Dostrzegłam je i ja już podczas mojej pierwszej wyprawy w to miejsce.
Ponieważ blog pana Patryka "Ścieżką w bok" to jedna z moich ulubionych internetowych rozrywek i czytam go namiętnie (a w zasadzie obsesyjnie, co skutkuje dramatycznymi następstwami pod postacią wielogodzinnego biegania po górach z wywieszonym jęzorem i głupawym wyrazem twarzy oraz fotografowania kamieni), od razu wiedziałam, co to takiego i "z czym to się je".
Są to dawne słupki graniczne.
Pozwolę sobie zacytować sowa autora "Ścieżki":
Wędrując w Górach Stołowych niebieskim szlakiem pomiędzy górą Narożnik i Skałami Puchacza warto patrzeć… pod nogi.
Nie tylko z uwagi, że szlak biegnie momentami brzegiem urwiska. Również dlatego że krawędź tego urwiska i leżącego dalej na wschód Urwiska Batorowskiego była jednocześnie kiedyś granicą pomiędzy dobrami królewskimi (leżącymi na wierzchowinie) oraz ziemiami (leżącymi poniżej urwiska) wchodzącymi w skład dóbr Michaela von Stillfrieda z Nowej Rudy. Z tej granicy zachował się cały szereg znaków granicznych z końca XVIII i początku XIX wieku
Źródło: Ścieżką w bok
Znaki pojawiają się za miejscem, w którym zielony szlak krzyżuje się z niebieskim.
Najniższy numer, na który udało mi się trafić, to 130.
Wygląda tak: