Podczas dzisiejszej wizyty na cmentarzu też było ciekawie.
Najpierw trafiłam na pożar, na szczęście na miejscu była już jednostka Straży Pożarnej.
Potem przez zabytkową nekropolię w pełnym galopie przejechał na rowerze chłopak z telefonem w wyciągniętej ręce, wrzeszcząc jakieś niezrozumiałe dla mnie imię i magiczną formułkę "przyzywam cię!".
Za nim pędziło - już pieszo - dwóch kolejnych młodzianów, także z telefonami w dłoniach.
Następnie byłam świadkiem kolejnego polowania. Jego bohaterką była tym razem mała dziewczynka, mocno zaangażowana w tropienie czegoś miedzy grobami. Towarzyszyli jej równie przejęci dziadkowie.
Zmartwiałam. Czyżby też, tak jak ja, sygnatur kamieniarzy tu szukali?
Kompletnie zaskoczona zaistniałymi zdarzeniami zapytałam wreszcie o co w tym dziwnym zachowaniu chodzi i dowiedziałam się, że po Będzinie gruchnęła wiadomość, iż na starym cmentarzu pojawił się ostatnio jakiś rzadko spotykany pokemon.
Pomyślałam sobie, że chyba naprawdę nie jest dobrze i wszelkie znaki na ziemi i niebie wskazują, iż to już najwyższy czas, by pomyśleć wreszcie o jakiejś diecie i zapisaniu się na fitness...
Tymczasem udało mi się odnaleźć sygnaturę umieszczoną na grobowcu Michała Kluzy i jego rodziny. Jeden z najbardziej charakterystycznych pomników cmentarza na Górze Zamkowej, przedstawiający Archanioła Michała, powstał w 1902 roku, w sosnowieckiej pracowni K. Grudziński (na sygnaturze jest błąd).
"Wiele zabytków przeszłości, co jeszcze wczoraj istniały, jutro zniknie bezpowrotnie. (...) Obowiązkiem żyjących jest zebrać te ułomki i okruchy najdroższych pamiątek przeszłości i w pamięci przyszłych pokoleń zapisać..."