Postautor: Maswerk » wtorek 08 sie 2017, 02:57
Owym mężczyzną, który popełnił tzw. "rozszerzone samobójstwo" był Piotr Olszowy, cierpiący na dysfunkcję psychiczną jeden z pretendentów do tytułu niesławnego Wampira z Zagłębia (oficjalnie, jak wszyscy wiedzą, w tej sprawie został skazany Zdzisław Marchwicki). Pozwolę sobie tutaj przytoczyć artykuł z „Wiadomości Zagłębia” pochodzący z 20 marca 1970 roku.
“OSIEM OFIAR dwóch tragedii
Tragicznym zbiegiem okoliczności, w ubiegłym tygodniu miały miejsce w Sosnowcu dwa wstrząsające wydarzenia, które głęboko poruszyły miejscową opinię publiczną. Pierwszy z nich to śmiertelne zatrucie się czadem czterech mężczyzn w wieku 25–26 lat, pracowników P.P. „Warzywa-Owoce”. Wypadek zdarzył się w dniu 13 marca br. w mieszkaniu przy ul. 1 Maja 42a. Jak wykazało wstępne dochodzenie – cała czwórka spożyła przed śmiercią znaczną ilość alkoholu. Czad wydobywał się z pokojowego pieca. Drugi wypadek miał miejsce w niedzielę, 15 marca, przy ul. Odrodzenia 8, w willi 42-letniego Piotra Olszowego. Wczesnym rankiem, około godziny 6 zauważono kłęby dymu wydobywające się z okien domu. Wezwana straż pożarna podjęła natychmiastową akcję, w trakcie której natrafiono w jednym z pokoi na zwłoki 4 osób. Okazało się, że były to nadwęglone już ciała właściciela willi, jego 31-letniej żony Anity oraz ich dwojga dzieci w wieku 8 i 11 lat. Stwierdzono także, iż materiałem podsycającym pożar była benzyna. Energiczne śledztwo w sprawie ustalenia bliższych okoliczności owej tragedii rodzinnej prowadzi Prokuratura Wojewódzka wspólnie z Komendą Wojewódzką MO.
O szczegółach wydarzenia przy ulicy Odrodzenia postaramy się wkrótce poinformować naszych Czytelników. ”
Ciekawą w kontekście owej willi na Odrodzenia 8 (nie Odrodzenia 7 - do tekstu przedmówczyni wkradł się lapsus) jest też relacja Stefana Tokarza, jednego z oficerów grupy „Anna” (i.e. grupy milicyjnej poświęconej ujęciu Wampira):
“Ja wtedy miałem dyżur i jako pierwszy z oficerów byłem na miejscu pożaru. Strasznie to wyglądało. Te dzieci zamordował na parterze, jedno w łazience. A żona i on na piętrze. Siebie cztery razy pchnął nożem w klatkę piersiową. Wcześniej wszystko polał benzyną i podpalił. Oględziny trwały tydzień. Potem było śledztwo. Okazało się, że w dniu morderstwa Kucianki Olszowy był w Katowicach na ulicy Gliwickiej na imieninach. To było dwa kilometry od lasku Bytkowskiego. Świadkowie zeznali, że mniej więcej o tej porze, gdy doszło do morderstwa, zniknął na dwie godziny. Miał samochód, mógł się łatwo przemieszczać. I to on pasował do opisu Brussela. To miał być taki typ, co używa brylantyny do włosów. Nie potrafię powiedzieć, dlaczego sprawę zamknięto”
________________
Obydwa fragmenty zostały zacytowane za publikacją Przemysława Semczuka "Wampir z Zagłębia"