Strażnicy Czasu

Nie spełniła się przedmeczowa zapowiedź na facebooku LKS Śledziejowice „Już w najbliższą środę o 11 spróbujemy przeskoczyć 3 w tabeli Gdovię Gdów, która to w ostatnim meczu pokonała Orła w Myślenicach 2:5”. Pewni siebie gospodarze nie dotrzymali zapowiadanego słowa, ale mecz zaczęli z impetem, grali szybką, z pierwszego podania piłkę na całej szerokości aczkolwiek krótkiego i wąskiego boiska. Wydawało się, iż bramki są tylko kwestią czasu, a na poczet kolejnego zwycięstwa na grillu smażyły się kiełbaski obok trybuny. Jednak dotychczasowe szczęście opuściło piłkarzy Śledziejowic i po 90 minutach gry schodzili z własnej murawy pokonani przez Gdovię Gdów 0:3 (0:1). Tym razem w gdowskim zespole nie było słabych punktów, a Darek Chwajoł zasłużył na szczególne wyróżnienie, pewnymi interwencjami przechodził sam siebie i nie pozwolił zaskoczyć się żadnym strzałem. Wysoką klasę ponownie potwierdził Bartek Kwieciński, w swoim stylu trzykrotnie trafił do siatki rywali, powiększył konto do 10 bramek.

Poziomem gry obie drużyny potwierdziły swoje pozycje w czołówce tabeli, a szybkie akcje zmieniały się jak w kalejdoskopie . W Gdovii Gdów za żółte kartki pauzował Michał Ciężarek, jego miejsce w pomocy zajął Kapusta a trenera na stoperze bardzo udanie zastąpił Małajowicz. Walka toczyła się na dwóch biegunach, z jednej strony gdowski bramkarz D. Chwajoł kasował wszystkie szarże gospodarzy, a z drugiej snajper B. Kwieciński skutecznie punktował. Po solowej akcji prawą stroną w 10 minucie wymanewrował obrońcę i posłał piłkę do siatki obok bramkarza w prawy róg. Skrzydłowi Noga i Wołek nie wykorzystali swoich okazji.

Po przerwie gospodarze nadal groźnie atakowali ale nie mieli farta, bo szczęście podobno sprzyja lepszym. Gdovię natomiast ratował Darek albo słupek a gospodarzy starał się chronić bramkarz Jasowicz. Jednak dwa razy ponownie przez Kwiecińskiego musiał wyjmować piłkę z siatki. Podwyższył w 70 minucie na 0:2. kiedy dostał w prezencie okazję od obrońcy, łatwiej było przy trzecim trafieniu, z podania Kalety dopełnił formalności na 0:3 w 80 minucie.

Niezadowolonym z wyniku gospodarzom puszczały nerwy i rywalizację kończyła przepychanka z elementami boksu.

Po dwóch porażkach wiosną na Wisielówce, piłkarze Gdovii Gdów sprawili pierwsze zwycięstwo u siebie, pokonując KS Wróblowiankę 1:0 (0:0). Do tej pory z czterech wyjazdowych meczów wrócili z kompletem punktów, widać gra z kontry bardziej odpowiada naszym. Spotkanie z krakowską drużyną zagrożoną spadkiem bez większych emocji, monotonne i mimo sporej różnicy w tabeli miało wyrównany przebieg. Gospodarzom choć wyszli w najsilniejszym składzie, nie szło zupełnie, szczególnie Kwieciński nie mógł znaleźć sposobu na dobrze spisującą się obronę gości. Również kontrakcje piłkarzy Wróblowianki nie stanowiły większego zagrożenia gdyż Darek Chwajoł zaliczył kolejny, dobry występ. Twarda gra obu zespołów generowała liczne okazje do spięć na boisku, sędzia Piotr Kaczmarek często sięgał po żółty kartonik. Groźnej i bolesnej kontuzji nabawił się kapitan Gdovii Piotr Kasprzyk, jego gra w kolejnym spotkaniu stoi pod dużym znakiem zapytania.

Chwilę po wznowieniu gry w drugiej odsłonie ruszył atak Gdovii, dwa metry przed linią bramkową obrońca „podciął” Kwiecińskiego. A jedenastkę w 47 minucie zdecydowanie wykorzystał trener Kapusta posyłając piłkę w prawe okienko. Zdobytego gola dedykował nowo narodzonemu synowi, a boiskową cieszynkę tzw. kołyskę, zademonstrował komplet gdowskiej drużyny. Reszta meczu przypominała nieciekawą pierwszą połowę, obie drużyny grały bez przekonania i wiary we własne siły. Marnowały okazje na zdobycie kolejnych goli, popełniały liczne błędy. Niewiele brakowało by piłka podana przez obrońcę gości do własnego bramkarza wylądowała w siatce. Ładnym wolejem popisał się Cebula, ale trafił w poprzeczkę. Zatem utrzymanie korzystnego wyniku i trzy punkty dla Gdovii trzeba przyjąć za skromny sukces. Na 6 kolejek do zakończenia sezonu Gdovia Gdów ma ustabilizowaną sytuację, nie grozi jej ni awans, ni spadek. W tabeli zajmuje trzecią lokatę, z 39 punktami i bramkowym stosunkiem 43:31.

