Kiedy wczoraj wertowałam zasoby internetu, okazało się, że przeoczyłam jeden ze schronów - Ringstand 67.
Nic zresztą dziwnego - obiekt jest tak dokładnie ukryty w kępie gęstych głogów, że nie wiedząc o nim nie mogłam go w żaden sposób wypatrzeć.
Dziś się przygotowałam i dokładnie ustaliłam wcześniej jego
lokalizację.
Masakra... Ostatecznie, po namyśle, poświęciłam się i przedarłam się ku niemu. Dłonie mam aktualnie tak poorane kolcami, że może mi być jutro trochę wstyd w pracy (ewentualnie zwalę winę na koty), a cała procedura przypominała jak żywo wyprawę do zamku Śpiącej Królewny.
Jeśli jakiś pasjonat jeden z drugim nie wpadną tu pewnego dnia z piłą mechaniczną, niebawem schron stanie się całkowicie niedostępny. Może zresztą i lepiej.
Oto i on:
"Wiele zabytków przeszłości, co jeszcze wczoraj istniały, jutro zniknie bezpowrotnie. (...) Obowiązkiem żyjących jest zebrać te ułomki i okruchy najdroższych pamiątek przeszłości i w pamięci przyszłych pokoleń zapisać..."