Po drodze do Wrocławia postanowiłam "zahaczyć" o Świdnicę, aby zobaczyć Kościół Pokoju, który do tej pory oglądałam tylko w internecie. I było fantastycznie. Nawet mój towarzysz podróży, dusza "techniczno-informatyczna", stwierdził, że warto było zapłacić za bilet .
Rozmach tej świątyni robi niesamowite wrażenie a wnętrza są po prostu wspaniałe, mimo trwającego remontu. Na szczęście remont nie był zaawansowany i całość można było spokojnie obejrzeć.
Świątynia wzniesiona została po ustaleniach pokoju westfalskiego, kończącego w 1648 roku wojnę trzydziestoletnią. Cesarz Austrii Fryderyk III Habsburg, zmuszony przez Szwecję, wyraził wówczas zgodę na powstanie na Śląsku trzech ewangelickich zborów ( dlatego nazwano je Kościołami Pokoju) .
Powstanie Kościołów Pokoju było możliwe jednak pod pewnymi ( bardzo ciężkimi) warunkami:
- musiały być zlokalizowane poza murami miasta
- należało je zbudować z nietrwałego materiału ( drewno, piasek, glina i słoma). Katolicki cesarz miał nadzieję, że wtedy szybko ulegną zniszczeniu.
- bryła kościoła nie mogła przypominać bryły kościoła katolickiego ani posiadać wieży
Jednak najważniejszym warunkiem był czas przeznaczony na budowę. Każda ze świątyń musiała powstać w ciągu jednego roku.
Ale i ten warunek udało się spełnić. Kościół w Świdnicy wzniesiono w ciągu dziewięciu miesięcy w latach 1656-1657. Był to wielki zbiorowy wysiłek całej ewangelickiej społeczności zamieszkującej te tereny a pieniądze na budowę pozyskano także z wielu protestanckich dworów europejskich.
W efekcie powstała największa w Europie drewniana świątynia barokowa, mogąca pomieścić na powierzchni 1090 mkw. około 7,5 tysiąca wiernych.
Zbudowano ją na planie krzyża greckiego w technice szachulcowej z drewnianym szkieletem wypełnionym gliną i słomą. Centralnej części, towarzyszą ramiona nazwane halami. Są to Hala Chrztów, Hala Zmarłych, Hala Ślubów i Hala Polna. Z czasem budowla wzbogaciła się jeszcze o kilka przybudówek, w tym wielką zakrystię oraz absydę od wschodu.