Wątek "Brylanty z Gdowa" to sukces!
Stanowi dziś jeden z najczęściej czytanych wątków w Strażnikach Czasu .
Wprowadzony przez Markota Romana we wrześniu 2015 r. doczekał się już ponad 150 tys. odsłon.
Jego nazwa znana jest wielu mieszkańcom Małopolski.
Brawa dla Romka za doskonały pomysł i realizację!

Sieprawianie pogodzili się już chyba z degradacją do A klasy, od kilku kolejek okupują dolne rejony tabeli, na 5 meczy przed końcem rundy zajmują ostatnią pozycję. W 21-ej edycji podejmowali u siebie Gdovię Gdów, na sobotnią majówkę miejscowych kibiców przyszło niewielu, może 15-tu, zrezygnowanych, nie zachęcała nawet piękna pogoda. Podwójną liczebnością i dopingową siłą przebijała ich 30-to osobowa grupa gdowskich fanów, z prezesem klubu Stanisławem Wydrychem na czele. Również rezerwa gości z kierownikiem drużyny Witkiem Ciężarkiem wyglądała zdecydowanie korzystniej od ławy gospodarzy. Tym razem na odsiecz gdowskiej drużynie pospieszył kilkuletni syn Darka Chwajoła z nr 10 na koszulce. W przypadku słabo spisującego się taty miał go wymienić w bramce. Na rozmiękłe po ostatnich opadach deszczu boisko, goście wyszli w mocnym składzie, jedynie nieobecnego Nogę na skrzydle zastąpił junior Jakub Kominiak. Zagrał pierwszą połowę, ambitnie starał pokazać się z najlepszej strony, dobre chęci paraliżowała mu częściowo debiutancka trema. Po przerwie zastąpiony przez Jacka Stasiaka, od wiosny środkowego napastnika w drużynie seniorów, jak dotąd z czystym kontem bramkowym. Piłkarze Gdovii wystąpili w roli faworytów, licząc na spacerek zaczęli spokojnie w oczekiwaniu na błędy gospodarzy, prezentujących przeciętny poziom. Jednak widocznej przewagi na boisku nie zamieniali na gole, zniecierpliwieni coraz bardziej na trybunie gdowscy kibice, głośno komentowali nieudane poczynania swoich idoli. W ostatniej minucie przed przerwą uspokoiła ich ładna bramka zdobyta głową przez Piotra Kasprzyka, z rogu boiska centrował Cebula. Na solidność kapitana zawsze można liczyć, kontuzja sprzed tygodnia okazała się nie taka straszna.

W drugiej odsłonie mimo wielu okazji z obu stron, wynik trwał długo na swoim. Jednobramkowe prowadzenie Gdovii wisiało na włosku a gra ciągle nie kleiła się. Zachęceni tym gospodarze poczęli śmielej atakować ale Darek przeżywa obecnie drugą młodość bramkarską, zaliczył kolejny, bardzo udany występ. Bronił jak w transie, prawdopodobnie gdyby padła wyrównująca bramka, losy spotkania byłyby inne. Bardzo dobrą okazję zmarnował Wołek, a Kwieciński ciągle nie mógł uwolnić się z krótkiego i podwójnego krycia. Zirytowani nieskutecznością swoich, gdowscy kibice nie szczędzili krytycznych uwag piłkarzom. Pamiętliwi wciąż nie mogą przeboleć wiosennej wpadki, sromotnego blamażu z Rabą Dobczyce. Doszło nawet do ostrej wymiany słownej, która jak okazało się poskutkowała i wyszła na dobre. Opadły nerwy i gdowianie zaczęli grać składniej. W 80 minucie po lewej flance Kwieciński wymanewrował kilku obrońców, posłał piłkę Cebuli a ten z 16 metrów przelobował bramkarza na 0:2. Najlepszemu snajperowi Gdovii Kwiecińskiemu brakuje jednak ostatnio szczęścia w lokowaniu piłki w siatce rywali. Ale szybkość i boiskowy spryt wciąż nie opuszczają go, wypracował trzeciego gola w ostatniej minucie. Za podcięcie szarżującego na polu karnym sędzia wskazał jedenastkę, pewnie wyegzekwowaną przez Kapustę na 0:3. Po meczu piłkarze Gdovii mogli demonstrować kolejną cieszynkę taneczną.

Wcześniej pisałem, że Gdovii Gdów praktycznie nie grozi awans do IV ligi, jednak na pięć kolejek przed końcem rozgrywek sytuacja w czołówce tabeli robi się ciekawa, jeszcze wszystko teoretycznie jest możliwe. Wyprzedzające ją drużyny Czarnych Staniątki i Targowianki Targowisko jakby dostały zadyszki na finiszu, w Sułkowicach liderzy uratowali punkt w ostatniej minucie a Targowianka doznała porażki z Orłem Myślenice. O ile pogoda nie popsuje znów szyków, w najbliższą sobotę wyjaśni się sporo, o 17 godzinie na boisku przy Wisielówce zmierzą się piłkarze z Gdowa i Staniątek. Jest to najlepsza okazja do rewanżu za jesienną porażkę i zmniejszenie straty do 5 punktów. A potem wystarczy zgarnąć resztę zwycięstw, kibicować Rabie Dobczyce czy Dziecanovii Dziekanowice i świętować historyczny sukces. Niemożliwe ?, możliwe, próbować zawsze można.