Ja np. przyznaje bez bicia ze zabieram czesto rozne fanty z opuszczonych miejsc. I nie uwazam ze robie cos zlego a czasem mam wrazenie ze jest to nawet bardzo dobre (np. butelki spod opuszczonego browaru w Głuchołazach- foty pod koniec albumu:
https://picasaweb.google.com/1163230335 ... 3_Opawskie ). Mam w domu kupe "wyszabrowanych" rzeczy. I wiem ze wiele osob potepia takie zachowanie bo stosuja zasady "zabierz tylko zdjecia, zostaw tylko slady butow" czy jak to tam lecialo. No ja szanuje ta ich zasade ale ja mam inna. Acz wiele razy cos w srodku nie pozwala mi zabrac jakiejs rzeczy i nie potrafie czasem powiedziec dlaczego, ale nie potrafie jej wziac. Mam wrazenie ze nie przyniesie mi szczescia albo kogos tym skrzywdze, bo nie mam 100% pewnosci ze miejsce jest opuszczone do konca. (opisywalam historie znajomych ktorzy jechali 300 km odwiesic obraz?
Wiesz czasem nawet pozornie ewidentne i jednoznaczne rzeczy okazuja sie byc jednak rozmyte. Pewien byly forumowicz pewnego forum (postac dosc kontrowersyjna- pewnie wiesz o kim pisze) napisal gdzies ze zwiedzajac opuszczony palac poskuwal znajdujace sie tam zabytkowe kafelki i wylozyl je sobie w domu. Oczywiscie wielu ludzi zatelepalo ze zlosci nad tym zachowaniem i posypaly sie gromy. Kilka lat pozniej ten poupadajacy palac zostal uznany za nieciekawy, malo zabytkowy i w majestacie prawa zrownaly go buldozery. Razem z resztkami nieodlupanych kafelek... I jak oceniac zachowanie goscia z perspektywy czasu?
Inna historia- dziadek z Roztocza, bylismy u niego w domu. Opowiedzial nam historie a na jej potwierdzenie pokazal piwnice gdzie tak nas zatkalo ze malo nie narobilismy w gacie z wrazenia. Zaraz po wojnie po wygnaniu miejscowej ludnosci zostala nadpalowa wies i w miare dobrze zachowana cerkiew. Dziadek (no wtedy nie byl dziadkiem) zakradl sie noca i wyniosl wszystkie ikony, kielichy, ksiegi. Kilka dni pozniej cerkiew splonela w tajemniczych okolicznosciach- najprawdopodobniej spalilo ją wojsko na polecenie wladz.
Dziadek kilka ikon sprzedal na czarnym rynku. Wyremontowal za to dom zeby miec gdzie zamieszkac, wykarmil kilkoro dzieci gdy bylo ciezko. Teraz u kresu zycia zastanawia sie co zrobic z zawartoscia swojej piwnicy. Najprawdopodobniej ikony trafia do muzeum albo jakiejs czynnej cerkwi.
Zlodziejstwo czy uratowanie zabytku (a przynajmniej jego czesci)?
Wydaje mi sie ze czasem ciezko ocenic sytuacje znajac tylko jej urywek. Czasem latwo przekreslic czlowieka ktory nie jest do konca zly. Szaber, dzikie wykopaliska czy zbieranie fantow jak wszystko w zyciu- rowniez nie jest czarno-biale...