Przebiegającą tedy Zieloną Drogą można dotrzeć do miejsca, w którym w kierunku góry Smolnej (czyli siedziby Jaśka - Ptaśka) odbija Zajęcza Ścieżka.
Miejsce to nosiło niegdyś nazwę "Plac Wilhelma i Wiktorii Augusty" (Wilhelm Auguste Victoria Platz).
Pierwotnie rosły tam dwa klony, zasadzone w roku 1881 i nazwane imionami cesarskiej pary.
W roku 1906 ustawiono w tym miejscu obelisk, zwany Cesarskim Kamieniem.
Po 1945 roku miejsce to straciło swoje dawne znaczenie. Przez lata wydawało się, że pamiątkowy kamień przepadł w zawierusze dziejowej.
A tymczasem kilka lat temu okazało się, że stoi sobie na swoim dawnym miejscu i że nawet zachowały się na nim ślady dawnych napisów!
Odkrycie pomnika i ponowna identyfikacja tego miejsca po latach była możliwa dzięki zaangażowaniu dwóch osób: pana Jana Stypuły oraz pana Zbigniewa Franczukowskiego.
Gratulacje!
Mroźnego 27 lutego 1881 r., w dniu ślubu przyszłej pary cesarskiej i na pamiątkę tego dnia, w obwodzie ochronnym królewskiego nadleśnictwa Pokrzywno, gajowy Zischka i strażnik leśny Olbrich zasadzili dwa klony, z których jeden nazwano Wilhelm, a drugi Augusta Viktoria. Młode drzewka znalazły swe miejsce na wysokości ok. 710 m n.p.m. w pobliżu wejścia do Lasów Cesarskich, gdzie krzyżują się często uczęszczana droga z Sokołówki-Pokrzywna, prowadząca przez wspaniałe Lasy Królewskie do Lasówki, droga od wieży widokowej na Łomnickiej Równi do Zieleńca (Torfowisko, Orlica) oraz Cesarska Droga wiodąca do Lejarni i Dusznik-Zdroju. Drzewa dobrze się przyjęły, ale przez następne 25 lat popadły w zapomnienie, bowiem tylko niewiele osób wiedziało o ich istnieniu, brakowało również wszelkich informacji dotyczących tychże pomnikowych klonów. Dopiero były strażnik leśny Olbrich z Sokołówki przy okazji srebrnej rocznicy ślubu pary cesarskiej, poprowadził do tego miejsca wspomnień grupę weteranów wojennych z okolicy. Tymczasem zarząd Lasów Królewskich rozbudował i uporządkował miejsce pamięci. Za drzewami noszącymi imiona cesarza i cesarzowej ustawiono, pochodzący z okolic szczytu Kamiennej Góry, kamień ze stosowną inskrypcją. Całość w swej prostocie ujmującą i niezwykle nastrojową, otacza naturalna ławka wykonana z okruchów skalnych i murawy, ocieniona żywotnikami. Da Bóg, że wzrok cesarza chociaż raz padnie na to miejsce. Możliwe iż odwiedzając pozostające w rękach nowego władcy dobra strońskie, cesarz prędzej czy później pojawi się także w hrabstwie kłodzkim. Widoczny na zdjęciu myśliwy, opierający się o głaz z inskrypcją, to królewski leśniczy Fabig z Pokrzywna. Jest on zasłużonym przewodniczącym sekcji Kłodzkiego Towarzystwa Górskiego "Sokołówka-Pokrzywno" opiekującego się obecnie tym miejscem pamięci. Poprzednik Fabiga na urzędzie - gajowy Zischka - od lat jest już na emeryturze i mieszka w Strzelinie.
Zbigniew Franczukowski
Źródło: polska-org.pl
Bardzo ciekawa archiwalna fotografia: LINK
Obecnie w tym miejscu znajduje się miejsce odpoczynku: stół i dwie ławy.
Cóż - wstyd przyznać, ale pewnego jesiennego, mglistego wieczoru, pięć lat temu, nie znając zupełnie okolicy, zabłądziłam jadąc Oplem Corsą Archimedesem i wylądowałam właśnie w tym miejscu, zupełnie nie mając pojęcia, gdzie jestem. Całkowicie się zgubiłam! Ja! Po prostu niewyobrażalne.
Na kamienistej drodze rozorałam wtedy Archiemu misę olejową, przez co o mały włos nie zatarłam mu silnika, wracając do domu.
Dopiero potem doczytałam o Jaśku - Ptaśku. Jestem pewna, że to właśnie on stał za tym całym zdarzeniem, które ostatecznie skończyło się jednak wyjątkowo szczęśliwie - z dziurą w misie olejowej trafiliśmy trochę przypadkowo do Kamila Mechanika, który - jak pokazała historia - dał staremu Archimedesowi nowe życie i ostatecznie przedłużył mu istnienie o co najmniej kilka lat.
Może ten cały Vogelhannes wcale nie jest tak zły, jak go malują?