W miejscowości Żelazno (Eisersdorf, Kreis Glatz), położonej w gminie Kłodzko, w sąsiedztwie zabytkowego kościoła pod wezwaniem świętego Marcina (koniecznie trzeba go obejrzeć, zwłaszcza ze względu na ciekawy mur z obejściem i starymi nagrobkami) znajduje się obiekt, który sprawił, że z wrażenia o mały włos nie zjechałam Archimedesem z mostu do Białej Lądeckiej.
Otóż jadąc pewnego dnia po pracy na "krótką wycieczkę celem odreagowania" do Bystrzycy Kłodzkiej nagle zauważyłam górującą nad dachami domów budowlę, znaną mi dotychczas jedynie z rycin i rekonstrukcji.
Tamtego dnia nie zdążyłam już odwiedzić Żelazna, ale wróciłam przy pierwszej nadarzającej się okazji (czyli - jak to w życiu bywa - tak ze dwa miesiące później).
Bardzo mi się spodobało! Oto przed sobą miałam relikt klasycznej wieży mieszkalno - obronnej, czyli takiego małego zamku, budowli wznoszonej w średniowieczu na małych grodziskach lub strażnicach. Na Śląsku i w Małopolsce, czyli terenach doskonale mi znanych, najczęściej były to budynki drewniane, przez co nie zachowały się do dziś (ich relikty udaje się jednak odszukać podczas badań archeologicznych).
Wieżę z Żelazna wzniesiono jednak z trwałego kamienia, gdyż w okolicy od dawna znane były łatwo dostępne pokłady doskonałej jakości wapieni i marmuru.
Budowla powstała najprawdopodobniej pod koniec XIV wieku jako niewielka siedziba rycerska, pełniąca jednocześnie funkcje strażnicy dla przebiegającego w pobliżu szlaku kupieckiego.
Przez lata była przebudowywana, a w czasie Wojny Trzydziestoletniej strawił ją pożar. W roku 1727 odbudowano ja jednak, otynkowano i nakryto siodłowym dachem.
W czasie II Wojny Światowej mieścił się w niej niewielki niemiecki obóz pracy przymusowej dla około dwudziestu więźniów różnych narodowości, wśród których znaleźli się Francuzi, Anglicy, a także Polacy.
Po wojnie w zabytku swoją siedzibę miał lokalny hufiec harcerski (ależ ktoś miał fajny pomysł, klimat tam panował pewnie rodem z "Pana Samochodzika").
Obecnie wieża znajduje się w rękach prywatnych i chyba bardzo dobrze na tym wychodzi.
Właściciel odświeżył elewację, przywracając jej pierwotny wygląd i zainwestował w odbudowę głowicy wieży, wzorując się na dawnych rycinach, przez co całość wywarła na mnie tak piorunujące wrażenie.
Szkoda tylko, że nie można zajrzeć do środka.
Zdjęcia wykonałam w listopadzie 2019 roku.
Lokalizacja