Oczywiście nie przypuszczałam wówczas, że dane mi będzie kiedyś niemal namacalnie otrzeć się o przeszłość, o której nasza nauczycielka opowiadała na lekcji.
Pewnego letniego dnia, po zakończonej pracy, wybrałam się do Brukalic, malutkiej wioski położonej w powiecie ząbkowickim, w gminie Ziębice, nieopodal słynącego z opactwa Henrykowa..
Mój wybór kierunku wycieczki nie był przypadkowy. Młynarstwo ciągnęło mnie od dłuższego czasu i nie mogłam sobie pozwolić na pominięcie takiej niesłychanej historii.
Największym budynkiem, który dostrzegłam na miejscu, był stary, wodny młyn cysterski, unowocześniony i gruntownie przebudowany w wiekach XIX i XX.
Rzucił mi się w oczy także prosty pomnik przy drodze. To właśnie jego szukałam.
Otóż musicie wiedzieć, że Brukalice słyną ze średniowiecznej opowieści o woju księcia Bolesława Wysokiego, Boguchwale, który nie zawahał się pomóc swojej żonie podczas mielenia zboża.
Po powrocie z Italii Bolesław Wysoki, dzięki militarnej pomocy cesarza Barbarossy, w roku 1172 opanował cały Śląsk. Po objęciu władzy we Wrocławiu, książę nie zapomniał o swoich byłych podkomendnych. Za wierną służbę w jego drużynie nagrodził ich nadaniami ziemskimi. Wśród obdarowanych był również Boguchwał, który dostał kilka hektarów gruntu położonego w pobliżu miejsca, gdzie kilkadziesiąt lat później, w roku 1227, cystersi założyli klasztor henrykowski.
Ofiarowanej przez księcia ziemi było sporo. Boguchwał uprawiał ją w pocie czoła, a zebrane ziarno zwoził do swojej zagrody, gdzie żona mieliła je w kamiennych żarnach. Zdarzało się czasami, że powracający z pola Boguchwał zastawszy zmęczoną ciężką pracą małżonkę, chcąc jej pomóc, mawiał: „day ut ia pobrusa, a ti poziwai” – co znaczy „daj, ja będę mielił, a ty odpocznij”.
Mielenie ziarna w tamtych czasach było uważane za pracę niegodną mężczyzny, a brudzenie sobie nią rąk za hańbiące. Dlatego też, kiedy sąsiedzi zwiedzieli się o tym, że Boguchwał pomaga żonie, zaczęli z niego kpić i nazywać go Brukałą, czyli tym, który brudzi (bruka) sobie ręce. Z czasem nazwa ta – jak twierdzi wielu historyków – przylgnęła do całej rodziny Boguchwała, a potem i do wioski, w której mieszkał.
wroclaw.naszemiasto
"Daj, ać ja pobruszę, a ty poczywaj" to najstarsze znane zdanie zapisane w języku polskim. Umieszczone zostało w Księdze Henrykowskiej, spisanej w opactwie cystersów w Henrykowie około roku 1270 roku przez opata Piotra.
Oryginalny, łaciński opis sytuacji zaistniałej między Boguchwałem i jego żoną został przedstawiony mniej więcej tak:
Bogwali uxor stabat, ad molam molendo. Cui vir suus idem Bogwalus, compassus dixit: Sine, ut ego etiam molam. Hoc est in polonico: Day, ut ia pobrusa, a ti poziwai.
W tłumaczeniu: "Żona Boguchwała stała i przy żarnach mełła zboże. Gdy jej mąż, Boguchwał, zobaczył to, wzruszył się miłosierdziem i rzekł: odpocznij, a ja pomielę żarna.”
Powyższa historia pokazuje, ze warto pomagać żonom, nawet wbrew temu, co pod nosem gadają sąsiedzi - nasz Boguchwał dzięki temu przeszedł do historii i bynajmniej nie jest dziś postrzegany jako pantoflarz.
Drodzy panowie, nie ma się wiec co migać od sprzątania, bo nigdy nie wiadomo, czy ktoś gdzieś nie zdigitalizuje na wieki wieków tekstu w stylu:
Grażyna, weź ty już to zostaw ten odkurzacz w cholerę, bo strasznie się z nim pierdzielisz. Daj, ać ja odkurzę, a ty gary pozmywaj.
Sama Księga Henrykowska zachowała się do dziś. Stustronicowy, oprawiony w cielęcą skórę zabytek jest przechowywany we wrocławskim Muzeum Archidiecezjalnym.
A poniżej młyn i pomnik z Brukalic. Oba niepozorne i skromne, ale jaką historią podszyte!