Podczas naszego wypadu musieliśmy dość mocno zajechać na zachód by zaliczyć pewną fabrykę porcelany - ponoć prawdziwą perłę godnych mistrzów urbexu!
Na miejscu zastaliśmy ogromnych rozmiarów zakład produkcyjny. Swe pierwsze kroki skierowaliśmy do biur. Na wstępie trzeba trochę dopowiedzieć że to są Niemcy - więc tam się praktycznie wogóle nie kradnie, co najwyżej dewastuje. A do tego to jeszcze niemal początek Niemiec zachodnich,a sama fabryka została opuszczona według nas koło 2010 roku - czyli nie tak dawno. Pierwsza część biur mieściła coś w rodzaju centrum wystawienniczego, sklepu. Wszędzie walały się katalogi z wyrobami fabryki, jedno pomieszczenie było całe pokryte pustymi gablotami na porcelanę a na piętrze znajdował się urządzony ze stylem gabinet prezesa. Łóżko, szafka i inne meble jakie tam widziałem nosiły znamię dobrego designera z lat zimnej wojny
PS. Później się okazało że to nie była ta poszukiwana perełka - ta pojawiła się naszym oczom dopiero dwa dni później
Przeszliśmy do biur księgowych i finansowych. Tam oprócz pokaźnej kolekcji maszyn do pisania zastaliśmy trzy ogromne sejfy - wogóle nie ruszone. Jeden przedwojenny, dwa chyba nieco bardziej współczesne. Te biura były wogóle jakieś bardzo dziwne - z jednej strony wszystkie meble były w stylu lat 70-tych, z drugiej całość była utrzymana w takim stanie i czystości że rzekłbym iż została opuszczona maksymalnie rok temu. Ach to niemieckie budownictwo, które konserwuje przedmioty!