Strażnicy Czasu

Mecz drugiej kolejki z Piastem Łapanów przełożono na 26 października. Natomiast w trzeciej rundzie przyszło się zmierzyć Gdovii Gdów na wyjeździe w Brzeziu, z bardzo przeciętnym zespołem, piłkarzami Startu. Gospodarze to zasłużony i stary klub, jednak bez większych sukcesów, w sezonie 2021/22, ponownie awansował do A klasy i z trudem utrzymał się na obecny sezon. Spora różnica poziomu gry, rysowała się od początku spotkania, przyjezdni podobnie jak w Chorągwicy, szybko zdobyli dwie bramki. Po akcjach z prawej flanki, piłkę w siatce umieścili Piotr Świdurski i Kacper Tabor. Po przerwie obraz nie zmienił się, gospodarze sporadycznie zagrażali, niepewnie interweniującemu w tym meczu, naszemu bramkarzowi Mrozowskiemu. Kolejne trzy gole dla Gdovii zdobyli: Piotr Świdurski, Błażej Pieprzyk i Damian Kulma. Wynik mógł podwyższyć z karnego Michał Świątko, gdyby trafił w światło bramki. Start Brzezie - Gdovia Gdów 0:5 (0:2). Kolejne punkty cieszą, gra może mniej, choć to dopiero początek i trzeba trochę poczekać na zgranie nowego zespołu. Przy okazji można zauważyć z rozczarowaniem, że obecnie w pierwszym składzie Gdovii Gdów nie ma rodowitych Gdowian. Takie to widać czasy, choć trochę dziwne, czyżby w gdowskiej szkółce brakowało piłkarskich talentów ?

Kolejny wyjazd Gdovii Gdów to mecz w Staniątkach z zespołem LKS Czarni, w komfortowych warunkach, na głównym, pełnowymiarowym boisku ze sztuczną murawą i oświetleniem. Nowoczesny obiekt w niepołomickiej gminie, oddany do użytku jesienią 2021 roku „robi” wrażenie. Kompleks posiada dodatkowo dwa, mniejsze boiska, dwutorową bieżnię, usługowe pawilony, pełne zaplecze dla piłkarzy, trenerów i sędziów. Gdów może pozazdrościć tylko takiego Centrum Sportowego. A rozegrane spotkanie również mogło się podobać. Mimo lekkiej przewagi w polu przyjezdnych, szczęście bardziej dopisywało gospodarzom, trzy punkty zostały na miejscu. LKS Czarni Staniątki - Gdovia Gdów 2:1 (1:1).

W piątej kolejce Gdovia Gdów gościła u siebie na Wisielówce LKS Gwiazdę Brzegi. Na boisko wyszła w składzie: Darek Chwajoł - bramkarz, Mateusz Ochoński, Krzysztof Owsianka, Michał Świątko, Damian Kulma, Łukasz Filipek, Kamil Tabor, Konrad Nowak, Piotr Świdurski, Kacper Tabor i Dawid Serafin. W końcówce spotkania zagrali jeszcze: Szymon Nowak i Błażej Pieprzyk. Pierwsza połowa raczej przeciętna, obrońcy gospodarzy, szczególnie stoperzy, raz po raz popełniali błędy, lecz szczęśliwie gole nie padły. Za to kilka składnych akcji na bramkę gości dało w efekcie trzy trafienia, autorstwa Kacpra Tabora, Łukasza Filipka i Dawida Seweryna. W pierwszej minucie po przerwie na 4:0 podwyższył Kacper Tabor, od tej pory gospodarze jakby spuścili z tonu. Wykorzystali to przyjezdni, po kolejnych błędach obrońców, cztery razy zdołali umieścić piłkę w siatce Gdovii. Kolejne trafienia przerwał końcowy gwizdek sędziego. Międzyczasie gospodarze odpowiedzieli jeszcze dwoma, ładnymi bramkami, Łukasza Filipka i Piotra Świdurskiego. Jak na jeden mecz goli sporo, skutkiem czego jest niezłe wyszkolenie techniczne nowych piłkarzy Gdovii, ich ciąg na bramkę przeciwnika i odważne strzały. Z drugiej strony martwi trochę gra obrońców, to zadanie dla trenera, Gdovia Gdów - LKS Gwiazda Brzegi 6:4 (3:0).

