Sprawa jest dość przykra...
Błeszno to południowa dzielnica Częstochowy, będąca niegdyś osobną wsią. Zachowała swój podmiejski charakter, którego nie były w stanie zmącić nawet wyraźnie rysujące się na horyzoncie wielkie bloki mieszkalne.
To właśnie tu, wśród mokradeł i źródlisk znajdujących się u zbiegu polnej części ulicy Szkolnej oraz ulicy (proszę zwrócić uwagę na nazwę!) Grobla, istniała w średniowieczu niewielka warownia.
Wzmianek w materiałach źródłowych o tym skromnym obiekcie nie zachowało się wiele. Najlepszym dowodem jego rzeczywistego istnienia były relikty murowanego, gotyckiego zamku, należącego prawdopodobnie do rodu Bielów herbu Ostoja, odkryte w latach dziewięćdziesiątych XX wieku na otoczonej bagnami wysepce.
Niestety! Ludzka zachłanność, a może tylko - oby właśnie tak było - niewiedza stały się przyczyną nieszczęścia.
Pewnego dnia ulicą Grobla nadjechał ciężki sprzęt. W przeciągu kilku godzin wiekowe, średniowieczne grodzisko typu nizinnego, składające się pierwotnie z typowego stożka- majdanu otoczonego fosą (z czynnym źródełkiem!), zostało niemal doszczętnie zniszczone - właściciel posesji postanowił wyrównać teren pod budowę domków jednorodzinnych.
Plany inwestycyjne spełzły jednak na niczym - służby konserwatorskie nie zgodziły się na żadne prace budowlane w tym rejonie. Szkoda tylko, że zareagowano tak bardzo poniewczasie...
Poniżej link do opracowania, w którym znajdują się zdjęcia wykonane przed zniszczeniem obiektu, a także spora doza danych dotyczących samego zameczku.
Podejmowano co prawda próby rewitalizacji grodziska, ale okazały się one nieskuteczne.
Na Błesznie możemy zrobić sobie atrakcję turystyczną
Tadeusz Piersiak 2006-06-07
Mało kto w Częstochowie wie, że na Błesznie mamy średniowieczny zabytek budownictwa obronnego: tak zwany gródek. Ponieważ znika w oczach, konserwator zabytków i miasto chcą go ratować i zrobić z niego atrakcję turystyczną.
- Był to obiekt dość niepozorny, ale ważny w historii regionu, a także bardzo ciekawy z uwagi na unikatowe zespolenie z warunkami przyrodniczymi - mówi Zbigniew Bereszczyński, historyk z Opola, autor tekstu o tym zabytku w "Ziemi Częstochowskiej".
- Zniszczenie go oznacza poważne zubożenie historyczno-kulturowego krajobrazu Częstochowy - dodaje.
Historyk pisze o zniszczeniu, bo dowiedział się o niwelacji terenu przez spychacz. Zaniepokojeni wybraliśmy się na miejsce z Jackiem Kojem, archeologiem z Urzędu Ochrony Zabytków. - Maszyna nie naruszyła powierzchni ziemi, przykryła ją tylko nową warstwą - ocenił. Stwierdził, że prace te były przeprowadzone przed kilku laty.
Właściciel chciał podzielić działkę między swoje dzieci, które miały się tu pobudować. Wtedy zasypał część fosy. - Nawet chcieliśmy pójść mu na rękę, wyznaczając lokalizację budynków poza obszarem grodziska. Ale i tak okazało się, że nie można tu budować, bo w pobliżu ma być prowadzony gazociąg - mówi Koj. Konserwatorzy nie wystąpili wówczas o wpisanie grodziska do rejestru zabytków, bo właściciel gruntu zagroził, że od decyzji się odwoła. Ówczesne prawo nie było tak rygorystyczne w stosunku do zabytków archeologicznych.
- Zasypanie fosy nie jest groźne - mówi archeolog. - Ważne jest, że to, co w ziemi, pozostaje nienaruszone. Choć teren zarasta i ślady grodziska są coraz mniej widoczne.
Do tego stopnia niewidoczne, że o zabytku ukrytym w ziemi nie wie nawet bezpośrednia sąsiadka. - Trochę to niesprawiedliwe - mówi Grażyna Całusińska - bo mamy teren, a nie można się na nim budować.
Koj uważa, że najlepiej byłoby, gdyby miasto wykupiło działki i odtworzyło fosy oraz zarysy gródka, może nawet postawiło drewnianą wieżę, która przypominałaby o kształcie budowli. Tym bardziej że położenie gródka jest bardzo piękne, więc mógłby się stać celem wycieczek.
- Miasto chętnie nada temu miejscu odpowiednią rangę i zadba o jego atrakcyjność - mówi Jarosław Kapsa z biura prasowego magistratu. - Tym bardziej że leży ono w obrębie wartościowych przyrodniczo Łąk Błesznieńskich, wyłączonych spod intensywnej zabudowy. Żeby jednak wykupić działkę z rąk prywatnych, musimy mieć argument prawny. Takim jak wpisanie grodziska do rejestru zabytków.
Koj już przygotowuje materiały do stosownego wniosku.
- Zarysy grodziska na Błesznie odkryłem w końcu lat 80. - mówi Jacek Koj. - Jakoś w tym czasie historyk Stanisław Kołodziejski, pisząc doktorat, odkrył w źródłach z pierwszej połowy XV w. zapisy o tym, że istniał tu dwór obronny z wieżą mieszkalną, należący do rodziny Bielów.
Grodzisko sąsiaduje ze źródełkiem, z którego wypływa niewielki strumyk. Przepływał przez fosę grodziska i nieco dalej łączył się z większym potokiem. - W granicach administracyjnych Częstochowy zachowało się jeszcze jedno grodzisko, będące średniowieczną siedzibą rycerską: na Mirowie, na lewym brzegu Warty (w odległości około pół kilometra na wschód od mostu) - informuje Zbigniew Bereszczyński. - I też należy je chronić. Wiem, że czynione tu były starania - na szczęście nieskuteczne - na rzecz wykupienia terenu na szczycie ostańca pod nowobogacką zabudowę!
Źródło
Żeby zrozumieć, jak dziś wygląda grodzisko, trzeba sobie wyobrazić kopiastą stertę mąki, usypaną w głębokiej misie: jeśli kopczyk był niegdyś majdanem grodu, brzegi misy stanowiły zewnętrze ściany otaczającej go fosy.
Dziś "kupka mąki" jest dokładnie rozprowadzona po "misie" - jej wysokość zrównano z poziomem gruntu. Pozostała jedynie wąska szczelina przy brzegu "naczynia".
Wprawne oko nawet pośród wybujałej roślinności (a czasem - wbrew pozorom - dzięki niej) rozpozna pozostałości dawnej fosy. Nienaturalny kształt straszliwie zarośniętego dziś "placka" mimo zniszczeń rzucił nam się w oczy - nieczęsto się zdarza w przyrodzie owalna wysoczyzna otoczone tak regularnym zagłębieniem, wypełnionym błotem i porośniętym w dodatku bagienną roślinnością, odmienną od obserwowanej dookoła.
Wcale się nie pogniewam, jeśli pomimo mojego opisu zobaczycie tu tylko krzaki (lato zdecydowanie nie nadaje się do eksploracji grodzisk).
Lokalizacja
Moje zdjęcia wykonałam latem 2012 roku.