszym poszukiwaniu można by na nie natrafić, lecz i same ułamki, jakie nam wpadły w ręce, prezentują się wdzięcznie dla oka.
Zdzisław Durczewski lokalizuje cmentarzysko w dzielnicy "Pogoń", pamiętać jednak należy, że dawniej grunta Pogoni sięgały nie do torów kolejowych, a do samego koryta rzeki!
Porównaliśmy mapy z tego okresu z zaznaczoną hutą cynku Emma oraz rzeką - Czarna Przemsza była wygięta w tamtych czasach w łuk w okolicy obecnego liceum im. E. Plater, stąd zapewne nurtujące stwierdzenie, że PÓŁNOCNA część cmentarzyska oparła się o rzekę.
Pognaliśmy z tym odkryciem do Będzina, do pani archeolog Aleksandry Rogaczewskiej, która tylko umocniła nas w naszych przypuszczeniach.
Cmentarzysko znajdowało się gdzieś w okolicy nieistniejącej Cerkwi św. Mikołaja, Willi Gallota (dziś to bank) oraz liceum i przejścia podziemnego przy ulicy 3 Maja.
Taką lokalizacją dodatkowo potwierdza również monografista Zagłębia Dąbrowskiego, Marian Kantor-Mirski (ojciec słynnego Tadeusza Kantora). Opisuje on w swojej pracy popielnice wykopane na głębokości dwóch metrów naprzeciw wspomnianej cerkwi prawosławnej.
Oczywiście pognaliśmy na miejsce co sił w nogach. Można było natenczas obserwować dwójkę nastolatków, zgiętych w pół i łażących po trawniku wokół Willi Gallota.
Przechodzący obok ludzie pytali nas, co takiego zgubiliśmy, by po wysłuchaniu wyjaśnień wymownie postukać się w czoło.