Kiedy byłam dzieckiem, bardzo dziwiłam się, czemu wieże Kościoła Mariackiego w Krakowie są takie nierówne pod względem wysokości. Tata opowiedział mi wówczas legendę o dwóch braciach, budujących każdą z wież na wyścigi, jeden przez drugiego.
Pierwszemu się ponoć powodziło, mury wręcz wystrzeliwały w górę, jednak drugiemu bratu robota szła opornie. Zazdrosny o sukcesy miał on zabić konkurenta długim nożem.
Narzędzie zbrodni miało zostać zawieszone na pamiątkę tych tragicznych wydarzeń przy wejściu do Sukiennic.
Ileż ja razy szukałam tego noża! Nawet urwałam się na chwilę w tym celu z "podstawówkowej" wycieczki. Dopiero na studiach miała trochę więcej czasu na świadome zwiedzanie Krakowa i właśnie wtedy wreszcie zauważyłam ten zabytek.
Jest zawieszony na prawym filarze wschodniego wejścia do Sukiennic. Znajduje się zatem, że tak to określę niezręcznie, "na tyłach Mickiewicza".
Legenda legendą, wychodzi jednak na to, że tak naprawdę nożem tym najpewniej obcinano uszy (oszelmowywano) złodziei - recydywistów. I w dodatku eksponat ten jest zapewne jedynie wierną kopią średniowiecznego zabytku.