W okolicach Mysłowic, Sosnowca i Dąbrowy Górniczej możemy obserwować taką różnorodność form kochbunkrów, że nie można się nimi znudzić. Nigdy człowiek nie wie, co spotka za kolejnym załomem okopu.
Poza tym chyba tylko w tym rejonie możemy tak często napotkać na stropy zsunięte z dolnej części schronu.
"Czapy" na 100% były odlewane na miejscu, świadczą o tym przeróżne zapiski, jakie można na nich odszukać (daty, nazwiska, swastyki, numery, a na jednym nawet serduszko). Nie mam jednak pewności, gdzie powstawały "nóżki" betonowych grzybków, ale w kilku przypadkach uderza ich odmienne wykonanie.