Do gmachu prowadzi asfaltowa dróżka, pod samym budynkiem jest okrągły plac reprezentacyjny, gdzieniegdzie z zarośli przebijają się ozdobne iglaki. Budynek nie jest mocno zniszczony, PRL pozostawił go w pierwotnym stylu. W środku panują kompletne ciemności, ale w niczym to nie przeszkadza. Przy okazji obiekt był polem testowym dla nowej latarki - efekty możecie podziwiać sami. Cały budynek zajmowały biura PGR-u - na drzwiach znajdziemy takie tabliczki jak : Sekretariat, Prezes i Wiceprezes, Magazynierzy, Kadry, Samorząd, Dział Remontowo-Budowlany. W pomieszczeniach zachowały się pojedyńcze meble i dokumenty. Najciekawsze jest oczywiście biuro prezesa z zielonymi fotelami i kryształową gablotą. Niestety o ile z zewnątrz dwór wygląda tak jak powinien, to wewnątrz góruje późny PRL. Nie ma żadnych sztukaterii, ozdób - nawet poręcze schodów zostały nadbudowane. Za to pozostawiono szafki ścienne, których w całych gmachu naliczyłem chyba aż 5. Bardzo interesujące są również piwnice - bardzo wysokie, półkoliste i mimo wieku śnieżnobiałe. Nie wiem jak, ale wogóle nie łapie ich grzyb ani wilgoć - w zasadzie sam budynek dworu też jest w doskonałym stanie. W piwnicach korytarz spada ku dołowi i zakręca, a posadzkę zamiast betonowej wylewki stanowią wapienne kamienie wtłoczone zwyczajnie w ziemię - wszystko wygląda jak w jakimś zamku. A może wszystkie jurajskie dwory tak wyglądają?
Dwór został wybudowany w drugiej połowie XIX wieku. Majątek należał przed I wojną światową do Aleksandra Steinhagena. Został on zamordowany w napadzie rabunkowym 22 marca 1919 roku w tym właśnie dworze.
Tragiczną ofiarą napaści dezerterów stał się jeden z najbardziej zasłużonych ziemian – właściciel Małus Wielkich 73- letni Aleksander Steinhagen. W sobotę, 22 marca 1919 o ósmej wieczorem, dwór w Małusach napadła sześcioosobowa szajka. Gdy służąca pod grozą rewolweru zaprowadziła bandytów do pokoju, w którym znajdowali się państwo Steinhagen oraz panna do towarzystwa, jeden z bandytów wszedł do pokoju z okrzykiem „ręce do góry” i wystrzelił w kierunku właściciela majątku. P. Steinhagen wówczas podniósł się z krzesła i ze słowami: „Precz, rozbójniku” zwrócił się do bandyty, w celu pochwycenia go za rękę, bandyta jednak dwoma wystrzałami w głowę położył trupem na miejscu dzielnego starca. Bandyci zrabowali złote obrączki, zegarki oraz kilkaset marek.
Do końca II wojny światowej posiadłość należała do Adolfa Steinhagena, a do 1940 roku jego zarządcą był Ignacy Winiarski. Ten drugi został w 1940 roku zamordowany w Katyniu.
Źródła http://www.cz.info.pl/zdarzylo-sie-tuta ... -dziewiata