Czwarta niedziela września, i szósta runda w wielickiej A klasie, pogoda typowo jesienna, a wyjazd aż do Igołomi na mecz z Wiarusami. Boisko sportowe przebudowane w 2018 roku, z idealną prawie murawą, może podobać się przyjezdnym. Natomiast dobrą opinię obiektu zdecydowanie psuły wulgarne komentarze, kilku miejscowych kibiców zasiadających w ostatnich rzędach ławek na wysokiej trybunie. Pozbawieni krzty osobistej kultury i obiektywizmu, popisywali się obraźliwymi epitetami, zarówno pod adresem arbitrów jak i gości. Mało gdzie spotyka się tak żenująco niski poziom kibicowania.

Gdovia Gdów wyszła na boisko w składzie: Kamil Mrozowski - bramkarz, Damian Kulma, Krzysztof Owsianka, Piotr Kasprzyk, Michał Świątko, Mateusz Ochoński, Łukasz Filipek, Kamil Tabor, Konrad Nowak, Piotr Świdurski i Kacper Tabor. W drugiej części spotkania zagrali jeszcze: Kacper Jamka, Błażej Pieprzyk, Szymon Nowak i Paweł Sala. Od początku meczu przyjezdni posiadali wyraźną przewagę w polu, przewyższali gospodarzy lepszym wyszkoleniem technicznym, przejrzystością i pomysłem na grę. Ale do przerwy oba zespoły zdobyły po jednym golu, Gdovia ze strzału Ochońskiego. Po zmianie stron szybkie prowadzenie naszym dały bramki dwóch Kacprów, Tabora i Jamki. Trochę nerwowości zadała kompromitująca interwencja bramkarza Mrozowskiego, pod rękami przepuścił lekkie podanie na 2:3. W końcówce jednak goście udowodnili swoją przewagę na boisku, strzelili jeszcze dwa gole. Stoper Owsianka główką posłał piłkę do siatki, a Paweł Sala przyłożył lewą nogę z asysty Kacpra Tabora. Połowa niepocieszonych piłkarzy gospodarzy, padła zaraz na murawę po końcowym gwizdku arbitra. Natomiast goście razem z trenerem Wyrobą, spokojnie celebrowali zasłużone zwycięstwo, Wiarusy Igołomia - Gdovia Gdów 2:5 (1:1).

Szósty mecz Gdovii Gdów i piąte, wysokie zwycięstwo, tym razem Piłkarzy z Podłęża odesłano z Wisielówki z bagażem pięciu bramek. Gdovia Gdów zaczęła w składzie: Darek Chwajoł - bramkarz, Damian Kulma, Krzysztof Owsianka, Michał Świątko, Szymon Nowak, Mateusz Ochoński, Łukasz Filipek, Kamil Tabor, Konrad Nowak, Piotr Świdurski i Kacper Tabor. W drugiej części spotkania zagrali jeszcze: Kacper Jamka, Błażej Pieprzyk, Paweł Sala i Dawid Serafin, Kamil Mrozowski do końca grzał ławkę rezerwową.
Początek spotkania nie zapowiadał wysokiej porażki gości, dwukrotnie wypracowali korzystne okazje do prowadzenia. Garstka kibiców z Podłęża głośno dopingując, zagrzewała do walki swoich. Jednak Darek Chwajoł miał swój dzień, i przez cały mecz nie pozwolił się zaskoczyć. Po 15-20 minutach gry, gospodarze przejęli inicjatywę i na koniec pierwszej połowy prowadzili 2:0. W 35 minucie rzut wolny zza pola karnego celnie wykonywał Łukasz Filipek, bramkarz gości zdołał sparować piłkę, lecz przy dobitce stopera Owsianki był już bezradny. Pięć minut później, Swidurski zacentrował z lewej flanki na pole, a niefortunna interwencja obrońcy skierowała piłkę do własnej bramki na 2:0. Po zmianie stron, w 46 minucie Filipek z bliskiej odległości podwyższył na 3:0. Skrzydła przyjezdnym wyraźnie opadły, kibice ucichli, a gospodarze nie zwalniali tempa. Po kornerze w 60 minucie na 4:0, piłkę w siatce po raz drugi, tym razem głową, umieścił Krzysztof Owsianka. Kwadrans przed końcem meczu, po zamieszaniu na polu karnym, strzałem od niechcenia, Piotr Świdurski przelobował wysuniętego nieco bramkarza gości. Gdovia Gdów - Piłkarz Podłęże 5:0 (2:0).

Po pierwszych meczach w A klasie, nasuwa się pozytywna refleksja o kilku nabytkach Gdovii Gdów. Ostrożnie można powiedzieć, że z przyjemnością ogląda się poczynania na boisku braci Taborów, Filipka, Świdurskiego, młodych ale dobrze wyszkolonych technicznie, swobodnie i bez respektu grających piłkarzy. Pod wodzą trenera Arkadiusza Wyroby, reszta zespołu również stara się dotrzymywać kroku, efekty widać gołym okiem, oby tak dalej.

