Estonia zaskoczyla nas niesamowicie w temacie przystankow autobusowych. W innych krajach fajne i ciekawe obiekty tego typu zawsze byly stare. Poczerniałe drewno, stara cegła lub pustak, blacha falista, mozaiki z czasów poprzedniego systemu. Nowe wiaty przystankowe kojarzyly mi sie z czyms paskudnym i niezbyt funkcjonalnym. I pisanym przez kalke - jak wycietych z jednego wzoru, bez cienia orginalnosci i inwencji tworczej. Do teraz. Spora czesc estonskich wiatek - ba! domkow jest nowa! I nie umniejsza to ich klimatycznosci.
Najfajniesze okazy napotkalismy na wyspach - Saaremie i Hiumie. Mysle, ze moga one swietnie sluzyc za miejsca noclegowe dla rowerzystow czy stopików - rzadko sie trafia tak porzadna chata w gorach! My tez rozwazalismy takie spanko, ale nie bardzo byloby gdzie wcisnąc auto nie blokujac miejsca dla autobusu.
Przewaznie przystanki te sa na totalnym wygwizdowie. Malenki przysiółek, jeden dom lub dwa gdzies w głebi a przy drodze tylko ta chatka. Moze ludzie z tych domow sami je budowali? Bo wiedzą, ze przy drodze czeka ich snieg, wiatr i pizgawica? I dlatego buduja dobrze a nie na odwal sie - bo buduja dla siebie, buduja funkcjonalnie a nie jak najtaniej.
Najwieksze zagęszczenie ciekawych domeczków bylo na Saaremie, na trasie Lumanda - Tehumardi.
Domki przystankowe nieraz mają balkoniki, kolumienki, okienka, stoliki, obrusiki. Sa szczelne i przytulne. Często wypelnia je zapach ziół.
Ten ponizej to chyba najpopularniejszy "model" wystepujacy na Hiumie. Ten rodzaj to chyba jakas masowa produkcja, bo wiele w rejonie bylo wlasnie takich.
Na wielu przystankach sa w srodku skrzynki pocztowe. Albo choc pod daszkiem.
Nieraz spotkamy firanki w oknach. Albo ganeczek. Czy ozdobione sciany - w tym akurat artystycznie upięte sieci rybackie.
Tez drewniany, tez z balkonikiem...
Ten przypominał mi domek kempingowy z dawnych lat i te rozne osrodki wypoczynkowe nad jeziorami z czasow dziecinstwa.
A ten jakies klimaty goralskie. I nawet miał gont na dachu!
Ten taki wieloksztaltny
A ten postawili chyba wczoraj - tak zapodawał zapachem swiezego drewna. Przeszklona sciana z widokiem na morze, w srodku kwiaty i folderki o okolicznych imprezach artystycznych. Acz ów stół nieco dziwny, na kółkach, ni to kołyska dla niemowlaka, ni to co?
Nieco starszy obiekt, chyba jeszcze z radzieckiej białej cegiełki w cieniu rozłozystych drzew. Drzwi wprawdzie bez klamki i zamkniete ale mozna wejsc oknem.
A tu sie zbytnio nie popisali (jak na lokalne klimaty oczywiscie) bo budka malutka i przewiewna
Ten domeczek w nieco gorszej kondycji, zawilgły w srodku, z wyłupanymi oknami i mini magazynem starych szafek
W Vintri przeszli sami siebie w przystankowym wypasie.
Przystanek jest zelektryfikowany, ma własna latarnie, kwiatową rabatke, stolik i kanape. I obrazki na scianach.
Są kibelki. Dwa.
I odrecznie sporządzony rozkład. Czy to mozliwe, ze nie zmienil sie od 1995 roku?
W tym nieco przegieli z solidnoscią i gabarytami i zalęgli sie w nim bezdomni. Przynajmniej tak to wyglada - jak jakas żulerska kanciapa. I zapach, i styl. A moze to nie
przystanek? Moze poczatkowo bylo inne przeznaczenie tego budynku? A autobus zatrzymuje sie pod nim tylko dlatego, ze tu cos jest tzn. ów domek i skrzyzowanie. A wokol tylko lasy i lasy...
Gdzies koło Kabli. Od razu widac, ze okolica nadmorska. Zaparkowało tu jakies wikingowe czółno?
Smok z irokezem pokazuje wszystkim jęzor!
Jak górski szałas! Z malowniczo wykręconym filarem!
A ten taki niby zwykly ale jakos tak fajnie pomalowany!
Tu tez w paseczki.
Ludzie jak wszędzie są rozni. Tu tez zdarza sie mania zamykania i umiłowania prywatnosci pt. “moje, wszystko moje - a inni spier…”. Trafil sie wiec i
przystanek zamkniety na klucz. Nawet sie nie da zajrzec do srodka.. Jeden jedyny taki spotkalismy. Pewnie sluzy tylko kilku okolicznym domostwom i ich gospodarze nie chca sie dzielic z innymi. Szlag wie jakie luksusy zawiera wiec w srodku. Na pewno sluzy jako lokalna tablica ogloszen.
To tylko niektore z napotkanych przystankow. Bylo ich wiecej. Ja bym sie zatrzymywała przy kazdym, ale toperz jednak ma jakies granice tolerancji na cudze zboczenia i po pewnym czasie odmówil wspolpracy i stawania co kilometr. Wiec w tym temacie zostalo jeszcze duzo do zbadania i obfocenia. Moze jeszcze jakies inne tajemnice skrywają estonskie przystanki rozsiane wsrod pól i lasów targanych wichrami wysp. Szlag wie co bylo bylo w tych, przy ktorych akurat nie stanelismy.