Ze szczekocińską synagogą związana jest ciekawa historia, przepełniona patriotyzmem, szacunkiem do walki o niepodległość oraz przywiązaniem do Polski. Jej głównym bohaterem jest wracający do Krakowa po bitwie z Rosjanami Tadeusz Kościuszko. Podobno miejscowi Żydzi wyszli na rogatki miasta, by powitać naczelnika chlebem i solą. Kościuszko miał podarować im w zamian swój czaprak, który wyjął spod końskiego siodła. Był to materiał nie byle jaki, bo pięknie zdobiony i posiadający na rogach wyhaftowane litery "S" oraz "A" oraz symbole królewskie. Naczelnik miał dostać go od samego Stanisława Augusta Poniatowskiego.
Społeczność żydowska ze Szczekocin odniosła się do tego wyjątkowego podarunku z ogromnym szacunkiem, przerabiając go na sukienkę na Torę, używaną odtąd bardzo uroczyście jedynie w czasie święta Jom Kippur.
Niestety, historyczny czaprak, na co dzień przechowywany w prywatnym domu, w specjalnej skrytce, nie zachował się do naszych czasów. Spłonął w dniu 3 września 1939 roku, w wyniku pożaru wywołanego przez atakujące wojska niemieckie.
Co ciekawe zaledwie kilka miesięcy wcześniej sfotografowała go delegacja przysłana z Muzeum Wojskowego w Warszawie.
O kościuszkowskim czapraku wspomina także Marian Kantor - Mirski w "
Kuryerze Literacko - Naukowym" z dnia 2 czerwca 1930 roku (pisownia oryginalna):
W pałacu szczekocińskim była kwatera Kościuszki. Tu przyjmował delegacje rozradowanych obywateli, między innymi delegację żydów miejscowych, niosącą Kościuszce zebrany grosz między współwyznawcami na cele armii "pana Kościuszka".
Odwdzięczył się wódz żydowinom, dając im w darze wspaniały czaprak, przecudnej i najdelikatniejszej roboty, suto haftowany srebrem, z elementami państwowymi: Orłem i Pogonią. Ta cenna, o wysokiej wartości artystycznej pamiątka do dziś znajduje się w Szczekocinach, w rękach gminy żydowskiej, która przechowuje ją jak relikwię.
Raz w roku, t.j. w sądny dzień - nakrywa się nim toirę, a potem znów idzie do skrytki, którą zna tylko dwóch ludzi. Gdy dowodziłem, że powinni oddać pamiątkę do jakiegoś muzeum, to usłyszałem twardą i stanowczą odpowiedź: "Za melony (miliony) nie oddalibyśmy, nasze pradziadki przeklęliby nam, bo to na nasze żydki dane, to nasz skarb od pana Kościuszka, tu nie wolno jedne nitke obce wstawić."
Co ciekawe, okazało się, że z Holocaustu w jakiś niezwykły sposób ocalała Tora pochodząca z opisywanej tu synagogi. A w zasadzie pół Tory, bo zwój został okaleczony i przecięty wzdłuż, tak, że dziś ma wymiary około 3 metrów i 15 centymetrów na długość i zaledwie 20 centymetrów wysokości, a zawiera kilka rozdziałów Księgi Kapłańskiej. Zabytkowe pergaminy przyniósł kilka lat temu do miejscowej pracowni historycznej jeden z uczniów Zespołu Szkół, twierdząc, że od lat znajdowały się w posiadaniu jego rodziny, która w zamieszkiwanym domu osiedliła się w roku 1955. W podobnych okolicznościach odszukany został także drugi zwój, większy.
Niestety, nie udało mi się na razie ustalić, gdzie te zabytki się aktualnie znajdują i czy można je obejrzeć.
Źródło informacji "
Żydzi szczekocińscy. Osoby, miejsca, pamięć" pod redakcją Michała Galasa i Mieczysława Skrzypczyka.
"Wiele zabytków przeszłości, co jeszcze wczoraj istniały, jutro zniknie bezpowrotnie. (...) Obowiązkiem żyjących jest zebrać te ułomki i okruchy najdroższych pamiątek przeszłości i w pamięci przyszłych pokoleń zapisać..."