Świdnicka katedra pod wezwaniem świętych Stanisława i Wacława zaparła mi dech w piersiach! Wszyscy zachwalali mi jedynie barokowy Kościół Pokoju, który rzeczywiście jest wyjątkowy, a tymczasem mało kto wspominał o cudzie architektury, na jaki patrzyłam w promieniach zachodzącego już niestety słońca.
Katedra momentalnie zajęła w mojej głowie miejsce w pierwszej dziesiątce zabytkowych kościołów, które w swoim życiu miałam okazję odwiedzić.
Oczywiście ruszyłam ją pooglądać z bliska. Drzwi były już zamknięte, pozostawało mi więc podziwianie gotyckich portali z zewnątrz. Robiło się coraz ciemniej, ale i tak udało mi się wypatrzeć tajemnicze symbole, wyryte na kamiennych blokach. Bloki dodatkowo nosiły ślady utworów (to takie dziurki w połowie wysokości każdego z kamieni) pozwalających na użycie tzw. żurawia, czyli rodzaju dźwigu średniowiecznego, dzięki któremu można było wywindować cios w górę.
Uznałam, że tajemnicze "wydrapki" o powtarzających się kształtach, to nic innego, jak podpisy dawnych budowniczych, średniowiecznych mistrzów kamieniarskich.
Że są to tzw. gmerki.
Sami zobaczcie!
Bardzo ciekawa sprawa!