Odłożyłam więc kość z szacunkiem na pryzmę ziemi, licząc na to, że robotnicy zakopią ją podczas zasypywania dołu.
Ruszyłam na rekonesans wokół kościoła, szczerze przeklinając w duchu, że przed laty nie zajęłam się jedynym działem medycyny, który tak naprawdę mnie interesował - patomorfologią.
Wkrótce dotarłam do kolejnego ciekawego znaleziska, znajdującego się przy południowej ścianie gotyckiej budowli.
Ten drobny, biały materiał pod warstwą ziemi to połamane kości ludzkie.
Najprawdopodobniej natrafiłam na klasyczne ossuarium, czyli w tym przypadku zwykły, ziemny dół, do którego wrzucono szczątki z ekshumowanych grobów z cmentarza przykościelnego.
Kiedy nasyciłam się już po kokardę widokiem śmierci i przemijania, postanowiłam raz jeszcze rzucić okiem na opisaną wyżej kość ramienną, którą pięć minut wcześniej miałam w ręce.
Podeszłam do pryzmy ziemi i zmartwiałam - kość zniknęła!
"Wiele zabytków przeszłości, co jeszcze wczoraj istniały, jutro zniknie bezpowrotnie. (...) Obowiązkiem żyjących jest zebrać te ułomki i okruchy najdroższych pamiątek przeszłości i w pamięci przyszłych pokoleń zapisać..."