W fasadzie jego frontowej elewacji tkwią trzy pociski z okresu I Wojny Światowej. Kąt ich ułożenia sugeruje, iż nie zostały one wmurowane w ścianę wtórnie.
Najpewniej wbiły się w nią podczas działań wojennych.
Jak to możliwe, że ani jeden pocisk z tej specyficznej trójcy nie eksplodował?
W ścianie szczytowej zachodniej kościoła pw. Św. Katarzyny Aleksandryjskie D. M. na zewnątrz, tkwią, w murze symetrycznie rozmieszczone, w układzie trójkąta, trzy pociski artyleryjskie (przypuszczalnie są to pociski 150 mm wystrzelone z ciężkich haubic Skoda 15 cm z dywizjonu przydzielonego do I Korpusu Austro–Węgier - dowódcą tego korpusu był gen. kawalerii Karl von Kirchbach. Artylerię korpusu stanowił dwu-bateryjny dywizjon 150 mm haubic z 8 działami - przypuszczalnie był to Dywizjon haubic polowych k.k. Landwehr Feldhaubitzdivision Nr. 46 z Ołomuńca.
Pociski, każdy o wadze ok. 41 kilogramów, zostały wystrzelone z baterii, której stanowiska ogniowe znajdowały się na wzgórzach, na rubieży pomiędzy wsiami: Kolbark - Chrząstowice. Opisywane pociski wystrzelone z haubic w kierunku Wolbromia, w momencie ich uderzenia, w ścianę świątyni były w swej trajektorii lotu na maksymalnym zasięgu po wystrzeleniu z tej odległości, to jest ok. 6,5 do 6,8 km. Siła inercji, z jaką uderzyły haubiczne pociski w ścianę kościoła, była w danym momencie na tyle spowolniona, iż przypuszczalnie, bezwładnościowe urządzenia inicjujące eksplozję we wnętrzu tych pocisków nie zadziałały i tym samym nie spowodowały ich detonacji. Zadziwiające jest to, że pociski spadły w tak niebywałym skupieniu na maksymalnym zasięgu strzału tych haubic. Siła wybuchu (fala uderzeniowa) każdego z tych pocisków to siła o ciśnieniu ponad 12 tysięcy atmosfer. Gdyby pociski te eksplodowały jeden po drugim, to niestety ten przepiękny kościół przestałby istnieć, zamieniłby się w piramidę gruzu…
wolbrom.pl