Dla nas nie ma niemożliwego
![Laughing :lol:](./images/smilies/icon_lol.gif)
! Choć jak mówią miejscowi właściciel nadal się panoszy to nam się udało zerknąć do środka, który nie ukrywam przez swoją niedostępność od dawna był jednym z moich priorytetowych celów.
Szpital jest wspaniały. Monumentalna bryła, pełna wyszukanych detali góruje nad okolicą. Przez zastosowanie setek ozdób architektonicznych, strzelistych okien, wieżyczek wydaje się jakby miał wysokość conajmniej 6-piętrowego bloku, choć w rzeczywistości ma ledwo trzy piętra.
Środek zachwyca od samego początku. Niczym nie zniszczone piękne detale architektoniczne klatki schodowej, ogromne kolumny, przestronne schody. Prawie wszystko w oryginale - wszędzie wzorzyste i pstrokate kafelkowe podłogi, rzeźbione drzwi i framugi okien, nawet klamki z epoki.
Z klatki schodowej przechodzimy do pokoi szpitalnych. Choć korytarze obłędne, to pokoje puste i jakoś ich tak dziwnie mało...
Po boku znajdują się jeszcze dodatkowe dwie klatki schodowe. Lewa strona parteru jest w całkowitym remoncie, skute tynki. W jednym z pomieszczeń był również niewielki pożar.
Centralnym punktem obiektu jest kaplica, naprawdę piękna. Bardzo niewielka i przytulna.
Gmach szpitala powstał na fundamentach wcześniejszej, barokowej rezydencji. Był wznoszony przez trzy lata - oddano go do użytku w 1886 roku. Szpital sanatoryjno-wypoczynkowy prowadził Zakon Kawalerów Maltańskich aż do 1926 roku. Wtedy pałac został sprzedany kupcowi żydowskiemu z uwagi na problemy finansowe zakonu. Szybko jednak zmieniająca się sytuacja polityczna zmusiła nowego właściciela do wywiezienia z posiadłości cennych przedmiotów i jej dalszej sprzedaży.
Najciekawszy element jego historii to lata II wojny światowej, a dokładniej 1938-45 rok. Wtedy budynek został przekształcony na Zuchtklöster. Prowadził go Związek Dziewcząt Niemieckich - BDM. Z terenu całej II Rzeszy sprowadzano do niego przedstawicielki "czystej rasy aryjskiej", by w ramach akcji Lebensborn rodziły "idealnych Niemców". Szpital utrzymywał "kontakt" z podobną, męską placówką w Boguszowie. Mieszkające tu kobiety wychowywały dzieci do 6 miesiąca życia, po czym zostały im one odbierane i wysyłane w głąb kraju.
Po wojnie przez krótki czas, do 1947 roku, znajdowały się tu koszary radzieckie, a od lat 50-tych do 1982 roku we wnętrzach dawnego szpitala działała szkoła. Następnie obiekt przejął Wojewódzki Ośrodek Postępu Rolniczego, opuszczając go całkowicie w 1987 roku. W 1994 roku budynek został wykupiony przez biznesmena z Niemiec. Obiecywał on mieszkańcom miasteczka pracę podczas remontu i przekształcania całości na luksusowy hotel w zamian za opiekę nad zabytkiem. Wkrótce jednak przyjechał z własną ekipą remontową i miejscowi musieli obejść się smakiem. Po kilku tygodniach ekipa zniknęła i od tego czasu nikt nie zajmował się budynkiem.
Poza jednym, starszym dziadkiem, którego spotkała buba. Wciąż wierzy on, że właściciel kiedyś przyjedzie i wynagrodzi go za jego wierność i pilnowanie zabytku....
Ps. Każdy wizytujący jest obserwowany z 5 metrów czujnym, rudym okiem