Na północnej ścianie Kościoła Mariackiego w Krakowie, u wylotu ulicy Floriańskiej, zauważyć można ozdobioną kolorowymi szkiełkami, stale palącą się latarnię. Chociaż jest ona doskonale znana większości turystów, tłumnie odwiedzających gród Kraka, zazwyczaj nikt nie poświęca jej szczególnej uwagi.
Umieszczono ją pomiędzy starymi epitafiami, pod przeszklonym obrazem Matki Boskiej Łaskawej. Gdyby nie świetna książka "Sekrety Krakowa", autorstwa nieżyjącego już profesora Michała Rożka, pewnie i ja spacerowałabym "w te i we wte", nie mając świadomości, jak bardzo ciekawy relikt mijam.
Umieszczony nad lampą obraz ma znaczenie szczególne, Matka Boska Łaskawa od dawna była uważana za cudowną orędowniczkę, chroniącą Kraków i jego mieszkańców przed morową zarazą.
Kult Łaskawej Pani z Faenzy przywędrował do Krakowa najpewniej na początku XVIII wieku.
Światło palącej się stale latarni ochraniało miasto przed epidemiami, a pieniądze przeznaczane na utrzymanie lampki miały po wsze czasy pochodzić z kieszeni miejskich urzędników.
Stanowisko takie mocno zobowiązuje, gdyż w Krakowie, zwłaszcza wśród starszych ludzi, nadal panuje tradycyjny przesąd mówiący o tym, że w chwili gdy morowa latarnia zgaśnie, śmiercionośna zaraza powróci i zbierze swe straszliwe żniwo.