W ósmej rundzie nie poszło tak łatwo Gdovii, zaledwie 1 punkt po remisie u siebie z Wilgą Koźmice Wielkie. Przedmeczowe prognozy bardziej forowały gospodarzy, jednak przyjezdni pokazali solidną grę i niewiele zabrakło, a wywieźliby z Gdowa komplet punktów. Pierwsza odsłona meczu wyrównana, goście umiejętnie wykorzystywali brak pressingu miejscowych i często stwarzali groźne sytuacje. W gdowskiej bramce ponownie dobrze spisywał się Darek Chwajoł. Podobnie golkiper Wilgi, dwukrotnie stanął na przeszkodzie Kacprowi Taborowi. Do przerwy obie strony miały swoje okazje, ale tylko goście wykorzystali jedną pod koniec połowy.

A w przerwie na boisku, minirewia młodości i piękna.

Po zmianie stron obraz nie uległ zmianie, gra nadal wyrównana, z obustronnym ciągiem na bramki przeciwnika. Dość szybko, po jednej z akcji występujący na szpicy Kacper Tabor, przedarł się przez obrońców lewą stroną, wymanewrował bramkarza i wyrównał na 1:1. Ale rywal nie odpuszczał i groźnie odpowiadał. Przy zdobyciu drugiego gola, pomogła mu słabo skuteczna postawa obrońców Gdovii. Jednobramkowe prowadzenie jakby uśpiło gości, przez co, ostatnie 10 minut spotkania, to zdecydowana przewaga gospodarzy. Po jednym z ataków, tym razem prawym skrzydłem, z asysty Błażeja Pieprzyka, piłkę dostał Kacper Tabor i ponownie wpisał się na listę strzelców. Gdovia Gdów -Wilga Koźmice Wielkie 2:2 (0:1).

Wydaje się, że formacja pomocy i ataku Gdovii Gdów, prezentuje się całkiem nieźle, a nawet coraz lepiej. Są umiejętności i ciąg na bramkę rywala, padają bramki. Ale chcąc odnosić zwycięstwa, należałoby uszczelnić dziurawą obronę. Doświadczeni: Piotrek Kasprzyk i Michał Świątek mają już swoje lata, rosły Krzysztof Owsianka bywa mało twardy i zdecydowany przy piłce, a kiedy pauzuje Mateusz Ochoński, pod gdowską bramką jest niepewnie. Cieszy druga młodość, jaką przeżywa Darek Chwajoł, gdyż Kamil Mrozowski obniżył ostatnio loty, mamy nadzieję, że tylko chwilowo.

W dziewiątej rundzie Gdovia Gdów odprawiła z kwitkiem dotychczasowego wicelidera tabeli. Dotąd piłkarze Strażaka Kokotów wysoko gromili rywali, zatem bezpośrednie starcie czołowych drużyn (3 pozycja Gdovii), było ważne, zapowiadało się bardzo ciekawie. Gospodarze zaczęli w składzie: bramkarz Darek Chwajoł, Konrad Nowak, Krzysztof Owsianka, Michał Świątko, Szymon Nowak, Łukasz Filipek, Kamil Tabor, Błażej Pieprzyk, Kacper Jamka, Kacper Tabor i Piotr Świdurski. W rezerwie czekali: Mateusz Ochoński, Damian Kulma, Paweł Sala, Dawid Serafin i Kamil Mrozowski. Początek spokojny, lecz przyjezdni z minuty na minutę coraz bardziej zawodzili siebie i miejscowych kibiców. Mecz wyraźnie nie układał się po myśli zawodników Strażaka, do przerwy rzadko zagrażali bramce Chwajoła. To wynik pressingu i zaangażowania gospodarzy w całym spotkaniu. Skutecznie wybijali z rytmu, rosłych i twardo grających piłkarzy gości, uciekających się do licznych fauli, za co zebrali sporo żółtych kartek. A piłkarze Gdovii imponowali spokojem w obronie, mądrą grą na środku boiska, szybkimi rajdami po skrzydłach. Szczególnie Kacper Jamka zanotował bardzo dobry występ, wszędzie było go pełno. A Kacper Tabor gdy tylko przejmie piłkę na szpicy, zawsze sprawia wiele kłopotu rywalom. Stąd raz po raz kotłowało się pod ich bramką, ale do przerwy nie udało się naszym umieścić piłki w siatce przeciwnika.

Kacper, Mieczysław Jamka.