Środek lata nie jest najlepszym momentem na tego typu poszukiwana, ale po prostu nie usiedziałam na zadzie i musiałam wleźć w krzaki (oczywiście były to te przeklęte głogi), by na własne oczy sprawdzić, czy to coś, co rzuciło mi się przypadkowo w oczy na geoportalowym LIDARze, rzeczywiście było tym, co podejrzewałam.
Wiedziałam z literatury, że taka na przykład Nysa była broniona przez szereg baterii przeciwlotniczych. Dlaczego nie miałoby tak być w przypadku Prudnika, ponad którym co rusz przelatywały Liberatory lecące z Włoch nad Blachownię i Kędzierzyn?
Okazuje się, że Klasztorna Góra (zwana także Kozią Górą) czyli ta sama, na szczycie której stoi współczesna, nieczynna wieżą widokowa, pod koniec II Wojny Światowej była całkiem solidnie zmilitaryzowana. Podobnie jak sąsiednie, bezimienne wzgórze.
Wyjaśniałoby to powód prowadzenia w tym rejonie ciężkich walk w marcu 1945 roku, w wyniku których zniszczony został pobliski klasztor oraz sankjtuarium na Kaplicznej Górze.
Relikty okopów można dostrzec do dziś, ale latem są bardzo zarośnięte.
Wydaje mi się, że mamy w tym przypadku do czynienia z baterią przeciwlotniczą FLAK, chociaż nigdzie w sieci i w dostępnej mi literaturze nie znalazłam wzmianki o jej istnieniu.
Wyprowadźcie mnie z błędu, jeśli się mylę.
Poniżej rozpaczliwe zdjęcia "z mchu i paproci". Na szczęście jedno ze stanowisk okazało się być dość czytelne, gdyż rozkopały je dziki. Walają się po nim jakieś metalowe elementy, raczej nie śmieci, bo obiekt leży z dala od cywilizowanych traktów.